O Toruniu, a konkretnie Podgórzu, Rudaku, Stawkach i Glinkach, zrobiło się ostatnio głośno w Australii. Pod koniec kwietnia w tamtejszym „Guardianie”, jednej z największych i najważniejszych gazet na antypodach, została opisana historia Petera Walkera, który w toruńskim Forcie XV szukał klucza ukrytego tam podczas okupacji przez jego dziadka. Artykuł był pokłosiem poświęconej Toruniowi konferencji, w której wzięli udział m.in. członkowie australijskiego rządu.
[break]
- Ponad rok temu razem z żoną nawiązaliśmy kontakt ze stowarzyszeniem weteranów australijskiego korpusu medycznego, którego członkowie byli przetrzymywani podczas wojny w hitlerowskim obozie jenieckim na lewym brzegu Wisły - mówi Paweł Bukowski, toruński przewodnik, znany Czytelnikom „Nowości” chociażby z „Albumu rodzinnego”, gdzie opisywał historie więźniów z antypodów. - Zareagowali z wielkim entuzjazmem, korespondencja się więc rozwijała, aż doczekaliśmy się wizyty wnuka Jacka Walkera, jednego z jeńców Fortu XV.
Australijczyk przyjechał zwiedzić miejsca związane ze swoim przodkiem, który ekspedycją na drugi koniec świata kierował przez internet. Ponad 90-letni weteran idzie z duchem czasu, komputer nie ma przed nim tajemnic, wspomniał więc swojemu wnukowi oraz jego przewodnikom o wytrychu schowanym podczas wojny pod oknem celi w forcie. Poszukiwacze trafili we wskazanym miejscu na jakiś kawałek skręconego drutu, po ponad 70 latach trudno było jednak stwierdzić, czy przy jego pomocy można się było podczas wojny dostać do komórki z kartoflami, z których zresztą jeńcy pędzili wtedy bimber.
Po powrocie Peter Walker opowiedział o swoich wrażeniach z podróży. Jego dziadek najpierw się wzruszył, a później postanowił działać. Ponieważ był pracownikiem jednego z australijskich uniwersytetów, wspólnie z kolegami zorganizował konferencję naukową.
- Australijczyków ogromnie interesuje ich wojenna historia, na konferencji zjawiło się więc 300 osób, w tym przedstawiciele rządu - dodaje Paweł Bukowski.
Między nimi znalazł się sam premier Australii. On zatem już wie, czym był niemiecki obóz jeniecki w Toruniu, nam tymczasem historia ta jest w zasadzie całkowicie obca. Na lewym brzegu Wisły próżno szukać tablic informacyjnych czy drogowskazów, zresztą dokąd by one miały prowadzić? Muzeum, w którym można by było zmieścić pamiątki po ponad 60 tysiącach jeńców, również brakuje. Jedyna taka placówka działa w Forcie XIII, gdzie trzymani byli Brytyjczycy, powstała ona jednak jedynie dzięki uporowi i zaangażowaniu Mariana Rochnińskiego, badacza militarnej przeszłości miasta. Na mapie Torunia obóz nie istnieje. Poza cmentarzem żołnierzy radzieckich, nie ma nawet miejsca, w którym można położyć kwiaty. Zainteresowanych tymczasem przybywa. - Ostatnio mieliśmy gości z Kanady, Australii, Ukrainy - mówi Piotr Olecki z Muzeum Historyczno-Wojskowego w Toruniu. - Potomkowie jeńców zgłaszają się praktycznie co tydzień i jest ich coraz więcej.
Najwyższy czas się o tych gości zatroszczyć, tym bardziej, że dzięki nim Toruń może tylko zyskać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?