<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/piorkowski_waldemar.jpg" >Ujawnione w trakcie procesu księdza z toruńskiej parafii na Bielawach okoliczności stawiają w nieco dziwnej sytuacji bank, do którego duchowny zwrócił się z wnioskiem o pożyczkę. Z przebiegu poniedziałkowej rozprawy jednoznacznie wynika, że jego pracownicy od razu mogli podejrzewać, iż mają do czynienia z próbą oszustwa, ponieważ nikt z toruńskiej kurii od początku nie przyznawał się do sporządzenia takiego dokumentu o zarobkach księdza Tadeusza P. Dlaczego więc kierownictwo tej placówki nie powiadomiło organów ścigania o fałszerstwie? Czyżby duchowni w tej placówce byli traktowani inaczej niż inni klienci?
<!** reklama>Być może na to pytanie odpowie teraz prokuratura. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, chce się temu przyjrzeć bliżej w czasie odrębnego postępowania w tej sprawie. O takim zamierzeniu może też świadczyć fakt, że wczoraj prokuratura na koniec rozprawy poprosiła sąd o przesłanie jej protokołów zeznań wszystkich świadków z wczorajszej rozprawy.
Na razie bowiem z ich przesłuchań wynika, że gdyby kuria nie złożyła zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, to śledztwa i procesu w tej sprawie by nie było. Dziś już można domyślić się, co kierowało kościelną hierarchią, która zwykle nie kwapi się, aby ujawniać złe rzeczy w swoim środowisku.
Prawdopodobnie był to fakt, że ksiądz Tadeusz P. nie wykonał polecenia służbowego swego zwierzchnika i nie wycofał się z wzięcia kredytu na zakup mieszkania przy ulicy Sucharskiego. Na dodatek jego znajoma oskarżała kurię, że to ona ma związek ze zniknięciem duchownego z macierzystej parafii. Trzeba było kontratakować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?