Po wygranej w przedostatniej kolejce PGE Ekstraligi nad KS Toruń 49:41 o Grudziądzu znów się zrobiło głośno w Polsce. Kapitalne szarże po zewnętrznej drugiego wirażu Tomasza Golloba, Krzysztofa Buczkowskiego i przede wszystkim Artioma Łaguty, a także bezbłędna postawa Rafała Okoniewskiego były ozdobą derbów i odbiły się szerokim echem w całym żużlowym środowisku.
Podopieczni Roberta Kempińskiego raz jeszcze pokazali, że na własnym torze są - poza wpadką z Unią Tarnów - świetną drużyną.
- W przypadku porażki byłby to już dla nas koniec, a tak możemy coś jeszcze zdziałać i utrzymać ekstraligę - powiedział po zawodach Artiom Łaguta. - Ze swoich występów na torze w Grudziądzu jestem generalnie zadowolony. Nie wyszły mi tylko jedne zawody, gdzie pogubiłem się z silnikami. Tor i dzisiaj był w porządku. Jak zrobi się tu kopę, to jedzie się ciężko. A tak – kto u mnie jeździć po bandach, ten daje radę.
Miejscowi obierali czasami niesamowite wręcz ścieżki po dużej, a jazda po "balonie" nie dość, że była efektowna, to jeszcze przyniosła efekty. Miejscowi prowadzili od początku zawodów, choć w drugiej serii nastąpił zryw torunian.
Potem MRGARDEN GKM wyszedł na czteropunktowe prowadzenie, które utrzymywało się do przedostatniej gonitwy, w której kropkę "nad i" postawili bezbłędny tego dnia Rafał Okoniewski, oraz także świetny Tomasz Gollob. A więc ci, którzy chyba najbardziej zawiedli przed tygodniem w Rzeszowie. Cenne punkty dowiózł Daniel Jeleniewski. Ambitnie jechali juniorzy, którzy jednak znów zbytnio nie zasilili punktowego konta. Ale po meczu wszyscy w obozie grudziądzan byli radośni.
- Jestem zadowolony, bo cel został zrealizowany. Jechaliśmy bez żadnej większej presji - stwierdził Hubert Łęgowik, który w jednym z wyścigów zanotował groźnie wyglądający upadek. - Najważniejsze, że wygraliśmy u siebie kolejne zawody.
Spotkanie było zacięte i mogło się podobać. Wszystko na torze szło na żyletki. Po upadku jestem lekko pozdzierany i miałem problem z łokciem, jednak nie przeszkadzało mi to w kolejnych biegach. Cieszę się, że poprawiłem moment startowy, bo był naprawdę dobry. Trochę gubiłem punkty na trasie. Myślę, że wynikały one z moich błędów podczas jazdy. Po każdym błędzie rywal wskakiwał od razu w wolne miejsce, bo cała walka szła naprawdę bardzo równo.
Goście prezentowali w Parku Miejskim nierówną formę. Nikt z nich nie ustrzegł się wpadek, a niektórzy dość mocno zawiedli.
- Trudno wytłumaczyć, dlaczego jechaliśmy falami. Może trochę wybijały nas te dłuższe przerwy - analizował Oskar Fajfer, junior KS Toruń. - Mieliśmy też trochę pecha, bo zanotowaliśmy dwa wykluczenia, więc te punkty uciekły. Gdyby nie to, pokusilibyśmy się o zwycięstwo. Na pewno cieszy nas zrealizowanie planu minimum, czyli wywalczenia bonusa, ale po sportowemu trochę złości jest. Tor w Grudziądzu był podobny do tego, jaki pamiętam z poprzednich lat. Chociaż dzisiaj po raz pierwszy spotkałem się z czymś takim, że porobiły się takie dziwne koleiny, gdzie strasznie ciągnęło. Trzeba było pilnować motocykl. Także przez to doszło do mojej kolizji z Krzysiem Buczkowskim, za co go przepraszam. Na pewno tego nie chciałem. Tor sprzyjał jednak walce.
Po zwycięstwie w derbach grudziądzanie wciąż teoretycznie mają szanse na utrzymanie w PGE Ekstralidze. O ich szansach szeroko będziemy pisać w tym tygodniu w kolejnych wydaniach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?