Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie malowane - toruńskiej malarki wspomnienie o rodzicach

Roman Such
Wystawę prac Małgorzaty Iwanowskiej-Ludwińskiej, autorki dzisiejszej opowieści, można oglądać w Domu Muz przy ul. Podmurnej
Wystawę prac Małgorzaty Iwanowskiej-Ludwińskiej, autorki dzisiejszej opowieści, można oglądać w Domu Muz przy ul. Podmurnej Krystian Góralski
Od piątku w Domu Muz przy ul. Podmurnej można oglądać wystawę dzieł plastycznych Małgorzaty Iwanowskiej-Ludwińskiej, autorki dzisiejszej opowieści.

Wystawę zorganizowano z okazji jubileuszu czterdziestolecia pracy twórczej Małgorzaty Iwanowskiej-Ludwińskiej. Poza rysowaniem, malowaniem pani Małgorzata para się także poezją. Wydany pod koniec ubiegłego roku nowy tomik poświęcony jest ... Chełmionce, toruńskiemu przedmieściu, które na naszych oczach zmienia się błyskawicznie, tracąc swój niepowtarzalny charakter. Także o Chełmionce, ale nie tylko, opowiada ta wyjątkowa wystawa. Życząc Szanownej Jubilatce wszystkiego co najlepsze (weny twórczej nie będziemy życzyć, bo tej ma w nadmiarze przynajmniej na 100 lat plus VAT), sięgamy do Jej wspomnień o rodzicach.
[break]

W dalekiej Żmudzi

Mój ojciec, Wacław Iwanowski był pół Litwinem, pół Polakiem z dalekiej Żmudzi, urodzony w 1895 roku w rodzinnych Stanianach, powiat Rosienie, nad Dubissą.

Czasy młodości ojca przypadły na dwie rewolucje w Rosji w 1905 i 1917 roku. Bardzo wcześnie utracił kontakt z domem rodzinnym, ucząc się najpierw w gimnazjum w Kownie, a potem na wydziale lekarskim akademii w Woroneżu, a następnie w Charkowie. Tak jak wielu rówieśników, uczniów z polskich rodzin, mieszkał w Instytucie dla Bieżeńców, czyli w bursie - założonej przez Tatjanę, siostrę cara Mikołaja II - mającej służyć pomocą uciekinierom z terenów ogarniętych pożogą rewolucji. Gdy ojciec uzyskał dyplom lekarza - wybuchła Polska.

Młody doktor założył mundur i w randze porucznika służył w Korpusie Ochrony Pogranicza w okolicach litewskiej rzeki Mereczanki.

Po zdjęciu munduru, młodziutki doktor wygrał konkurs na stanowisko naczelnego lekarza uzdrowiska Druskienniki, perły zdrojowisk kresowych. Przez dwa kolejne sezony przyjeżdżał tutaj z Wilna na kuracje marszałek Józef Piłsudski. Marszałek zostawił ojcu żartobliwą dedykację: „A ten Wacka, choć detyna, dzielnie leczyć już zaczyna”.

A potem w Ciechocinku

W 1930 roku ojciec otrzymał nominacje na naczelnego lekarza Ciechocinka. Za czasów jego dyrektorowania wyszukano i uruchomiono nowe źródło solankowe; z głębokości 1300 metrów trysnął olbrzymi strumień solanki o temperaturze 35,5 C. Nowa terma umożliwiała leczenie na skalę niewyobrażalną w ówczesnej balneologii.

Wówczas narodziła się myśl pobudowania odkrytego basenu napełnianego gorącą solanką. Znany architekt Romuald Gutt, hydrolog inż. Adam Szniolis przy współpracy dekoratora zieleni Zbigniewa Hellewiga na terenie między tężniami stworzyli cudowny basen solankowy o długości 100 i szerokości 40 metrów. Otwarto kawiarnię, a całość tego wypoczynkowego kompleksu zajmującego 7 ha wieńczyła fontanna na szczycie tarasów schodkowych. Uroczyste otwarcie nastąpiło w czerwcu 1932 r. z udziałem prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego. Odtąd też datuje się świetność Dworku Prezydenckiego na skraju Parku Sosnowego.

Podczas wojny ojciec ponownie założył mundur, brał udział w kampanii wrześniowej, walczył w szeregach ZWZ i AK. W powstaniu warszawskim dowodził plutonem III Kompanii Sztabowej nr 100, słynnej „setce”. Rozkazem Komendy Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej roku został odznaczony Krzyżem Walecznych z Mieczami.
Po upadku powstania wywieziono ojca do obozu pracy koło Essen. Po wyzwoleniu przez Amerykanów objął funkcję szefa służby zdrowia z ramienia PCK na strefę brytyjską. M.in. pomagał tzw. dipisom, Polakom uwalnianym z obozów. Do kraju wrócił jesienią 1946 r. przywożąc pełne wyposażenia dla szpitala w Szczecinie, stanowiącego zalążek tamtejszej akademii medycznej.

Na nowo w kurorcie

Osiadł w Ciechocinku obejmując ponownie stanowisko naczelnego lekarza. Nigdy nie należał do PZPR ani ZBOWiD, co później zaowocowało szykanowaniem jego osoby. W Ciechocinku poznał swoją żonę, moją mamę Annę. Była studentką medycyny, przyjechała na praktykę. W rodzinie opowiadano, że tata oblał ją na egzaminie, aby móc się ponownie spotkać. Mama przez wiele lat była lekarzem i dyrektorem sanatorium „Zachęta”.

Zimą 1969 roku w ciągu dwóch tygodni musieliśmy opuścić służbowe mieszkania. Mając 75 lat ojciec został wyrwany jak stare drzewo z korzeniami ze swego środowiska. Przenieśliśmy się do Torunia do maleńkiego mieszkanka na Osiedlu Tysiąclecia. Ojciec zmarł sześć lat później. Mama pozostaje w mojej pamięci uosobieniem ładu, delikatności, serca, pracowitości, dobrego lekarza. Jej pisane wspomnienia, zapiski, wierszyki, zasuszone w książkach liście, pomagają mi radośniej patrzeć na świat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska