Będzie lepiej. Jak zawsze

Czasami brzmi to nawet zabawnie, gdy np. w radiu TOK FM dziennikarka wygaduje coś o „Czerniejewicach pod Toruniem”, ale generalnie sytuacja jest mało zabawna.

Kiedyś zdarzało się latem, że korek przed wjazdem do Torunia od północy na starej „jedynce” zaczynał się na wysokości Chełmży. Wtedy różni mądrzy od polskich dróg tłumaczyli, że jak będzie autostrada, to będzie lepiej. Dziś autostrada jest, a i tak trzeba stać. Torunianie sunący znad morza jakoś sobie poradzą, choćby zjeżdżając w Turznie, ale nieszczęśnicy jadący w głąb kraju tkwią w zatorach przed punktem poboru opłat Nowa Wieś. I dziś znów nas pocieszają: będzie nowy system poboru opłat - będzie lepiej. Za dwa, cztery czy za dziesięć lat? Nie wiadomo.

Najbardziej irytuje, że korki to nie trzęsienie ziemi, to naprawdę da się przewidzieć. Jeśli pani w okienku kasuje średnio dwa samochody na minutę - tak wylicza nasza ulubiona generalna dyrekcja od dróg - to przy sześciu budkach w miarę płynnie przejechać może 17 280 aut na dobę. Tylko że już w lipcu zeszłego roku - jak informował koncesjonariusz firma GTC - natężenie dobowe sięgnęło poziomu 50 tys. aut! I to zanim jeszcze A1 dosięgła Łodzi, a A2 połączyła Łódź z Warszawą, przez co na „jedynkę” wlewa się gigantyczny potok aut z dwóch największych polskich aglomeracji.

Nie ma siły, zatory muszą być. O czym myśleli fachowcy z GTC i GDDKiA, że jakoś to będzie? No i jest. Jak zawsze.