Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moc bieszczadzkiej wspólnoty

Maciej Koprowicz
Bartosz Chodorowski: - W Bieszczadach jest wiele fascynujących zakątków
Bartosz Chodorowski: - W Bieszczadach jest wiele fascynujących zakątków archiwum
Rozmowa z Bartoszem Chodorowskim, redaktorem naczelnym Radia Sfera UMK, miłośnikiem bieszczadzkich wędrówek

Jest takie popularne powiedzenie: „A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady?”. Te góry stały się ulubionym miejscem azylu i wytchnienia od zgiełku wielkich miast...
Coś w tym jest. Jeżdżę w Bieszczady od kilkunastu lat i zauważam, że stały się bardzo modne - między innymi dzięki serialowi „Wataha”. Spotykam tam wielu ludzi, którzy mają superpracę w mieście, ale wyjeżdżają w góry, by być bliżej natury. Przenikają bieszczadzką atmosferą, ale też wnoszą dużo od siebie - zaczynają prowadzić warsztaty kulinarne czy zajęcia jogi. W ten sposób tworzą nową jakość Bieszczad.
A czego Pan szuka w Bieszczadach?
Nie ukrywam, że dla mnie najważniejsza jest atmosfera, którą tworzą tam ludzie. Jestem miłośnikiem Przystanku Woodstock i w Bieszczadach mam wrażenie, jakbym był na całorocznym Woodstocku. Czuje się tam energię i wspólnotę. Człowiek nie boi się przysiąść z kubkiem do zupełnie nieznajomej osoby i zacząć rozmawiać.
Czy dotyczy to przybywających turystów, czy również autochtonów?
Tam wszyscy są, tak naprawdę, napływowi. Bieszczady to miejsce, które w swojej historii ma wiele burzliwych wydarzeń i to chyba decyduje o duchu tej krainy. One kształtują ludzi. Żyjąc na tak wielkich przestrzeniach uczysz się, że trzeba pomagać innym. Mieszkańcy gór to ludzie otwarci, sympatyczni - tacy do rany przyłóż. Nigdy nie spotkałem się tam z żadną wrogością. Zdarzało się, że nocowałem w schronisku za darmo, bo polubił mnie gospodarz. Trudno to sobie wyobrazić w na przykład w Zakopanem.
Patrząc na poświęcone tym górom piosenki, wiersze i książki można stwierdzić, że to miejsce, które sprzyja osobom o artystycznej duszy - aż chce się tworzyć...
To prawda. Ja przez wiele lat unikałem grania na gitarze, ale gitary są tam wszechobecne, więc i ja zacząłem grać przy ognisku. Mało tego - w Bieszczadach zacząłem rzeźbić. Żyje tam wielu lokalnych rzeźbiarzy, więc bez poczucia wstydu można nazbierać kory i próbować dłubać scyzorykiem - nawet jeśli efekty są mizerne. W Bieszczadach poznałem zespół muzyczny z Poznania. Dziewczyny wychodziły świtem na skały i - mając przed sobą ogromną przestrzeń po sam horyzont - śpiewały słowiańskie pieśni. Nieprawdopodobnie to brzmiało, gdy echo niosło śpiew po dolinach. Chyba nigdzie indziej nie można tego doświadczyć.
Bieszczady kojarzą się też z dziewiczą przyrodą. Uchodzą za ten skrawek Polski, gdzie można być najbliżej natury...
Po wojnie, gdy dotychczasowych mieszkańców stąd wysiedlono w wyniku akcji „Wisła”, wszystko zarosło. Nie było nic - dróg, domów i ludzi, jedynie las. Dopiero pod koniec lat 50. zaczęli wracać ludzie, ale wciąż można znaleźć tu miejsca nieskalane ludzką ręką. Wystarczy odejść od popularnych szlaków, by znaleźć wiele fascynujących zakątków.
Ma Pan w Bieszczadach takie swoje ulubione miejsce?
Jest taka wieś, której... tak naprawdę nie ma. Kiedyś nazywała się Caryńskie, ale została opuszczona. Prawie nikt tam nie zagląda, w dolinie panuje całkowita cisza i spokój. Niegdyś było tam kilkaset domów, a teraz można znaleźć tylko resztki cegieł między zdziczałymi drzewami. Z innych ciekawych miejsc mogę też polecić Małą i Wielką Rawkę. Wspaniale spędza się również czas w okolicach Komańczy - jest tam urocze schronisko Smolnik, położone niedaleko lotniska. Ludzie przylatują tam samolotami! Zdecydowanie warto też zajrzeć do słynnego schroniska Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. Bardzo dziwne miejsce, nie ma tam prądu ani ciepłej wody. Prowadzi je od kilkudziesięciu lat Lutek Pińczuk. Niezłomny facet, który ma swoje humory, ale to człowiek legenda.
Zamykając wątek dzikiej przyrody - zdarzyło się Panu spotkać niedźwiedzia?
Ludzie bardzo często kojarzą Bieszczady z wilkami albo niedźwiedziami, ale tak naprawdę, żeby je spotkać trzeba mieć szczęście - nie pecha, tylko szczęście. Te zwierzęta nie atakują ludzi. Żeby narazić się niedźwiedziowi, trzeba by chyba wejść mu do gawry. Są ludzie, którzy całe życie szukają spotkania z nim. Ja niedźwiedzia nie spotkałem, ale kiedyś bardzo przestraszyłem pana, który mnie z nim pomylił. Moja fizjonomia w żadnym razie nie przypomina misia, więc było to bardzo zabawne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska