Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Najgorsze dopiero nadejdzie” - Małecki śladami Cobena

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Robert Małecki na swój literacki debiut czekał siedem lat
Robert Małecki na swój literacki debiut czekał siedem lat n
Z Robertem Małeckim, torunianinem, byłym dziennikarzem „Nowości”, autorem kryminału, który ukaże się 28 września rozmawia Paulina Błaszkiewicz.

„Najgorsze dopiero nadejdzie” - to tytuł Pana książki. Nie brzmi to zachęcająco.

Brzmi dramatycznie i intry-gująco zarazem. Ale to dobrze. I niech to będzie myśl, która jak parasol, obejmie całą trylogię, na którą podpisałem już umowę z wydawcą - Czwartą Stroną. Chciałem, by dość mocno się zaczęło, a kolejne tytuły w serii nawiązywały klimatycznie i tematycznie do tego, co dzieje się w pierwszym tomie.

No właśnie. Może Pan zdradzić, co się dzieje?

Akcja powieści rozgrywa się jesienią 2013 roku. Trzy lata wcześniej doszło do zaginięcia żony Marka Benera, głównego bohatera książki. Powieść rozpoczyna się od tego, że w jednym z domów w Przysieku ginie były przyjaciel Benera, znienawidzony przez niego, bo lata temu odebrał mu narzeczoną. I teraz ona, wdowa, pojawia się w życiu Marka ponownie.

Zobacz także

Zobacz galerię: Na planie filmu "Dywizjon 303"

Gdyby to był romans, to spodziewałabym się, że ponownie rozkocha w sobie Marka Benera, ale w przypadku kryminału?

Ona także zniknie, a Bener otrzyma sygnał, że jeśli odnajdzie swoją byłą narzeczoną, to jest szansa na to, że znajdzie również żonę. Bez wahania podejmuje nierówną walkę z bezwzględnymi przestępcami.

Dość skomplikowane. To prawda, że inspiracją do stworzenia tej książki była historia zaginięcia dziennikarki „Nowości” Aleksandry Walczak?

Dla mnie inspiracją jest przede wszystkim literatura kryminalna, a jeśli chodzi o zaginięcia, to tu mistrzem jest Harlan Coben, który opanował do perfekcji ten sposób opowieści. W książce wspominam o sprawie Oli - mojej koleżanki z redakcji - ale jest to tylko i wyłącznie warstwa tła fabularnego. Podobnie jak informacja o seryjnym mordercy Leszku Pękalskim, któremu przypisuje się trzy zabójstwa dokonane w Toruniu w latach 80. XX wieku. Jednak żadnego z nich nigdy mu nie udowodniono. Ale spieszę uspokoić: w mojej powieści - z drobnymi wyjątkami - nie ma prawdziwych osób. To bohaterowie fikcyjni.

Ale Toruń jest w książce prawdziwy.

Tak. Wszyscy piszący kryminały umieszczają akcję w miejscach, w których żyją albo mieszkali wcześniej. Ja urodziłem się w Łodzi, ale całe moje życie jest związane z Toruniem, choć od dziesięciu już lat mieszkam w Złejwsi Małej. Toruń był więc dla mnie oczywistym wyborem miejsca na akcję powieści. Poza tym do tej pory rzadko był eksploatowany przez ten gatunek literacki. A żeby było ciekawiej, oprócz Torunia ważną rolę w fabule odgrywają gminy podmiejskie.

W najbliższy weekend pojawi się Pan na festiwalu kryminału w Poznaniu, gdzie będzie Pan promował swoją debiutancką książkę. Zaczyna się nowy etap w Pana życiu?

Czekałem na ten etap siedem lat. Wtedy właśnie napisałem powieść, która była i wciąż pozostaje bezdennie zła. Ale to mnie dużo nauczyło. Teraz nadszedł moment, z którym wiążę nadzieje. Po pierwsze, że powieść się spodoba, a to pozwoli mi ze spokojem myśleć o drugim i trzecim tomie przygód Marka Benera. Zależy mi też na tym, by tworzyć dobrą literaturę kryminalną w oparciu o motyw tajemniczych zaginięć. Zawsze podkreślam, że niespecjalnie interesuje mnie - jako autora, a nie czytelnika - trup, który pojawia się na początku powieści. Mnie interesuje odwrócenie tej sytuacji, moment absolutnej niepewności, lęku co do losu osoby, którą bohater musi odnaleźć.

Co daje ta niepewność?

Przede wszystkim dużo atrakcyjnych rozwiązań fabularnych, co, mam nadzieję, jest korzystne dla samego czytelnika.

Nie pozostaje nic innego, jak życzyć Panu powodzenia w tym literacko-kryminalnym świecie, który w ostatnich latach ma się chyba wyjątkowo dobrze?

Ten świat ma się aż za dobrze (śmiech), bo rocznie na rynku pojawia się ponad 170 polskich kryminałów. A pamiętam, gdy polski kryminał raczkował. Było to w czasach, gdy Marek Krajewski wydał swoją pierwszą powieść. On przecierał szlaki. Dziś być może mamy lekki naddatek polskich kryminałów, ale przynajmniej jest w czym wybierać. Cały czas pojawiają się nowi autorzy i nowe pomysły. Brakuje tylko tego, żebyśmy zaczęli dostrzegać, że w Polsce mamy równie dobrą literaturę, jeśli chodzi o kryminały, jak w Skandynawii.

O tym też można podyskutować na spotkaniu autorskim z Panem...

I z Markiem Pijanowskim - 4 października w Książnicy Kopernikańskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska