Zobacz wideo: Tak działa Pracownia Konserwacji Zabytków w Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu.
W pierwszy dzień świąt telewidzowie po raz pierwszy będą mogli zobaczyć film o pochodzącej z Torunia (a konkretnie z Mokrego), jednej z najjaśniejszych gwiazd przedwojennego srebrnego ekranu - Helenie Grossównie. Dokument ten miał prapremierę wiosną tego roku w kinie Centrum Sztuki Współczesnej. Z czystym sumieniem i wielkim uznaniem dla autora, bardzo ten film Państwu polecamy.
Przypomnijmy, że nad "Królową Tańca" Andrzej Ciecierski pracował długo, efekt jednak robi wrażenie. O naszej krajance opowiada Stanisław Janicki, który o tym co było "W starym kinie" wie wszystko. Wspomnieniami podzieli się Bohdan Łazuka, Roman Dziewoński i Zbigniew Rymarz i syn pani Heleny - Michał Cieśliński, zaś swoją ogromną wiedzą, toruński filmoznawca Krzysztof Trojanowski.
Jak w starym kinie
Forma dokumentu nawiązuje do przedwojennego filmu, zresztą w sposób bardzo udany. Andrzej Ciecierski sięgnął po wiele archiwalnych nagrań i zdjęć, w tym również po kilka ciekawych wywiadów z panią Heleną. Dotarł także do materiałów, które nigdy wcześniej nie były publikowane. Dla widzów z Torunia szczególną gratką będą zdjęcia młodziutkiej Grossówny na tle wiślanej panoramy miasta, oraz w oknie rodzinnego domu. Tego samego, który stał na rogu ul. PCK oraz Głowackiego, a po dość dramatycznej obronie został uratowany przed zburzeniem, zdemontowany i przeniesiony na Wolę Zamkową.
Pola Negri, Grossówna, Hollywood
Różnego rodzaju perełek w filmie Andrzeja Ciecierskiego jest więcej. Widz, jeżeli wcześniej tego nie wiedział, dowie się, że na początku lat 30. pani Helena gościła w podparyskiej posiadłości Poli Negri. W tym czasie uczyła się u mistrzów baletu, a także wypowiedziała pierwsze zarejestrowane na taśmie słowa w historii polskiego kina. Dowie się również, że jesienią 1939 roku wspólnie z Adolfem Dymszą i Eugeniuszem Bodo miała płynąć do Ameryki, gdzie czekało na nią Hollywood. Wszystkie te plany, podobnie jak wspaniale rozwijającą się karierę, zniweczyła wojna.
Na temat wielkiego talentu, urody, niezwykłej osobowości i przebojowości Grossówny w filmie Andrzeja Ciecierskiego mówi się wiele, jednak chyba nie to jest jego największą zaletą. Grossówna zawsze, nawet wtedy gdy była jedną z największych gwiazd polskiego kina, mówiła o sobie, że jest po prostu Helenką z Torunia. Autorowi udało się w doskonały, miejscami nawet wzruszający sposób pokazać taką właśnie skromną, ciepłą i serdeczną kobietę, której nie złamały burze dziejowe i niesprawiedliwość losu. Wielką aktorkę, dla której po wybuchu wojny zamknęła się droga do kina i sceny, ale nie zamknęły ludzkie serca.
Kilka przykładów?
Proszę bardzo. Jest tam historia z czasów powstania warszawskiego, gdy pani Helena - porucznik Armii Krajowej, zaopiekowała się rodzącą kobietą. Sytuacja była dramatyczna, wokół trwały walki, mąż tej pani zginął, ale kobieta urodziła. Chrzestnymi jej syna zostali Helena Grossówna oraz obecny przy tym wszystkim jej dowódca. Po latach, po występie w jednym z teatrów, do garderoby pani Heleny zapukała kobieta z młodzieńcem. Matka z powstania przyszła podziękować i przedstawić chrześniaka.
Z kolei Michał Cieśliński opowiedział, jak kiedyś w kawiarni usłyszał, że siedzące przy sąsiednim stoliku starsze panie wspominają swój pobyt w obozie jenieckim Oberlangen. Zaintrygowany do stolika podszedł, przeprosił panie, że się wtrąca, ale usłyszał, że rozmawiają o obozie, do którego po upadku powstania trafiła jego mama. Kiedy okazało się, o kogo chodzi, starsze panie nie kryjąc wzruszenia zaczęły opowiadać, jak to Helena Grossówna się nimi opiekowała i podtrzymywała na duchu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?