Autobus dla babci i dziadka

Obniżenie wieku uprawniającego do darmowych przejazdów odbija się fatalnie i na finansach spółki, i na budżecie miasta. Radni analizują różne rozwiązania.

<!** Image 2 align=none alt="Image 196580" sub="Pasażerów nie brakuje, ale firma notuje straty w komunikacji miejskiej. Jednym z rozwiązań jest wprowadzenie karty miejskiej dla seniorów [Fot. Paweł Kędzia]">W 2006 roku ówczesny samorząd obniżył wiek zwalniający z kupienia biletu z 70 do 65 lat. Z darmowych przejazdów, podobnie jak w bogatszym Toruniu, korzystają wszyscy pasażerowie, niezależnie od miejsca zamieszkania, chociaż za darmowe przejazdy do budżetu płacą tylko podatnicy z Brodnicy i gminy.

- W 2005 roku, przed wprowadzeniem ulg, 18 procent pasażerów jeździło z biletami bezpłatnymi. Obecnie jest to 36-40 procent - mówi
Janusz Posłuszny, prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, które realizuje przewozy w mieście.

W soboty i niedziele na jednej z linii jeździ 40 proc. pasażerów w wieku 70 lat, 13 proc. od 65 do 70 lat. Wszyscy za darmo. Około
15 procent stanową przejazdy ulgowe. Normalne bilety kasuje zaledwie 12,5 proc. mieszkańców.

Niedawno w PGK wrocławska firma przeprowadziła kompleksowe badanie komunikacji miejskiej.

- Wyniki pozwolą nam na wyciągnięcie wniosków i obliczenie, jaka powinna być dopłata do komunikacji miejskiej, związana z utraconymi wpływami z tytułu ulg i bezpłatnych przejazdów - dodaje Janusz Posłuszny.

Za darmowe i ulgowe przejazdy płaci miasto. W ubiegłym roku było to ponad 600 tysięcy złotych, a w tym ponad 930 tysięcy. Ale w PGK nie mają wątpliwości, że są to sumy niedoszacowane.

<!** reklama>- Generalnie, dzienny przychód z biletów to 2800 złotych. Jeżeli dodamy do tego należną dopłatę, to i tak komunikacja miejska nam się jeszcze nie bilansuje - podkreśla prezes PGK. - Można zmienić strukturę przejazdów ulgowych i bezpłatnych. Dzisiaj mamy ulgowy bilet za 50 procent. Coraz częściej ulga gminna wynosi 40-45 procent. Na pewno podniesienie wieku na bezpłatne przejazdy od 67 lat stanowiłoby przychód dla komunikacji miejskiej. Jednak te działania nie zależą od przedsiębiorstwa. Temat muszą rozważyć radni, a projekt powinien być przedstawiony pod konsultacje społeczne.

Zdaniem naszego rozmówcy, problem sprowadza się do odpowiedzi na jedno pytanie.

- Musimy określić, czy Brodnica jest miastem bogatym i otwartym dla wszystkich pasażerów, czy tylko dla mieszkańców - mówi Janusz Posłuszny. - Moim zdaniem, za darmo powinni jeździć emeryci i renciści z miasta. Pozostali musieliby płacić 50 procent.

W najbliższym czasie odbędzie się w tej sprawie spotkanie z radnymi. Z problemu doskonale zdaje sobie sprawę Wiesław Kalinowski, przewodniczący Komisji Infrastruktury, Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska.

- Firma jest po audycie. Przejechałem się trzema kursami, żeby poznać zdanie mieszkańców na temat nowego rozkładu i muszę powiedzieć, że generalnie są zadowoleni - zapewnia w rozmowie z "Nowościami". - Z analizy wynika, że za dużo jeździ pasażerów "bezpłatnych".

Rozwiązaniem miałoby być wprowadzenie tzw. karty miejskiej.

- To mój autorski pomysł. Mieszkańcy z Brodnicy musieliby wyrobić by w PGK kartę, uprawniającą do darmowego przejazdu. Ulgi i zniżki obowiązywałyby tylko mieszkańców.  W tej sprawie spotkamy się z panem Posłusznym na początku października.

Samorządowiec zapewnia, że nikt nie myśli o likwidacji komunikacji miejskiej.

- To działalność nierentowna i kosztowna dla Urzędu Miejskiego - przyznaje Wiesław Kalinowski. - Mamy jednak świadomość, że jest to bardziej działalność społeczna, a nie gospodarczo-biznesowa, na tym się nie zarabia.

Radny zwraca uwagę, że PGK racjonalizuje wydatki w tym zakresie.

- Zmiana rozkładu jazdy oznacza 60 tysięcy złotych oszczędności. Przy czym kilometry i obłożenie linii jest takie same, ale autobusy są wykorzystywane bardziej efektywnie.