Kasy zapomogowo-pożyczkowe nie podlegają pracodawcom, ale są dobrem wspólnym pracowników. Tak naprawdę to nadmierne zaufanie pracowniczych komisji i związków zawodowych (jeśli takie działają) powodują, że księgowe złodziejki mogą latami okradać załogę.
Podgląd w Wodociągach
- U nas kasa odbudowała się dość sprawnie. Liczy sobie dziś około 50 członków. Ma płynność finansową. Spółka opłaca księgową, która nad nią czuwa. Bilansy sporządzane są regularnie, nowy zarząd czuwa, a księgi ujęte są w ogólnym systemie. A to oznacza, że jest tak zwany podgląd - wylicza zmiany Łucjan Pluciński, wiceprezes Toruńskich Wodociągów.
Tutaj w roku 2007 odkryto brak w kasie ok. 80 tys. zł. Pieniądze przywłaszczyła sobie księgowa Teresa W., natychmiast po odkryciu braku zwolniona dyscyplinarnie. To nie był jednorazowy skok na kasę. Proceder trwał latami.
W szpitalu pod nadzorem
W lecznicy przy ulicy Batorego brak pieniędzy w kasie pracowniczej, a także w funduszu socjalnym odkryto na początku 2013 roku.
PRZECZYTAJ:Księgowe kradły, pracownicy zostali na lodzie
- W związku z przygotowaniami do wprowadzenia elektronicznej księgowości funduszu socjalnego i kasy zapomogowo-pożyczkowej kontrolowaliśmy ten zakres. Zaczęły nas zastanawiać pewne braki. Okazało się, że słusznie. Tak zwana papierowa księgowość umożliwiła pracownicy kradzież - mówiła nam Krystyna Zaleska, dyrektor Specjalistycznego Szpitala Miejskiego.
Barbara L. pracowała w lecznicy od 1993 roku. Zatrudniona była na stanowisku księgowej ds. kosztów i rozliczeń kasowych. Po odkryciu kradzieży została dyscyplinarnie zwolniona.
Wyrok w sprawie kobiety zapadł w marcu 2015 roku. Sąd orzekł, że 58-letnia Barbara L. winna jest przywłaszczenia pieniędzy z kasy zapomogowo-pożyczkowej i funduszu socjalnego. Wymierzył jej karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu i 400 zł grzywny. Kosztami postępowania obarczył skarb państwa. Kobieta została także zobowiązana do naprawienia szkody, czyli zwrotu blisko 320 tys. zł.
Jak się dowiedzieliśmy wczoraj w dziale prawnym lecznicy, Barbara L. zmarła. Z tego powodu (żałoba i konieczność uregulowania spraw spadkowych) szpital nie śpieszy się z egzekucją. Wcześniej założono na nieruchomości pani L. dwie hipoteki: jedną w związku z kasą, drugą w związku z funduszem.
I w szpitalu miejskim, podobnie jak w Wodociągach, kasa pracownicza działa. I też po nowemu. Wszystko odbywa się w obrocie bezgotówkowym, za to pod stałym nadzorem.
W TZMO nowy zarząd
W „Opatrunkach”, na mocy stosownej uchwały, część wkładów zamrożono.
- Proces Mieczysławy Z. jeszcze trwa, w związku z czym nie ma mowy o procesie egzekucyjnym. Wkłady zostały zamrożone do poziomu 63 procent. Pozostałe 37 procent pracownik mógł i może wyjąć - objaśnia Włodzimierz Maziak, przewodniczący zakładowej „Solidarności”. - Kasa dalej działa, już pod nowym zarządem.
Przypomnijmy, że braku dokładnie 1 mln 329 tys. zł w kasie pracowniczej TZMO dopatrzono się po tym, jak Mieczysława Z. odeszła na emeryturę. Żmudna kontrola wewnętrzna nie pozostawiła wątpliwości: brakuje olbrzymiej sumy. Kasjerka musiała kraść latami...
Potem były zawiadomienia na policję, prokuraturę. Wreszcie, po śledztwie, proces sądowy. Kiedy zapadnie wyrok?
- Jeszcze czekamy na rozstrzygnięcie - kończy Włodzimierz Maziak.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?