[POŻAR] Strażacy: ogień w bloku zaprószyli nieletni

[break]
Zgłoszenie o pożarze przy ulicy Olsztyńskiej 116 toruńscy strażacy przyjęli w nocy z sobotę na niedzielę o godz. 3.46. Już po pięciu minutach trzy ich wozy bojowe były na miejscu.

Troje do szpitala

- Paliła się rozdzielnia elektryczna wraz z licznikami. Strażacy ugasili ogień, ale musieli też zająć się bardzo silnie zadymiona klatką schodową. Dym był gęsty, czarny i toksyczny od izolacji przewodów. Przedostawał się do mieszkań. Klatkę oddymiliśmy dzięki otwarciu włazu dachowego i użyciu wentylatora. Akcja trwała ponad dwie godziny - relacjonuje Andrzej Seroczyński, rzecznik toruńskich strażaków.

PRZECZYTAJ:[POŻAR] Nocny koszmar i dni bez prądu. Pomocy!

Na miejscu błyskawicznie pojawiła się też karetka pogotowia. - Decyzją ratowników troje małych dzieci przewieziono do szpitala - dodaje rzecznik.

Strażacy dokładnie, za co zresztą bardzo dziękują lokatorzy, sprawdzili wszystkie mieszkania w bloku. Musieli ustalić, czy tam, gdzie nie mogli się dostać, nikogo nie było, bo może po prostu wyjechał na 1 listopada.

- Powodem pożaru było zaprószenie ognia przy rozdzielni przez osoby nieletnie. Taka przynajmniej przyczynę odnotował dowódca akcji gaśniczej - zaznacza Andrzej Seroczyński.

Pokrywa się to z relacjami lokatorów bloku przy ul. Olsztyńskiej 116.

- Dobrze wiemy, kto przyczynił się do tego pożaru - mówią mieszkańcy. - Dziwi nas tylko bardzo, że do teraz nie pojawiła się u nas policja, że nikogo z nas nie przesłuchano. Nie wiemy też, czy chcą zabezpieczyć jakieś ślady i czy można wysprzątać klatkę schodową. W nocy, w trakcie pożaru, policja stała przed blokiem. Jeden funkcjonariusz palił papierosa, a drugi pytał strażaków, kiedy skończą.

W nocy policja stała pod blokiem. Jeden policjant palił papierosa, a drugi pytał strażaków, kiedy skończą. - Lokatorzy bloku nr 116

Kiedy reporterzy „Nowości” wczoraj pytali policję o pożar, najpierw usłyszeli, że takiego nie było. Miało dojść tylko do zwarcia instalacji elektrycznej i zadymienia klatki. Sytuacja się zmieniła, gdy ZGM złożył oficjalne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. - Powołamy biegłego i będziemy wyjaśniać, czy doszło do podpalenia - przekazała Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.

Dla lokatorów najważniejsze jest teraz, kiedy znów będą mieli prąd. Od pożaru nie mają światła i nie mogą niczego ugotować. Najbardziej żal dzieci.

Klatka do remontu

- W poniedziałek od rana ekipa postara się tymczasowo podłączyć prąd - zapewnia Karolina Wojciechowska, rzecznik Zakładu Gospodarki Miejskiej w Toruniu. - Ale potrzebna jest nowa rozdzielnia (koszt ok. 20 tys. zł) oraz remont klatki. Spaliły się też lampy i instalacje. Jeśli chodzi o sprzątanie, to CISTOR właśnie wysłał do bloku panią sprzątaczkę. Szkodę zgłosiliśmy do naszego ubezpieczyciela.

FAKTY: MOPR zaspał. Dlaczego?

Pożar wydarzył się z soboty na niedzielę. MOPR dowiedział się o nim w... poniedziałkowe południe, od reporterów „Nowości”.

- Nie poinformowała nas o nim ani policja, ani straż. Podobno informację SMS-em wysłał nam Tadeusz Wierzba, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta, ale ona nie dotarła. Prawdopodobnie dlatego, że SMS wysłał pod stary numer telefonu należący do byłej już dyrektor Kazimiery Janiszewskiej. Trzeba zmienić procedurę - mówi Olga Okrucińska, rzecznik MOPR-u. - Zaraz po informacji z „Nowości” na ulicę Olsztyńską pojechali pracownicy socjalni i psycholog (z myślą szczególnie o dzieciach). Otworzyliśmy również świetlicę, w której jest kuchenka. Dzięki temu mieszkańcy bloku będą mogli zagrzać sobie wody na herbatę czy podgrzać jedzenie.