Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tenisiści wrócili z dalekiej podróży. I mają historyczny sukces

Karol Piernicki
Konishi Kaii (z prawej) przypieczętował zwycięstwo swojej ekipy w drugim meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów
Konishi Kaii (z prawej) przypieczętował zwycięstwo swojej ekipy w drugim meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów Gerard Szukay
Nasi pingpongiści stali się autorami największego sukcesu polskiej męskiej drużyny w rozgrywkach europejskich. Awansowali do półfinału Ligi Mistrzów.

Zawodnicy mistrza Polski byli przed rewanżem we własnej hali w zdecydowanie lepszej sytuacji, bowiem na wyjeździe wygrali 3:1. Do pełni szczęścia brakowało dwóch pojedynczych wiktorii. Mimo to przed drugim meczem w obozie ASTS Olimpii-Unii panował spokój i nie było hurraoptymizmu.

- Jak się za wcześnie myśli o półfinale, to potem łatwo jest w nim nie zagrać - podkreśla Piotr Szafranek, szkoleniowiec grudziądzkiego zespołu.

Goście - niemieckie FC Saarbruecken - przyjechali do Grudziądza mocno zmotywowani i liczyli, że odwrócą losy ćwierćfinału. W ich szeregach pojawił się Francuz Adrien Mattenet. Lider Bundesligi zagrał va banque. Postawił na takie ustawienie składu, które miało dać triumf 3:0, a w efekcie awans.

Misternie przygotowany plan mógł wypalić. Na otwarcie do boju ruszyli bowiem liderzy swoich ekip. Konishi Kaii wygrał pierwszego seta z Portugalczykiem Tiago Apolonią.

Drugiego jednak przegrał na przewagi, a w dwóch kolejnych też był nieco gorszy od rywala. Ten dał zatem pierwszy punkt swojej drużynie. Po chwili podwyższył Bojan Tokic. Zawodnik ten przed tygodniem zawiódł, dwukrotnie przegrywając. Tym razem ograł 3:0 Ukraińca Yaroslava Zhmudenkę. W każdej z partii przewaga Słoweńca była niezbyt duża, ale jednak była.

Po tym, jak FC Saarbruecken wyszło na prowadzenie 2:0, zaczęło być gorąco. Stało się pewne, że Wang Yang będzie musiał pokonać Matteneta, by utrzymać zespół przy życiu. Chińczyk ze słowackim paszportem zafundował jednak fanom i kolegom z drużyny istny horror. Najpierw wygrał do dwóch, potem do ośmiu. W trzecim secie reprezentant gospodarzy miał też wszystko pod kontrolą. Prowadził 8:4. Wówczas jednak siedem piłek z rzędu padło łupem rywala i graliśmy dalej. Mattenet obronił też setbola w czwartej odsłonie, doprowadzając do remisu 2:2. W piątym secie więcej zimnej krwi udało się zachować Yangowi. Wygrał 11:9, wykorzystując trzecią piłkę meczową.

Sytuacja zmieniła się diametralnie. Teraz to grudziądzanom - z uwagi na korzystny bilans setów - brakowało tylko tego, by wygrać dwa sety. A do stołu podszedł japoński lider miejscowych oraz Tokic. W pierwszej potyczce górą był Konishi, który także i teraz potwierdził klasę. Wygrał dwa sety i... odebrał Niemcom ochoty na dalszą rywalizację. Słoweniec skreczował, oddając triumf 3:0 przeciwnikowi, a Apolonia w ogóle na koniec nie podszedł do stołu, przez co zapisano walkowera na korzyść ASTS Olimpii-Unii, która triumfowała 3:2 i jest w najlepszej czwórce w Europie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska