Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kujawsko-Pomorskie. Mordercza walka z rakiem

Redakcja
Na wizyte u ginekologa pania Janka została zapisana na październik 2017
Na wizyte u ginekologa pania Janka została zapisana na październik 2017 Thinkstock
Nie tylko walka z rakiem osłabia pacjentów. Organizacja służby zdrowia pozostawia wiele do życzenia.

Pani Janka. Szczęśliwa mama czwórki dzieci (dwoje od wielu lat mieszka za granicą, niestety, nieczęsto wpadają do Polski), dumna poczwórna babcia (jeden z wnuków to utytułowany sportowiec), pogodzona z życiem wdowa od ponad 20 lat („Mąż za kołnierz nie wylewał, a tu dom pełen dzieci i ja próbująca cały świat ogarnąć... Zmarł na raka żołądka”).

Złośliwy rak piersi

Próbuje złapać oddech po morderczej walce ze złośliwym rakiem sutka, która trwa od końca 2013 roku. Jeszcze ma siłę i ochotę na żarty. Z siebie, z choroby. - Jak ktoś na mnie spojrzy, to powie: „Ot, baba jak szafa trzydrzwiowa, jaka tam ona chora?” A ja co? Może i dobrze wyglądam, dziś nawet włosy sobie ułożyłam, ale wyjdę na zewnątrz i po kilku krokach kompletnie opadam z sił. Raczysko mnie tak wyczerpało, że w zeszłym roku dostałam udaru mózgu. Cud, że się z niego podniosłam.

Jak to było z rakiem? Ano tak, że wcześniej żaden lekarz nie wspomniał pani Jance, o tym, żeby tak kontrolnie USG zrobić. Więc nie robiła, ale gdy tylko znalazła się w programowych widełkach wieku (50-69 lat) do badania mammogra-fem, zaraz na wyciskanie, jak mówi, poszła. Poszła w 2011 roku, kolejne badanie miało być w pechowym 2013 roku.

- Niechętnie się wybierałam. Jak nic nie boli, to się przecież nie idzie do lekarza, prawda? Myślałam, że jak już mam te 69 lat, to nie muszę latać na mammografię, bo co w tym wieku ma się z cyckami dziać? Ale byłam trochę zaniepokojona, odkąd w gazecie napisali, że sprzęt w gabinecie, do którego chodziłam, przekłamywał obraz i że panie były wzywane do ponownego badania. Mnie jakoś nigdy nie wezwali. Na wszelki wypadek pokazałam to stare zdjęcie lekarzowi. Pokręcił głową. Tyle zauważył stłuszczeń i zwapnień, że podobno już dwa lata temu powinno się obejrzeć moje piersi dokładniej.

Czytaj teżKontakt, który może uratować życie

Październik 2013 roku. Wieczorna kąpiel. Pani Janka wspomina: - Nachyliłam się nad wanną, spadła mi gąbka, więc myłam się ręką. I masz ci. Wymacałam kulkę w lewej piersi. Raz była, raz uciekała spod palca. Na drugi dzień przyszła córka. Pomacała, ale wcale tej kulki nie wyczuła. „Mama, to pewnie tylko tłuszczak” - tak mnie córcia uspokajała. Nic się nie uspokoiłam, tylko poszłam na mammografię. Powiedzieli, że wynik będzie za miesiąc, ale ja mówię do dzieciaków: „Jak będzie za dwa tygodnie, to znaczy, że jest źle”. I tak było.

Biopsja, prześwietlenia, zalecenia i diagnoza: złośliwy rak sutka trzeciego stopnia. I dobra wiadomość: węzły chłonne wolne.

- To była pierwsza, optymistyczna wersja, bo później okazało się, że trzeba było mi usunąć aż 19 węzłów. Rękę mam po tym wycięciu niepełnosprawną. Puchnie, boli, a rehabilitacja dopiero w styczniu.

Bardziej jednak boli, irytuje niedoinformowanie, brak komunikacji. Raz, z desperacji, pani Janka zadzwoniła do telewizyjnego wróżbity Zefira. Pytała, co robić, gdzie szukać pomocy. Odpowiedział, że w Gliwicach. Wróż nie ujawnił, skąd na leczenie brać pieniądze. Pomagają dzieci. Płacą m.in. za ziołowy specyfik, sprowadzany zza oceanu. Podobno jest po nim ciut lepiej. A bywało różnie...

Badania, badania, badania

Dziewiętnaście cykli chemii - cztery czerwone, tzn. silne, reszta biała, czyli łagodniejsze. Najgorzej było po radioterapii: zawroty głowy jak po wielkiej popijawie, kompletny mętlik w głowie i popalona skóra na do dziś zapalnej i nabrzmiałej piersi. Bo piersi nie odjęto, jedynie część sutka.

- O ile chemię zniosłam dobrze, o tyle nie mogłam znieść organizacji pracy naszej służby zdrowia. Do szpitala przyjeżdżałam o piątej rano, żeby być na przodzie kolejki. Kolejki mdlejących ze zmęczenia, chorych ludzi. Wychodziłam o godz. 19. Z tamtego czasu pani Janka pamięta aktorkę Anię Przybylską. - Taka piękna, wspaniała, mama małych dzieci. Pomyślałam, że to ja powinnam odejść, nie ona. Dzieci mam już dorosłe.

Minęły dwa lata od operacji. Wciąż nie wiadomo, czy są przerzuty czy ich nie ma.

Od czasu udaru pacjentka jest pod opieką neurologa. Ten zlecił tomografię kręgosłupa i zauważył guzki. Zasugerował, że to może być przerzut. Skoro jest guz, to nie będzie rehabilitacji dla udarowca. Po kolejnych badaniach (scyntografie; mają wykazać czy są przerzuty do kości), chora była coraz bardziej zdezorientowana. W opisie jednego badania pojawiła się wzmianka o podejrzanych zmianach w układzie kostnym, które trzeba, zdaniem jednego z radiologów, obserwować, z kolei wynik badania PET uspokajał. Nic się nie rozsiewa. Kolejny wynik scyntografii: liczne zagęszczenia i aktywne ogniska rozrostowe w kręgosłupie, a podejrzanych punktów najwięcej na żebrach.

Radioterapeuta uważa, na podstawie dotychczasowej diagnostyki, że przerzutów nie ma, więc na kolejnego PET-a zlecenia nie daje.

- Ucieszyłam się! Mówię, że skoro jestem zdrowa, to faktycznie, po co mnie w kółko naświetlać i kontrastować! Gdy z kolei „chemik” rzucił okiem na komplet badań, plus świeże zdjęcie płuc, stwierdził, że przerzuty są, widać je po lewej stronie na żebrach. I dał zlecenie na PET. - Więc mam te przerzuty czy nie? A może to maszyna się myli?

Jeszcze bardziej zabolała sprawa z ginekologiem. - Wykryto u mnie polipy w macicy, miałam zabieg, chciałabym, żeby obejrzał i mnie, i wyniki specjalista. No i na kiedy mam termin wizyty u ginekologa? Na październik 2017 roku. Tylko czy ja doczekam?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska