Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Asystenci są po to, by dzieci zostały w biologicznych rodzinach

Justyna Wojciechowska-Narloch
Żaneta Kruszkowska (z prawej) i Elżbieta Dróżdż dla swoich podopiecznych będą dostępne także w święta
Żaneta Kruszkowska (z prawej) i Elżbieta Dróżdż dla swoich podopiecznych będą dostępne także w święta Jacek Smarz
Kiedy jest ten moment, że pijącej matce nie należy się już kolejna szansa? Kiedy agresywny ojciec naprawdę zagraża dzieciom? Na te i wiele innych pytań niemal codziennie odpowiadają asystenci rodzin.

W Toruniu jest ich 12, a z konsultantką Elżbietą Dróżdż właściwie 13. Zatrudnia ich Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Ich głównym zadaniem jest uchronienie niewydolnych czy uzależnionych rodziców przed utratą dzieci. Pracują też z tymi, którym pociechy już zabrano, a oni walczą, by je odzyskać. Każdy z asystentów ma pod opieką 13-15 rodzin. W każdej z nich jest dużo nieszczęścia.
[break]
- Problemy są różne. Najczęściej to alkohol, przemoc, niepełnosprawność, choroby psychiczne, brak pracy - wylicza Elżbieta Dróżdż. - Mamy też do czynienia z nieporadnością życiową. Są ludzie, którzy nie radzą sobie z prowadzeniem domu, gotowaniem, opieką nad dziećmi, wszystko ich przerasta. Czasem nie mają należnych świadczeń, bo nie wiedzieli, że im się w ogóle należą.

Czasem dzwonią dzieci

Asystenci wiedzą, że ze swoimi podopiecznymi nie mogą się cackać. Trzeba mówić wprost, że muszą przestać pić, posprzątać, zająć się praniem, pójść z dzieckiem do lekarza. Ich rola polega również na budowaniu motywacji, że jakikolwiek wysiłek ma w ogóle sens, że jest dla kogo to robić.
- Najgorzej jest wtedy, kiedy uświadamiamy sobie, że nam zależy bardziej niż matce. Niedawno miałam taki przypadek, że kobieta walczyła o powrót dzieci do domu z pieczy zastępczej. Nawet nieźle jej szło, ale na decydującą rozprawę do sądu nie dotarła, bo zapiła. Wtedy naprawdę można zwątpić - mówi Żaneta Kruszkowska, asystentka rodziny. - Albo matka, której 2-miesięczny maluch trafia do szpitala z odparzeniami, dosłownie bez skóry pod pampersem. Ona przy nim czuwa, prosi mnie, żebym wpadła do szpitala, zmieniła ją, bo musi coś pilnie załatwić. Przychodzę, a ona już do dziecka nie wraca.
Asystenci rodzin nigdy nie wyłączają telefonów. Nie zrobią tego też w święta. Wiedzą, że w każdej chwili może zadzwonić któryś z podopiecznych. Nieraz bywało, że dzwoniły dzieci, że są głodne, bite, boją się. Takich telefonów po prostu nie można nie odebrać.
- W tej pracy najtrudniejsze jest dokonywanie wyborów. To my decydujemy kiedy uruchomić machinę, która zabierze ludziom dzieci. To jak straszliwa zabawa w Pana Boga - tłumaczy Elżbieta Dróżdż. - Nieraz czynimy sobie wyrzuty, że tych szans było za dużo, że trzeba było działać wcześniej. Dzieci i tak zostały zabrane, a gdyby stało się to wcześniej, to by nie cierpiały.

Sytuacje bez wyjścia

Żeby rodzina dostała swojego asystenta, musi wyrazić na to zgodę. Z tym coraz częściej jest problem, ponieważ w niektórych środowiskach asystent postrzegany jest jako wróg, ktoś kto zabiera dzieci.
- Ludzie nie dają nam wyboru. Wchodzimy do mieszkania, a tam matka, ojciec i babcia kompletnie pijani, w domu małe dzieci. I nie ma nikogo, kto mógłby się nimi zająć. Rodzice nie chcą wezwać kogoś trzeźwego do opieki. Nie ma wyjścia, musimy zabrać dzieci - mówi Żaneta Kruszkowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska