Dyrektor Rubnikowicz w opałach

Dziś rozprawa. Przywrócenia do pracy i finansowej rekompensaty za zwolnienie z Muzeum Okręgowego domaga się Joanna Biela.

<!** Image 2 align=none alt="Image 195740" sub="Marek Rubnikowicz, dyrektor Muzeum Okręgowego [Fot. Jacek Smarz]">Młoda kobieta straciła pracę formalnie na skutek likwidacji stanowiska po zmianach organizacyjnych. Faktycznie jednak, jak dowodzi, pracodawca jej obowiązki powierzył potem komu innemu, tyle że pod zmienioną nazwą.

Pani Joanna jest przekonana, że przełożony po prostu chciał jej się pozbyć z Muzeum. Dlatego złożyła pozew przeciwko miejskiej placówce w Sądzie Pracy. Domaga się przywrócenia do pracy i finansowej rekompensaty.

Dziś o godzinie 9.00 - rozprawa. Zapewne nie ostatnia. Na tej Marek Rubnikowicz, dyrektor Muzeum Okręgowego w Toruniu zeznawać jeszcze nie będzie.

Joanna Biela jest kolejnym pracownikiem tej miejskiej placówki, który zdecydował się wkroczyć na drogę sądową. Przypomnijmy, że w maju ubiegłego roku proces o bezprawne zwolnienie wygrała Dorota Swobodzińska. W Dziale Promocji i Wydawnictw zajmowała się m.in. zlecaniem druku. Wypowiedzenie otrzymała w lutym, pół roku przed końcem umowy.

<!** reklama>To była kolejna umowa zawierana z pracodawcą. Przy pierwszej podpisała oświadczenie, że może zostać zwolniona przed terminem z dwutygodniowym wypowiedzeniem. W drugiej jednak takiej klauzuli nie było. A bez niej nie można było rozwiązać z nią umowy przed upływem okresu, na jaki była zawarta.

Sąd Pracy przyznał jej rację i nakazał Muzeum Okręgowemu w Toruniu wypłacenie jej 6 tysięcy złotych odszkodowania.

W 2009 roku natomiast sprawę z placówką wygrał Wojciech Sławiński. Za naruszenie zasady równego traktowania w zatrudnieniu przyznano mu 3 tys. zł odszkodowania. Wojciech Sławiński próbował łączyć pracę w Muzeum z wykładami na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Według sądu dyrektor Marek Rubnikowicz utrudniał mu wykonywanie obowiązków na KUL.

Przypomnijmy, że nie tylko te sprawy sądowe psują wizerunek muzeum. W zeszłym roku pracownicy alarmowali inspekcję pracy, radnych, a także media, że są mobbingowani.