<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/wojciechowska_narloch_justyna.jpg" >I znów miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle. Wprowadzona z wielkim szumem tak zwana ustawa żłobkowa dała zielone światło dla alternatywnych form opieki nad najmłodszymi.
Punkty dla dzieci można otwierać nawet w prywatnych domach czy mieszkaniach. Celem ustawodawcy było przede wszystkim ułatwienie życia rodzicom borykającym się z brakiem miejsc w żłobkach i przedszkolach. Nowe przepisy miały ułatwić też zakładanie kolejnych placówek, wprowadziły nieistniejące wcześniej w prawie formy opieki.
<!** reklama>Niestety, tu szansę dla siebie zobaczyli również ci, którzy po prostu chcą zarobić. Jak przysłowiowe grzyby po deszczu powstawać zaczęły prywatne kluby, punkty opieki, akademie dla maluchów. I choć w nazwie nie mają one słów „przedszkole” czy „żłobek”, to de facto tego rodzaju usługi oferują.
Funkcjonują jak każda działalność gospodarcza - na przykład sklep z odzieżą czy warzywniak - i nie podlegają żadnym rygorom ze strony instytucji upoważnionych do kontroli. Nie są zarejestrowane jako przedszkola czy żłobki, więc nie ma nad nimi odpowiedniego nadzoru. Nikt nie kontroluje fachowości kadry, jedzenia podawanego dzieciom czy warunków, w których spędzają one czas.
Taki przypadek z Wrocławia nagłośniły media. Dzieci karmiono zepsutym jedzeniem, krępowano je i znęcano się nad nimi. Placówki będącej prywatnym, nieoficjalnym żłobkiem nikt nie sprawdzał. Urzędnicy nawet nie mieli pojęcia, że pod danym adresem prowadzona jest działalność opiekuńcza.
Bądźmy więc czujni, bo niewykluczone, że podobne dramaty rozgrywają się gdzieś w pobliżu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?