Ceny rosną. I bardzo dobrze!

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Sprzedaż budynku dawnego komisariatu przy Bydgoskiej, gdzie powstać ma hotel, a także widoki na remont willi przy Mickiewicza 20, jednej z perełek Bydgoskiego Przedmieścia - wszystko to ożywiło dyskusję o przyszłości tej dzielnicy.**

Do naszego rozmówcy szacunek mam wielki, bo stowarzyszenie zrobiło i
robi masę dobrej roboty. I nie ma przesady w stwierdzeniu, że ten
potencjał społecznej aktywności wokół SBP to jeden z trzech
najważniejszych atutów tej dzielnicy. Dwa pozostałe - to jej kapitalne
położenie, dwa kroki od starówki, oraz spadek po dawnej świetności,
czyli cała ta urokliwa architektura z przełomu XIX i XX wieku.

<!** reklama>Z całym więc uznaniem dla prezesa, spierałbym się jednak z kilkoma jego opiniami. Pawła Kołacza martwią na przykład sygnały o wzroście cen lokali. A to bardzo dobry sygnał! Ruchy cen nieruchomości to prosty wskaźnik rynkowej atrakcyjności, jeśli idą w górę, to znaczy, że tę część miasta postrzega się jako coraz lepsze miejsce do mieszkania czy prowadzenia interesów.

Zwyżki cen mogą niepokoić, gdy przekraczają barierę dostępności dla przeciętnych nabywców, gdy - jak to częściowo stało się z berlińskim Kreuzbergem - dzielnica staje się snobistyczną enklawą dla najbogatszych. Tylko że Bydgoskiemu to takiego stanu jeszcze bardzo daleko.

Inna sprawa - ogrodzone osiedla. Zdaniem prezesa SPB, to przykład, jak nie należy prowadzić rewitalizacji. OK, tylko że dopóki będziemy mieli obawy przed pozostawieniem roweru pod własną klatką bez przykuwania go łańcuchami, dopóty osiedlowe płoty i bramki będą zwykłym elementem standardu nowoczesnego mieszkania. Takim jak winda czy podziemny parking. Ludzie nie grodzą się ze snobizmu. Inwestując w mieszkania gigantyczne dla większości rodzin pieniądze, chcą mieć poczucie bezpieczeństwa. A bez tego inwestowania, bez napływu klasy średniej jakakolwiek rewitalizacja pozostanie mrzonką.