- Nie spocznę, dopóki winni śmierci mojej rodziny nie zostaną ukarani, a skrzyżowanie przebudowane. Już dość zginęło tam ludzi - mówi mieszkaniec Wybcza.
<!** Image 3 align=none alt="Image 188731" sub="- Jedna chwila i tracisz tych, których najbardziej kochasz. Nie pozwólmy, by ktoś tam jeszcze zginął - mówi Dariusz Cisoń. [Fot.: Grzegorz Olkowski]">- „Spie...” - powiedział i tyle go widziałem. Ja starałem się ratować synów - tak Dariusz Cisoń zapamiętał moment, w którym ostatni raz widział Jarosława Wójcika.
To Wójcik kierował 18 kwietnia oplem omegą, którym jechali też Cisoniowie. Dariusz, Ewa i ich synowie: 14-letni Michał i 16-letni Patryk wracali ze szpitala w Chełmży. Odwiedzali tam 93-letnią babcię.
<!** reklama>Dlaczego jechali z Wójcikiem? Bo ich dwa auta były popsute, a Wójcik nie chciał pożyczyć swojego opla. Twierdził, że pan Dariusz nie będzie potrafił go prowadzić.
- Jarka znałem słabo. Wziąłem go sobie za pomocnika przy remoncie świetlicy wiejskiej. Nie miałem zielonego pojęcia o tym, że miał zabrane prawo jazdy za prowadzenie po pijaku i że tego dnia pił alkohol. Wsiadając z nim do auta, podjąłem najgorszą decyzję w życiu - mówi pan Dariusz.
Policja nadal poszukuje Wójcika.
- Nie pierwszy raz się przed nami ukrywa. Jest sprytny - nie kryje Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka toruńskiej policji.
Panna Joanna w subaru
Opel jechał z Chełmży drogą nr 551. W Kończewicach na skrzyżowaniu z drogą krajową nr 91 nie ustąpił pierwszeństwa subaru imprezie. Subaru uderzyło w opla, który zaczął dosłownie wirować. Wypadli z niego siedzący z tyłu Ewa, Patryk i Michał.
- Pamiętam żonę złamaną na znaku i ciało jednego z synów jakieś 40 metrów dalej. To daje do myślenia, jak szybko jechała dziewczyna w subaru. Sama zatrzymała się dopiero około 300 metrów dalej - relacjonuje wdowiec.
Matka i młodszy syn zginęli na miejscu. Patryk zmarł kilka kilometrów przed szpitalem dziecięcym Na Skarpie w Toruniu, do którego wiozła go karetka.
19-letniej Joannie M. z subaru fizycznie nic poważnego się nie stało. Doznała jednak szoku psychicznego. Jest córką bardzo zamożnego biznesmena z okolic Chełmna.
Jak szybko jechała tego dnia w miejscu, gdzie prędkość ograniczona jest do 50 km/h? Ustalą to biegli. Pan Dariusz dowiedział się jednak, że naoczny świadek wypadku (stał przy drodze) mówił o „pędzie”.
- Moim zdaniem ta dziewczyna jest współodpowiedzialna tragedii - uważa Cisoń. - Mam nadzieję, że śledztwo dokładnie to wyjaśni i nic nie zostanie zamiecione pod dywan.
To pierwsza rzecz, o której mówi mężczyzna. Druga to skrzyżowanie w Kończewicach - pochłonęło już wiele ofiar.
Nawet ksiądz zapytał
- Jak wiele ludzi ma tam jeszcze zginąć? W trakcie mszy pogrzebowej głośno pytał o to nawet ksiądz. Powinno zostać tam zbudowane rondo albo wiadukt. Doprowadzę do tego, choćbym miał ciągnikiem blokować tam ruch - zapowiada pan Dariusz.
Niestety, jak pisaliśmy już w sobotę („Śmiertelne skrzyżowanie”) GDDKiA i Zarząd Dróg Wojewódzkich w Bydgoszczy na razie coś planują, ale nie podają konkretów.
Pan Dariusz stara się jakoś trzymać. Ma dla kogo żyć: w domu został najmłodszy, 10-letni syn Brajan.
Chłopcem troskliwie zajęła się szkoła, m.in. pedagog. Znajomi i sąsiedzi dbają, by na co dzień był w towarzystwie rówieśników, miał zagospodarowany czas.
- Mnie również pomagają krewni, sąsiedzi, znajomi. Mam gospodarstwo, trzodę chlewną. W tym trudnym czasie sam bym tego nie oporządził. Wszystkim pomagającym nam chcę serdecznie podziękować - mówi mężczyzna.
Ewa, Patryk i Michał Cisoniowie spoczęli na cmentarzu w Grzybnie. Żegnało ich ponad pół tysiąca osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?