Pielęgniarki to najliczniejsza grupa zawodowa narażona na niebezpieczeństwo. O tym, że może być to niebezpieczeństwo śmiertelne świadczy tragiczna historia Katarzyny Zawady, pielęgniarki ze szpitala zakaźnego w Toruniu i dwóch innych - podkreśla Tomasz Krzysztyniak, przewodniczący Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Toruniu.
Polecamy
Jak przekazuje samorząd pielęgniarski, w Polsce zakażeniu koronawirusem uległo już 251 pielęgniarek. Trzy zmarły.
Trzy pielęgniarki, trzy dramaty
Pierwszą zmarłą polską pielęgniarką z powodu COVID-19 była Grażyna Krawczyk z Kozienic (woj. mazowieckie). W wielkanocny poniedziałek wieczorem kobieta pojechała na swój dyżur do Szpitala Powiatowego w Kozienicach. Kiedy następnego dnia zasłabła podczas wykonywania obowiązków służbowych, zdecydowano o pozostawieniu jej na oddziale.
Pani Grażynie trzykrotnie wykonano test na obecność koronawirusa i dopiero ostatni wynik okazał się pozytywny. Lekarz prowadzący uznał, że najlepiej będzie przetransportować ją do jednoimiennego szpitala zakaźnego w Warszawie. Niestety, w trakcie transportu doszło do drastycznego załamania stanu zdrowia pielęgniarki. Mimo godzinnej reanimacji, Grażyna Krawczyk zmarła. Miała 59 lat. To był 21 kwietnia.
Do kolejnej tragedii doszło na początku maja. 5 maja szpital w Zawierciu poinformował ze smutkiem o śmierci swojej pielęgniarki Doroty Głuchowskiej. Kobieta była zarażona koronawirusem i przez dwa tygodnie walczyła o życie w szpitalu we Wrocławiu. Niestety, walkę tę przegrała, choć starano się ze wszystkich sił ocalić jej życie.
"Będąc na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem, poniosła najwyższą cenę. Do końca żywiliśmy nadzieję, że wygra tę walkę. Zdecydowaliśmy się otoczyć panią Dorotę opieką w ośrodku o najwyższym stopniu referencyjności i możliwościach terapii, których jako szpital powiatowy nie mogliśmy wdrożyć. Lekarze z wrocławskiego szpitala bez wahania odpowiedzieli na naszą prośbę i przez niemal dwa tygodnie nie ustawali w wysiłkach, aby pokonać chorobę. Wiemy, że zrobili wszystko, co było w ludzkiej mocy" - podkreślił w komunikacie szpital w Zawierciu.
Trzecią zmarłą pielęgniarką była 52-letnia Katarzyna Zawada z Torunia, która praktycznie całe swoje życie zawodowe związana była z miejscowym szpitalem zakaźnym. Pracowała tutaj od lat 80. "Niezwykle oddana pracy i pacjentom, serdeczna, wyjątkowa" - tak wspominają ją koleżanki i koledzy. Torunianka zmarła w jednoimiennym szpitalu zakaźnym w Grudziądzu.
Są odznaczenia. Będą renty?
"Przywrócić cierpiącym nadzieję" - to nazwa odznaczenia w formie statuetki, którymi pośmiertnie odznaczone zostały trzy zmarłe pielęgniarki. Taką uchwałę podjęła 18 maja Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych. To piękny gest, zgodny z oczekiwaniami środowiska medycznego.
Jest też jednak sprawa przyziemna, finansowa, którą z własnej inicjatywy nagłośnił poseł Arkadiusz Myrcha (PO-KO) z Torunia. Zaraz po śmierci toruńskiej pielęgniarki, 12 maja, wystosował drogą elektroniczną wniosek do premiera Mateusza Morawieckiego o przyznanie rodzinie zmarłej Katarzyny Zawady renty specjalnej. Wnioskował w formie tzw. interwencji poselskiej. Po ponad 2 tygodniach poseł nie ma informacji o tym, co się z jego wnioskiem stało. Dziś (01.06) obiecał nam, że dopyta o jego losy. - Muszę się przypomnieć - mówi parlamentarzysta.
Okręgowa Rada Pielęgniarek i Położnych w Toruniu w pełni wniosek popiera i to w odniesieniu do wszystkich zmarłych pielęgniarek. Jak zaznacza jednak jej przewodniczący, pod warunkiem, że spełnione są formalne wymogi (np. wiek dzieci zmarłej).
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?