Poniedziałkową wycieczkę szkolną do Berlina na świąteczny jarmark gimnazjaliści z Zespołu Szkół nr 8 w Toruniu i ich rodzice zapamiętają na długo.
W stolicy Niemiec świątecznych jarmarków o tej porze jest około 80. Po informacji, że na najbardziej znanym, na Breitscheidplatz, w tłum wjechała 40-tonowa ciężarówka, zabijając i raniąc ludzi, rodzice nie wiedzieli co z ich dziećmi. Roztrzęsieni dzwonili do nich i opiekunów. Na szczęście szybko okazało się, że bezpiecznie wyjeżdżają już do Polski i że tego dnia byli na innym kiermaszu.
- Na szczęście opiekunowie szybko dali znać telefonicznie, że znajdują się z dziećmi w zupełnie innym miejscu - dyrektor szkoły Grzegorz Bortnowski dopiero wtedy odetchnął z ulgą. W szkole od lat uczniowie regularnie jeżdżą na berlińskie jarmarki świąteczne, z których słynie stolica Niemiec i które przyciągają tłumy turystów. Tradycję wyjazdów zapoczątkowali nauczyciele języka niemieckiego, nikt nie przypuszczał, że w takim miejscu może dojść do tragedii.
Czytaj też: Martwy noworodek w szafie. Jak sąd osadzi?
Wiele szczęścia miała pochodząca z Torunia, aktorka, Anna Antonowicz, od lat mieszkająca na stałe w Berlinie. Była o włos od tragedii.
- 10 minut przed tym dramatem byłam z przyjaciółką dokładnie w miejscu, w które wjechała ciężarówka. To moja okolica, przechodzę przez ten plac codziennie, wciąż nie mogę uwierzyć, że to się wydarzyło - wyznała „Nowościom” ogromnie poruszona aktorka.
Niemiecka prokuratura zdecydowała się wypuścić Pakistańczyka, którego zatrzymano w związku z podejrzeniem, że był kierowcą ciężarówki, która wjechała w ludzi na świątecznym kiermaszu w Berlinie, zabijając 12 osób i raniąc 48. Niemieckie służby nie mają już wątpliwości, że był to akt terrorystyczny, ale nie wiadomo, kto był sprawcą. Zdaniem policyjnych źródeł, poszukiwanych może być nawet kilka osób, które miały pomagać w dokonaniu masakry na targu. Do zamachu przyznało się już Państwo Islamskie, choć jak na razie niemieckie służby twierdzą, że nie znalazły takich powiązań.
Przeczytaj także: Policja poszukuje świadków wypadku
Choć ciężarówka była na polskich numerach rejestracyjnych, za kierownicą nie było jednak polskiego kierowcy. Jego ciało znajdowało się na miejscu pasażera. Wszystko wskazuje na to, że został zamordowany.
Ciężarówka należała do polskiej firmy transportowej, jej dyrektor Ariel Żurawski powiedział, że kierowca o godz. 15 rozmawiał z żoną telefonicznie, potem nie było z nim już kontaktu. Powiedział też, że policja potwierdziła mu, że z obrażeń ciała wynika, że Polak walczył o życie.
Zobacz także:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?