Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"žSikorki" to najlepsze traktorzystki

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Uśmiechały się do całej Polski z okładek czasopism i plakatów. Młode i urocze, bez skazy. Niewiarygodnie silne i dzielne. Nowe kobiety nowej, szczęśliwej ery ludzkości. Traktorzystki. Mało kto wiedział, że była to tylko fantazja na użytek propagandy.

Uśmiechały się do całej Polski z okładek czasopism i plakatów. Młode i urocze, bez skazy. Niewiarygodnie silne i dzielne. Nowe kobiety nowej, szczęśliwej ery ludzkości. Traktorzystki. Mało kto wiedział, że była to tylko fantazja na użytek propagandy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 194479" sub="To zdjęcie pochodzi z początku lat pięćdziesiątych i przedstawia pracę w polu kobiecej brygady traktorzystek podczas orki. Takich ekip w całym kraju, wbrew propagandowym twierdzeniom, powstało najwyżej kilkanaście. Fot. archiwum">

Na kurs dla traktorzystów, zatrudnionych w państwowych gospodarstwach rolnych, w lutym 1949 roku zgłosiły się dwie kobiety. Jedna z nich naukę ukończyła. To była Magdalena Figur, pochodząca z Żuław, słynna potem na całą Polskę traktorzystka z propagandowych plakatów.

Figur szybko znalazła naśladowczynie. I trudno się dziwić, wiedząc, jak hałaśliwa była propaganda obiecującą nowy, wspaniały świat.„Dziś każda praca jest dla kobiety dostępna, nie ma krzywdzącego podziału na pracę męską i kobiecą. Dziś kobiety imają się twardej i ciężkiej roboty. Budują domy, są majstrami w fabrykach, prowadzą traktory” - pisał ówczesna prasa.

Nowe czasy, nowe kobiety

Ta moda przyszła do nas z ZSRR, gdzie stała się koniecznością, bowiem mężczyzn do pracy brakowało z powodu ogromnych strat powstałych w wyniku wojny, osadzania w łagrach i masowego pijaństwa. Próba u nas niezbyt się udała, ale propagandowa wrzawa zrobiła swoje. „Przyjaciółka” i inne magazyny zamieszczały zdjęcia ciężko pracujących kobiet na okładkach, sugerując czytelniczkom, że powinny pójść w ich ślady.

7 października 1950 r. na posiedzeniu Wydziału Kobiecego Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bydgoszczy tow. Gummer wygłosiła referat „Umasowienie kobiet do wykonania zadań w planie 6-letnim”. Pochwaliła w nim ZNTK: „w którym szkoli się obecnie 30 kobiet na spawaczy, 15 kobiet zapisało się na kurs dla tokarzy, 10 na ślusarzy, 4 na dróżniczki, 3 na hamulcowe i jedna na kasjerkę bagażową. 5 kobiet pracuje jako dyżurne ruchu, 9 kobiet jako dróżniczki przejazdów, 1 kobieta jest rewizorem, 2 kobiety hamulcowymi, 10 kobiet pracuje jako kasjerki bagażowe. Należy podkreślić, że były to miejsca obsadzane wyłącznie przez mężczyzn. W powiatach świeckim i włocławskim mamy 20 kobiet przeszkolonych na malarki i 5 kobiet na windziarki”.

Nie zabrakło słów uznania dla 19-letniej Wiktorii Walkowiakówny, pierwszej kobiety murarza na Kujawach i Pomorzu, która pracowała przy budowie gmachu Gimnazjum i Liceum Przemysłowego w Inowrocławiu na Mątwach. Tow. Gummer wytknęła jeszcze Miejskim Zakładom Komunikacyjnym w Bydgoszczy, że... sprzeciwiły się szkoleniu kobiet na konduktorki.

Nie dróżniczki i nie murarki miały jednak stać się symbolem nowej ery. Padło na traktorzystki. W naszym regionie swoje palce w tym maczało ówczesne szefostwo Ligi Kobiet.

Wydział Szkoleniowy Wojewódzkiego Zarządu LK w Bydgoszczy w porozumieniu z Wydziałem Kobiecym PZPR już latem 1949 r. wysłał na kurs do Olsztyna cztery kandydatki na traktorzystki z regionu. Tylko jedna z nich kurs skończyła i ją można uznać za pionierkę. Była to Leokadia Kępińska, która znalazła pracę w majątku Polski Konopat pod Świeciem (na ciągniku marki Farmall), następnie w PGR Poledno.

Kępińska napisała do zarządu Ligi Kobiet list: „Wożę wszystko, co się da: cegłę na budowę, buraki cukrowe na stację. Wszyscy spoglądają na mnie przyjaźnie, z uśmiechem. Nieraz zmarznę, obiadu zjeść nie zdążę, ale nie narzekam. Mam też wielkie powodzenie u chłopców, bardzo im imponuje, że jestem taka „zuch dziewczyna”. Wszędzie, gdzie przyjadę, otacza mnie zaraz wesoła gromadka młodzieży”.

W „Ziemi Pomorskiej” ukazał się obszerny reportaż A. Janickiego: „Żniwa na Pomorzu w całej pełni. W lipcowym powietrzu szeroko niesie się po polach turkot pracujących traktorów i maszyn żniwnych. Lekki, swawolny wiatr rozwiewa włosy młodym dziewczynom, które gotowe, związane już snopy ustawiają w równe, oddalone od siebie o 30 m kopy. Nagle jedna z nich zawołała: - Patrzcie, patrzcie, Lodzia jedzie! Na przeciwnym końcu pola dojrzałem młodą traktorzystkę Leokadię Kępińską, pewną ręką prowadziła maszynę ta młoda, zaledwie 20 lat licząca dziewczyna, która podobnie - jak wiele jej koleżanek - dzielnie dotrzymuje kroku traktorzystom mężczyznom”.

„Podniecona uroczystą chwilą wyjazdu w pole”

Jesienią 1949 r. do Olszewki pod Nakłem przyjechały nowe traktory „Ursus” i „Zetor”. Przeznaczone były dla Państwowego Ośrodka Maszynowego w Lubaszczu. 24 marca 1950 r. pojawił się kolejny reportaż w „Ziemi Pomorskiej” - „Wczesna wiosna, pola się zielenią (...) Największe zaciekawienie budzi traktorzystka Hela Staniukówna. Do niedawna była w tutejszym POM kucharką, ale częściej można ją było spotkać kręcącą się w warsztatach i przy traktorach niż przy kuchni - mówił brygadzista Stanisław Kleczkowski. - Jeśli czasami obiad jej się przypalił albo kartofle były za mało posolone czy niezupełnie dogotowane, to już wszyscy wiedzieli, że Hela dorwała się do traktora. I wreszcie - nie wiadomo kiedy i jak - okazało się, że umie zupełnie dobrze prowadzić maszynę. Zaczęły się prośby i molestowania. Za nic nie chciała być dalej kucharką. Chciała być traktorzystką i już! I tak się stało. Na miejscu w Lubartowie przeszła kurs i w tej chwili, podobnie jak koledzy, jest podniecona uroczystą chwilą wyjazdu w pole. Gdy usłyszała, jak z jej brygadzistą rozmawiamy o współzawodnictwie, odrzuciła w tył uparcie spadające na czoło włosy i uśmiechnęła się: - A ja będę przodownicą - zobaczycie - już się o to postaram”.

Trzecią głośną traktorzystką w Kujawsko-Pomorskiem stała się Krystyna Trawińska z Państwowego Ośrodka Maszynowego w Sikorowie koło Inowrocławia. Tam zorganizowano wczesną wiosną 1950 roku wyłącznie kobiecą brygadę traktorzystek, pierwszą w Polsce. O propagandowe jej wykorzystanie bardzo się troszczono. 1 Maja był wymarzoną ku temu okazją. Przed tow. Bierutem i jego świtą w 1950 roku po raz pierwszy na placu Defilad pokazały się traktorzystki, w tym ekipa kobiet z POM Sikorowo.

Jesienią, po ostatnich pracach polowych, ta brygada popularnie zwana „dziewczęcą”, została zaproszona do rozgłośni Polskiego Radia w Bydgoszczy do ogólnopolskiego programu na żywo. Przyjechało 7 traktorzystek: Trawińska, która, jak wyznała na antenie, dodatkowo zajmowała się... pisaniem wierszy, oraz Górna, Stępień, Szperka, Zarębska, Piasecka i Zalewska.

Nie tknie go ręka sabotażysty

Dziewczęta po audycji zjadły obiad w świetlicy radiowej, zwiedziły lokalne muzeum, poszły do teatru na „Zwykłego człowieka”. „Jeszcze raz podkreślona została ścisła więź łącząca miasto ze wsią” - komentowała pomorska prasa. I zamieszczała wiersze poetki przy kierownicy: „Mój „Zetor”. Wciąż bije serce mego Zetora/od rana do wieczora/A ja z uwagą patrzę na niego/Żeby się nic mu nie stało złego/Więc dbam o niego, zawsze jest czysty/nie tknie go ręka sabotażysty./Zorzem Zetorku dużo zagonów/Zwiększymy Zetorku wydajność plonów. Będą się kłaniać kłosy w pokorze/za Twoją pracę, drogi Zetorze/W swej ciężkiej pracy, w codziennym trudzie/Zdobędziesz sobie miłość u ludzi.

W kwietniu 1951 r. w ramach reklamy czynów 1-majowych „Gazeta Pomorska” zamieściła zdjęcie Bronisławy Wrony z POM Zakrzewie na zetorze. Kobieta zadeklarowała, że o 70 proc. przekroczy plan kampanii wiosenno-siewnej i zaoszczędzi paliwa na cały miesiąc. Potem pojawiła się jeszcze Hilaria Trokowska z PGR Ugoszcz w powiecie rypińskim, należąca do brygady ZMP. Wezwała Lodzię Kępińską do współzawodnictwa w oszczędności paliwa. Halina Szymczakówna, córka jednego ze spółdzielców, zdobyła, pokonując we współzawodnictwie mężczyzn, sztandar przechodni ZMP w POM Mała Grzywna. Kiedy jednak pod koniec sierpnia 1951 r. czołowy polski traktorzysta Józef Świątkowski z POM Lubaszcz (231 proc. normy, 387 l zaoszczędzonego paliwa) wezwał wszystkich polskich traktorzystów POM w Polsce do współzawodnictwa w pracach jesiennych, o kobietach nie było ani słowa.

W 1952 r. traktorzystek z POM-ów na defiladzie 1-majowej w Bydgoszczy było wiele, budziły one zrozumiałe zainteresowanie. Szczególnie chlubiły się nimi POM Lubaszcz i Stopka. Za to w 1953 r. w relacji prasy pomorskiej z wojewódzkich obchodów 1 Maja jadą traktorzyści z PGR, o kobietach nie ma już nawet wzmianki. Podobnie jak w następnych latach. Kobiety na ciągnikach rozpłynęły się we mgle wraz z końcem ery stalinowskiej...

- Były traktorzystki w tamtych czasach, to prawda, ale tak dla picu - mówi Stanisław Matysiak, dawny pracownik PGR. - W tamtych latach kierownice ciągników nie miały żadnego wspomagania, żeby kręcić nimi, trzeba było mieć naprawdę siłę. Owszem, młode kobiety dawały sobie radę rok czy dwa, ale potem szły do lżejszych zajęć albo... wychodziły za mąż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska