Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atak polskich jednostek

Michał Żurowski
No, w końcu i w naszej wsi światło założyli. W tej peryferyjnej, biednej od początku igrzysk polskiej części wioski olimpijskiej wreszcie medale. Niektórym wprawdzie trochę odbiło, ale co tam! To takie nasze, polskie - do czwartku dostrzegać worek raczej żebraczy, a od piątku pisać już, że „rozwiązał się worek z medalami”. Nie kryję, korciło mnie zacząć dziś od triumfalnego: a nie mówiłem?! I przypomnieć piątkowe „Żurek poleca” zapowiadające atak jednostek specjalnych kończących wielki polski post w Pekinie. Ale nie. Z fanfarami ostrożnie.

<!** Image 1 align=left alt="Image 93120" >No, w końcu i w naszej wsi światło założyli. W tej peryferyjnej, biednej od początku igrzysk polskiej części wioski olimpijskiej wreszcie medale. Niektórym wprawdzie trochę odbiło, ale co tam! To takie nasze, polskie - do czwartku dostrzegać worek raczej żebraczy, a od piątku pisać już, że „rozwiązał się worek z medalami”. Nie kryję, korciło mnie zacząć dziś od triumfalnego: a nie mówiłem?! I przypomnieć piątkowe „Żurek poleca” zapowiadające atak jednostek specjalnych kończących wielki polski post w Pekinie. Ale nie. Z fanfarami ostrożnie.

Bo, po pierwsze, to jednak tylko jednostki - rodzynki w 263-osobowej (dziś wiemy, że za dużej) ekipie. Po drugie zaś, odtrąbienie czegoś więcej niż tych jednostkowych sukcesów, byłoby szkodliwe. W atmosferze euforii mogłyby się rozmyć brudy przywiezione do Chin przez kilka przegranych ekip: siatkarek, pływaków, florecistek, szablistek. A jeśli nie brudy, to po prostu porażki - wielu strzelców, lekkoatletów, żeglarzy, kolarzy…

Cieszą zatem jednostki. Może tylko o wioślarzach można mówić jako o polskiej szkole - medale i miejsca w finałach - to nie przypadek, to kawał dobrej roboty. I obraz reprezentacji niemal kompletnej. Takiej, w której faworyci nie zawodzą i złoto biorą jak swoje, a srebro z kolei wyrywają światu niedoceniani zuchwalcy.   A‘propos…

<!** reklama>Ten medal ucieszył mnie szczególnie.   Bo raz, że sięgnęło po niego trzech chłopaków z klubów naszego regionu, w tym wioślarz z Torunia. Pierwszy olimpijski krążek dla miasta, który - jak na swój potencjał - zbyt długo na to czekał.   A dwa, że tu w Bydgoszczy był jednak przed igrzyskami ktoś, kto w medal „lekkiej czwórki” wierzył. Próbując szacować medalowe szanse, o wioślarzy zapytałem Zygfryda Żurawskiego - prezesa RTW Lotto Bydgostii WSG Bank Pocztowy, klubu dwóch późniejszych medalistów. - W czwórkę z Kolbowiczem i Korolem trudno nie wierzyć - powiedział szef najlepszego klubu wioślarskiego w Polsce. - Ale coś mi podpowiada sukces czwórki wagi lekkiej. Bo oni są ZESPOŁEM!

A reszta? Szpadziści - listek figowy wstydliwego obrazu naszej szermierki, medal zapaśniczki - wspomnienie potęgi polskich zapasów, Majewski - niestety - alibi dla bałaganu w PZLA, Kołecki - samorodek, Blanik jak… Małysz - trafił się swojej dyscyplinie jak ślepej kurze ziarno.

A tak na marginesie, zwycięstwo Blanika jest czymś niesamowitym – jedyne złoto, którego w gimnastyce nie wzięli Chińczycy. Widać coś zaniedbali. Kiedy wyznaczali: to milionowe miasto uczy się pływać delfinem, to ćwiczy na kółkach, a z tego dwa miliony przyjdą na casting do strzelectwa, przegapili skok przez konia. Albo próbowali. Ale kiedy zobaczyli ewolucję pt. „Blanik”, powiedzieli: - O nie, za Chiny Ludowe, tego się tak jak Polak zrobić nie da!

 I nikt mu nie podskoczył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska