Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liderka Erbel wie, nawet gdy nie wie

Redakcja
Autoryzacja jest poręcznym narzędziem do tuszowania wpadek i do pudrowania rzeczywistości dla tych, których dziennikarze łapią na niekompetencji, nieprzygotowaniu czy zwykłym laniu wody.

W przezabawny sposób przypomniał o osobie prawny potworek, zwany obowiązkiem autoryzacji. Gdy marszałek Sikorski najpierw chlapnął o tym, że prezydent Putin miał proponować premierowi Tuskowi rozbiór Ukrainy, i gdy zrobił się wokół tego medialny cyrk, Sikorski próbował tłumaczyć, że jego wypowiedź dla amerykańskiego serwisu politico.com była nieautoryzowana. Autor tego tekstu, Ben Judah, zatweetowal, że jeśli dobrze rozumie, autoryzacja to stosowany w Polsce system sprawdzania wypowiedzi przez jej autora przed publikacją, ale on czegoś takiego nie stosuje. Pewnie, że nie stosuje, bo coś takiego to nasza specjalność. W innych krajach szczęśliwie takiego obowiązku nie znają. Prawie jednocześnie wypłynął inny kwiatek. „Gazeta Wyborcza” opublikowała obszerną, bardzo ciekawą rozmowę z Joanną Erbel, kandydatką Partii Zielonych na prezydenta Warszawy. Wywiad świetnie pokazał, jak bardzo zielona kandydatka jest zielona w wielu kluczowych dla miasta sprawach, i jak bardzo jest odstrzelona od problemów zwykłych warszawiaków. Już to samo w sobie jest niespodzianką, bo „GW” i inne agorowe media przyzwyczaiły nas do zachwytów nad „aktywistami miejskimi” z „nowych ruchów miejskich”. Najciekawsze jest jednak to, że „GW” zdecydowała się na krok prawnie niewątpliwie wątpliwy, ale bardzo pouczający. Otóż wobec - jak twierdzi redakcja - wypaczenia wymowy wywiadu podczas autoryzacji, gazeta opublikowała w wersji papierowej wywiad w wersji pierwotnej, nieautoryzowanej, a na swej stronie online zawiesiła wersję autoryzowaną przez liderkę miejską Erbel. Dzięki temu można sobie porównać. Na przykład pytana, czy wie, ile w warszawskich żłobkach i przedszkolach brakuje miejsc, w wersji nieautoryzowanej, czyli szczerej, panna Erbel z rozbrajającą szczerością odpowiada: „Niestety, nie wiem dokładnie”. Ale już w wersji autoryzowanej odpowiedź brzmi: „Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, jak wielu miejsc brakuje”. Prawda że ładnie? W innym miejscu, pytana o to, ile nowych szkół chciałaby wybudować i za co, odpowiada: „Przyznaję, nie mamy w tej chwili dokładnie rozpisane, gdzie i ile nowych miejsc w szkołach chcielibyśmy tworzyć”. Przed autoryzacją liderka Erbel nie wie, no bo nie mają jeszcze rozpisane, ale już po autoryzacji odpowiada tak: „To nie jest właściwy moment, żeby podawać dokładne dane...”. Przy takim talencie w odwracaniu kota ogonem, wróżymy pannie Erbel świetlaną przyszłość w polityce.
Dobrze to pokazuje bezsens autoryzacji, która na żądanie cytowanego jest w Polsce obowiązkowa. Nie stanowi ona żadnego zabezpieczenia przed dziennikarską nierzetelnością, bo jeśli dziennikarz jest szują, to, jeśli zechce, i tak zmanipuluje wypowiedź, np. zamiast dosłownego cytatu publikując omówienie wypowiedzi, które już artykułowi 14. prawa prasowego o autoryzacji nie podlega. Jest za to autoryzacja poręcznym narzędziem do tuszowania wpadek i do pudrowania rzeczywistości dla tych, których dziennikarze łapią na niekompetencji, nieprzygotowaniu czy zwykłym laniu wody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska