Do tragicznego wypadku doszło w czwartek, około godz. 17. Blok przy ul. Piastowskiej otacza zadbany skwer i rabatki, ale tuż pod oknami jest jeszcze betonowa ścieżka. I to właśnie w nią uderzyło dziecko, wypadając z okna mieszkania na pierwszym piętrze...
Transport do Bydgoszczy
Podczas wypadku w mieszkaniu była matka dziecka (trzeźwa). Wiele wskazuje na to, że wystarczyła chwila jej nieuwagi i dlatego doszło do nieszczęścia.
Liczącą rok i siedem miesięcy dziewczynkę najpierw karetka pogotowia zawiozła do toruńskiego szpitala. Stąd, helikopterem, dziecko przetransportowano do Bydgoszczy. Wczoraj, przygotowując to wydanie gazety, wiedzieliśmy jedno: stan dziecka jest ciężki; lekarze walczą o jego życie.
Tuż po wypadku przy ul. Piastowskiej pojawiły się nie tylko karetki pogotowia, ale i radiowozy oraz prokurator. Obecność tego ostatniego nie przesądza jeszcze, by w sprawie w przyszłości komukolwiek miały być stawiane zarzuty.
- Prokurator zareagował na sygnał od dyżurnego: „Dziecko wypadło z okna”. Taka informacja budzi podejrzenie, że mogło dojść do nieupilnowania dziecka wskutek braku opieki - tłumaczy prokurator Bartosz Wieczorek z prokuratury Rejonowej Toruń Centrum-Zachód. - Jak było przy ul. Piastowskiej, jeszcze nie wiemy. Akta pozostają w policji. Na razie tylko zarejestrowaliśmy tę sprawę, biorąc pod uwagę art. 160 par. 2 Kodeksu karnego. Mówi on o narażeniu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia przez osobę, która w szczególny sposób powołana jest do opieki.
Niestety, ale w mieszkaniu na I piętrze bloku przy ul. Piastowskiej spokojnie ostatnio nie było...
Awantury i policja
- Tyle razy przyjeżdżała tu policja. Rodzice ostro się kłócili, a dzieci rozdzierająco płakały (oprócz dziewczynki jest jeszcze młodszy maluch - przyp. red.). Żal było patrzeć, co się dzieje, ze względu na dzieci - relacjonują sąsiedzi z bloku.
Kłótnie tej rodziny wychodziły poza cztery ściany. Kobieta i konkubent kłócili się na klatce schodowej i na chodniku przed budynkiem. - Jakiś czas temu ona krzyczała i płakała w alejce przed domem, a on, z dzieckiem pod pachą, stał w klatce i wyzywał. Potem znów przyjechała policja - opowiadają mieszkańcy ul. Piastowskiej.
Toruńska policja potwierdza: w tym mieszkaniu było kilka interwencji, spowodowanych rodzinnymi konfliktami. Raz policję wzywał mężczyzna, raz kobieta.
- W tej rodzinie nie była jednak wdrożona procedura Niebieskiej karty. Teraz o sprawie powiadomiliśmy sąd rodzinny i Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie - mówi sierż. szt. Wojciech Chrostowski z Zespołu Komunikacji Społecznej KMP w Toruniu.
MOPR ma m.in. zapewnić wsparcie psychologiczne matce. Kobieta, ze zrozumiałych względów, bardzo go teraz potrzebuje. Jednak zdaniem wielu osób znających historię rodziny, fachowa pomoc była potrzebna już dawno. - Minimum pół roku temu, bo powtarzające się awantury źle wróżyły i dorosłym, i dzieciom - mówią.
Policja obecnie bada jednak sam czwartkowy tragiczny wypadek. Zebrany materiał przedstawi prokuraturze, która oceni, czy trzeba dalej przesłuchać rodziców dziecka i świadków, i czy w grę wchodzi stawianie komukolwiek zarzutów.
Co będzie dalej?
- Oczywiście, jeśli w trakcie takiego postępowania doszlibyśmy do wniosku, że w przeszłości już dochodziło do sytuacji świadczących o nieprawidłowym sprawowaniu władzy rodzicielskiej, zobowiązani jesteśmy przekazać sygnał do sądu rodzinnego. Niezależnie od sprawy czwartkowego wypadku - dodaje prokurator Bartosz Wieczorek.[break]
Najmłodsze dziecko 25-letniej matki to kilkumiesięczny chłopczyk. Do sprawy będziemy wracali.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?