Jak pisaliśmy dziś rano, tropem naszego reportażu o toruńskiej sprzątaczce ruszyła już ekipa „Interwencji” Polsatu. Wczoraj natomiast sprawą zainteresowali się reporterzy programu „Blisko ludzi ”telewizji TVN24.
Firma sprzątająca prokuratury
Wczoraj także prokurator Krzysztof Pruszyński z Włocławka potwierdził nam, że tropy afery coraz jaśniej prowadzą pani do pani M., szefowej w firmie sprzątającej m.in. toruńskie prokuratury.
- To z konta pani M. i jej matki nastąpiły spłaty pierwszych rat kredytów, zaciągniętych na pokrzywdzoną toruniankę - powiedział nam prokurator. - Dlaczego nie stawiamy zarzutów pani M.? Postępowanie cały czas toczy się w sprawie, bo zebrać trzeba cały potrzebny materiał. Kredyty na toruniankę pozaciągane zostały w placówkach bankowych rozsianych po całym kraju. To pierwsza trudność. Drugą jest ta, że zawiadomienia o tych pożyczkach wpływały do nas sukcesywnie i sprawa się rozrastała. Stąd rozciągniecie dochodzenia w czasie.
Dlaczego nie stawiamy zarzutów pani M.? Postępowanie cały czas toczy się w sprawie, bo zebrać trzeba cały potrzebny materiał. - prokuratura
Przypomnijmy. W lipcu ub.r pani Marianna z Torunia zatrudniła się w porządnej firmie sprzątającej. Na prośbę szefowej przekazała jej skan dowodu osobistego. Minęło trochę czasu i do kobiety zaczęły wydzwaniać banki z Polski, windykatorzy, aż w końcu konto zajął komornik. Obecnie torunianka jest rzekomo zadłużona na blisko 100 tysięcy złotych!
Szefowa firmy sprzątającej
Tropy afery wiodą do pani M., szefowej firmy sprzątającej m.in. toruńskie prokuratury. Spółka, co prawda, zarejestrowana jest na jej syna, ale to ona faktycznie prowadzi interes. Bankom, przy okazji zaciągania kredytów, jako adres do korespondencji podano podwłocławski adres będący jednocześnie siedzibą firmy sprzątającej i miejscem zamieszkania pani M. Jak wspomnieliśmy, to z konta pani M. i jej matki nastąpiło też kilka spłat rat kredytowych.
Do firmy usiłowaliśmy się wielokrotnie dodzwonić, korzystając z dwóch numerów komórkowych podanych w internetowych wizytówkach. Pod jednym słyszeliśmy „Przepraszamy, nie ma takiego numeru”. Drugi działał, ale rozmowy nikt nie podejmował. Nagraliśmy się. Bez skutku.
Oszuści posłużyli się zgubionymi dokumentami
- Podczas przesłuchania pani M. tłumaczyła, że zgubiła we Włocławku dokumenty firmowe, wśród których był skan dowodu torunianki. I że musieli wykorzystać to oszuści - przekazuje prokurator Krzysztof Pruszyński.
Jak tłumaczyła spłatę rat kredytowych, nie wiemy. Liczymy, że zainteresowanie ogólnopolskich mediów pomoże rozwikłać tę bulwersującą sprawę i pomóc toruniance, a także ochronić innych.
Czytaj także: Firma sprzątająca prokuratury zamieszana w oszustwa bankowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?