Absurdy w oświatowej polityce kadrowej: jest praca dla emerytów, zatrudnienie tracą młodzi

Temat polityki kadrowej w toruńskiej oświacie od lat uparcie drąży Zbigniew Ernest, radny PiS.
[break]

- Buntuję się przeciwko temu, że miejsca młodym zajmują emeryci. Nie godzę się też na to, by ktoś miał prawie dwa etaty, a inny był bez pracy - mówi „Nowościom”.

- Tu wielki błąd popełniają niektórzy dyrektorzy szkół odpowiadający za zatrudnienie oraz władze samorządowe, które nie chcą się z tym problemem zmierzyć.

Z naszych informacji wynika, że w toruńskich placówkach podległych miastu w zakończonym właśnie roku szkolnym pracowało 79 nauczycieli, których łączny wymiar etatu przekraczał 1,5. To oznacza, że blokowali oni około 40 etatów.

- Takich sytuacji nie ma w obrębie jednej szkoły. Nie zaakceptujemy żadnego arkusza organizacyjnego, w którym jeden nauczyciel będzie miał więcej niż 1,5 etatu - zapewnia Janusz Pleskot, dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Torunia. - Tu chodzi o nauczycieli, którzy łączą pracę w kilku różnych placówkach. Jeśli znajdą dodatkowe zatrudnienie, my nie możemy im niczego zakazać.

Na tym jednak nie koniec kadrowych rewelacji. W toruńskich placówkach oświatowych w roku szkolnym 2013/2014 pracowało 120 osób, które nabyły prawa emerytalne. Co ciekawe, prawie wcale nie ma ich w przedszkolach, niewiele jest ich w podstawówkach, ale już w liceach ogólnokształcących to 32 osoby. W szkołach zawodowych natomiast pracę miało 33 emerytów.

- Nie mamy żadnych narzędzi, żeby kogokolwiek przymusić do zakończenia kariery zawodowej. Tego rodzaju wypowiedzenie wręczone przez dyrektora to sprawa przegrana w sądzie i zarzut dyskryminacji ze względu na wiek - dodaje Janusz Pleskot.
Osoba z uprawnieniami emerytalnymi, która nadal pracuje zawodowo, może zarobić o 500-600 zł więcej, niż by wynosiło jej comiesięczne świadczenie z ZUS.