Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"žWyjątkowy przypadek" Dominiki B.

Jacek Kiełpiński
Sprawa gimnazjalistki z Książek odsłania ułomności polskiego prawa oświatowego, a szczególnie klasyfikowania uczniów. Choć wszyscy, od dyrektora, przez nauczycieli, po kuratorium i rzecznika praw dziecka, zapewniają, że chcieli dobrze - dziewczynka straciła rok i wiarę w przyjazną szkołę.

Sprawa gimnazjalistki z Książek odsłania ułomności polskiego prawa oświatowego, a szczególnie klasyfikowania uczniów. Choć wszyscy, od dyrektora, przez nauczycieli, po kuratorium i rzecznika praw dziecka, zapewniają, że chcieli dobrze - dziewczynka straciła rok i wiarę w przyjazną szkołę.

<!** Image 2 align=right alt="Image 136597" sub="Dominika Boroch szybko zyskała sympatię koleżanek i kolegów z nowej szkoły. Klasa wybrała ją nawet na swoją przewodniczącą. Zdaniem nauczycieli, nie odstaje w nauce, także jeśli chodzi o matematykę i język angielski. / Zdjęcia: Adam Zakrzewski">- Gdy w czerwcu podałam dyrektorowi mój wniosek o dopuszczenie córki do egzaminu poprawkowego, rzucił tylko okiem i powiedział, że nic z tego. Dziś wiem, że złamał prawo. Jednak włos mu z głowy nie spadł, a moja córka musi powtarzać klasę. Zakpił ze mnie, z dziecka, a potem także z władz oświatowych - Aleksandra Boroch nie kryje rozżalenia. Szczególnie, gdy cytuje ostatnie pismo kuratorium, kończące korespondencję w tej sprawie: „Zapewniamy, że dobro dziecka jest naszym priorytetem”.

Srogie oceny dyrekcji

Dominika Boroch chodziła do drugiej klasy Gimnazjum w Książkach. Nie da się ukryć - od pewnego czasu nie szło jej najlepiej. Słabe oceny miała szczególnie z matematyki i języka angielskiego. Na świadectwie pojawiły się ostatecznie dwie jedynki. 15 czerwca, w dniu, w którym zbierała się rada klasyfikacyjna, matka napisała wniosek o przeprowadzenie egzaminów poprawkowych pod koniec sierpnia. Oparła się na zapisie w rozporządzeniu o promowaniu i klasyfikowaniu uczniów, które mówi, że w „wyjątkowych przypadkach rada pedagogiczna może wyrazić zgodę na egzamin poprawkowy z dwóch obowiązkowych zajęć edukacyjnych”.

<!** reklama>- Kolejna rada, podsumowująca, odbywała się 19 czerwca, sądziłam, że na niej rozpatrzona zostanie nasza prośba - dodaje Aleksandra Boroch. - Jednak dyrektor od razu, samodzielnie zdecydował, że nic z tego nie będzie i nie poddał tego wniosku pod głosowanie.

Jak się ostatecznie okazało: zdaniem kuratorium - popełnił w tym momencie uchybienie, a zdaniem rzecznika praw ucznia - przekroczył w ten sposób swoje kompetencje.

Jednak nim pojawiły się te srogie oceny postępowania dyrekcji gimnazjum, rozwijała się bogata korespondencja, do Książek zawitała kuratoryjna komisja, a czas wakacji nieubłaganie płynął.

<!** Image 3 align=left alt="Image 136597" sub="- Podobno przeinterpretowałem prawo - mówi Krzysztof Buchmiet, dyrektor Gimnazjum w Książkach.">Skarga matki na postępowanie dyrekcji Gimnazjum w Książkach nosi datę 20 lipca. Odpowiedź otrzymała dopiero na początku września. Toruńska delegatura Kuratorium Oświaty pisze w niej, że dopatrzyła się wielu nieprawidłowości i „wnioskuje do dyrektora szkoły o wyznaczenie terminu egzaminu poprawkowego, nie później niż do końca września”.

- Wizytowało mnie kuratorium - przyznaje Krzysztof Buchmiet, dyrektor Gimnazjum w Książkach. - Była pani wizytator i rzecznik praw ucznia. Ich zdaniem, pismo matki z czerwca to tak zwany „wyjątkowy przypadek”, o którym mówi rozporządzenie. Doszli do tego, że moja interpretacja prawa nie zgadza się z ich interpretacją. Podobno przeinterpretowałem prawo.

Dyrektor przyjmując nas w swoim gabinecie wydaje się być absolutnie pewny swego. - Pojawiły się sugestie ze strony kuratorium, by zrewidować poglądy na tę sprawę i dać dziecku szansę. Że podjąłem niefortunną decyzję. No to 4 września zebraliśmy się na kolejnej radzie. Na niej podjęto decyzję, że... nie wyrażamy zgody na egzaminy Dominiki Boroch i na zmianę klasyfikacji z 15 czerwca, gdyż naszym zdaniem nie zaistniał żaden „wyjątkowy przypadek”.

Trzeba dziecku pomóc...

Na marginesie, w statucie Gimnazjum w Książkach nie zapisano, jakie przypadki uznaje się za wyjątkowe.

<!** Image 4 align=right alt="Image 136597" sub="- Dlaczego kuratorium nie doprowadziło do egzaminu?
- pyta Jan Jóźków, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Wąbrzeźnie">- Skoro nie ma tam katalogu takich przypadków, to każde pismo rodzica w sprawie egzaminu należy uznać za „wyjątkowy przypadek” i pójść dziecku na rękę. Dla jego dobra - tłumaczy Andrzej Gralak, rzecznik praw ucznia, który zapewnia, że sprawa poprzez swoje skomplikowanie nabrała wymiaru ogólnopolskiego. - Błędem rodziców, moim zdaniem, było to, że ostatecznie dziewczynkę zabrano do innej szkoły. Gdyby była nadal uczennicą Gimnazjum w Książkach, dałoby się doprowadzić do egzaminów poprawkowych, mimo niechętnej postawy rady pedagogicznej. Tak uważam.

Matka, obawiając się właśnie nieprzychylnych córce nauczycieli, przeniosła ją do Gimnazjum nr 1 w Wąbrzeźnie.

- Można powiedzieć, że nie wytrzymała napięcia. Czemu się zresztą nie dziwię - komentuje dyrektor wąbrzeskiej szkoły, Jan Jóźków. - Gdy pojawiła się tu pierwszy raz, nie mogłem zrozumieć, dlaczego jej córce nie dano w Książkach szansy. W mojej szkole pismo rodzica z wnioskiem o egzamin traktuje się jako oczywisty „wyjątkowy przypadek”. Mało tego, gdy rodzice z różnych powodów nie zdobędą się na jego napisanie, o egzaminy poprawkowe z dwóch przedmiotów wnioskuje wychowawca klasy. Przecież dzieciakowi trzeba dać szansę. Może całe wakacje się pouczy i w sierpniu zda? Zawsze wyciągamy do dziecka rękę.

Dlaczego Dominika Boroch nie powinna zdawać egzaminu poprawkowego?

- A co, muszę odpowiadać? Muszę? Co to w ogóle jest? - wychowawczyni klasy na takie pytanie reaguje agresywnie. Spokojniej zachowują się nauczycielki matematyki i angielskiego. Uczennica, ich zdaniem, nie uzupełniała materiału, kumulowała zaległości i słusznie dostała dwie jedynki. Gdy relacjonuję opinie nauczycieli z Wąbrzeźna, że właśnie z matematyki i angielskiego idzie jej nieźle, nie są wcale zdziwione.

- Nic dziwnego, że teraz się uczy - komentuje wychowawczyni. - Pewnie ją ta sytuacja zmobilizowała.

Ogólnie, dobrze się stało. A przecież najważniejsze jest dobro dziecka.

Dyrektor Buchmiet przyznaje, że kontaktowało się z nim w tej sprawie także biuro Rzecznika Praw Dziecka, „proponowało” dopracowanie i umieszczenie w statucie szkoły listy wyjątkowych przypadków, w których rada pedagogiczna dopuszcza do egzaminów poprawkowych. - Powiedzieli, że pomiędzy 16 a 19 czerwca doszło do zaniechania i że to moja wina - wyznaje z rozbrajającą szczerością. - A ja mam dobrych nauczycieli i daję im autonomię w działaniu.

Nakaz? To niemożliwe

Dyrektor Jan Jóźków z wąbrzeskiego gimnazjum nie ma wątpliwości, że dyrektor z Książek zasłania się gronem pedagogicznym, a głosowanie z 4 września ma ratować mu skórę. - Uważam, że doszło do naruszenia praw dziecka i praw ucznia. Dlaczego kuratorium przez całe wakacje nie stanęło na głowie, by doprowadzić do tego egzaminu?

Może odpowiedź znajduje się w piśmie Aleksandry Boroch właśnie do kuratorium: dyrektor „tłumaczył mi, że gdyby dostał nakaz przeprowadzenia egzaminów, to by je przeprowadził, ale to był tylko wniosek z kuratorium, to oni nie muszą go wykonać”.

- Ale my nie możemy niczego nakazać radzie pedagogicznej! - broni się Zofia Kilanowska, dyrektorka toruńskiej delegatury Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy. - Nasza ocena jest jednoznaczna - skoro matka złożyła wniosek 16 czerwca, powinien być przez radę głosowany 19 czerwca. A skoro dyrektor z Książek nie przedstawił go radzie, dopuścił się uchybienia, bo zadecydował w imieniu rady bez jej opinii. Ogólnie, skoro cała szkoła popełniła uchybienie, sugerowaliśmy, by zaopiniowała sprawę ostatecznie inaczej. Moim zdaniem, ta uczennica w tej sytuacji powinna mieć prawo do egzaminu.

Kuratorium ubolewa

Kuratorium przypomina, że karać nikogo nie może. - My możemy tylko wnioskować do dyrektora o przeprowadzenie egzaminu. On ten wniosek poddał pod głosowanie rady pedagogicznej we wrześniu, a nasza sugestia, by dać dziecku szansę, nie została wysłuchana - tłumaczy szefowa delegatury.

Jej zdaniem, problem nie jest jednostkowy, bo brakuje klarownego rozporządzenia dotyczącego egzaminów poprawkowych.

- Szkoły często nie wiedzą, co uznać za „wyjątkowy przypadek”, umożliwiający udzielenie zgody na poprawkę z dwóch przedmiotów. Stąd takie sytuacje. Jedno jest pewne - za błąd szkoły nie może płacić dziecko, a tak się tu dzieje. Ubolewamy, ale takie kompetencje ma posiadająca autonomię rada pedagogiczna. Przyznaję również, że niezbyt fortunnie sformułowane zostało nasze ostatnie pismo w tej sprawie. Ale uznaliśmy, że na poprzednie pismo matki odpowiedzieć jakoś powinniśmy, a naprawdę jesteśmy pewni, że w tej sprawie zrobiliśmy wszystko, co się dało i dobro dziecka jest naszym priorytetem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska