Rozmowa z JERZYM MAKULĄ, siedmiokrotnym mistrzem świata oraz trenerem kadry narodowej w akrobacji szybowcowej.
Polacy osiągają zdumiewające wyniki latając na szybowcach. Z czego to wynika?
W lotnictwie zawsze byliśmy dobrzy. I to już od lat międzywojennych, gdy Franciszek Żwirko ze Stanisławem Wigurą wygrali międzynarodowe zawody „Challenge” w 1932 roku. Polacy zbudowali najlepsze konstrukcje samolotów i szybowców na świecie. Rozwijaliśmy się niesamowicie, a nasi piloci byli wciąż na topie. Wystarczy przytoczyć historyczny przykład bitwy o Anglię, gdzie garstka pilotów rywalizowała nie na punkty, ale w walce na śmierć i życie. Od czasów wojny do teraz - wciąż wygrywamy jakieś zawody. Statystycznie zawsze jesteśmy w czołówce. O polskiej szkole latania mówiło się najlepiej od wielu lat. Teraz to się trochę zmieniło. Wymagania są bowiem coraz mniejsze, bardziej demokratyczne.
Co to znaczy?
Dziś każdy może sobie kupić samolot i nim latać. Kiedyś tak nie było. Selekcja pilotów była ogromna. Ci, którzy przeszli przez to sito, wciąż osiągają wysokie noty i zdobywają dla Polski medale. Akrobacja szybowcowa jest jak akrobatyka sportowa i łyżwiarstwo. Liczba powtarzalnych ćwiczeń daje szansę na pozytywny wynik. To znaczy, że musimy dużo trenować, a co za tym idzie musimy mieć pieniądze na to latanie. My robimy to ciągle wyrywając swój wolny czas. Poza domem i pracą. Warto wspomnieć, że polskie konstrukcje do akrobacji szybowcowych - swift i fox - zdominowały światowy rynek. Innych nie ma. I tylko te dwie pojawia się 22 lipca na lotnisku Aeroklubu Pomorskiego w ramach rywalizacji o tytuł mistrza świata.
Cała rozmowa w poniedziałkowym wydaniu "Nowości".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?