<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/oberlan_malgorzata.jpg" >Dziesiątki razy, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, pan Wojciech, przyjeżdżając po dzieci, czekał na nie w samochodzie przed szkołą. Tego jednego jedynego dnia stanął dalej, za sklepem - tak wspomina tragedię z 21 maja dyrektorka szkoły w Dębowej Łące. I tego dnia zginęli na drodze jego żona i synek.
Wydaje się, że po takim dramacie świat powinien się skończyć, a czas zatrzymać. Ten jednak biegnie dalej. Słońce wschodzi i zachodzi. Dzieci chcą jeść i pić, chodzą do szkoły, zadają pytania.
Taki czas to czas najwyższej próby. Doświadcza jej przede wszystkim ojciec z dwoma pozostałymi synami, ale i całe jego otoczenie. <!** reklama>
Wychowawczyni klasy, do której chodził zmarły Remigiusz, musiała wytłumaczyć klasie, co się stało. Inni nauczyciele muszą czuwać nad jego rodzeństwem. Wszyscy mają tragedię przed oczami, ale muszą oswoić ją na tyle, by dalej funkcjonować. Do takiego egzaminu z życia nie przygotowują na żadnych kursach. Ani dorosłych, ani dzieci.
To, co dzieje się jednak teraz w Dębowej Łące, wskazuje, że ten egzamin można zdać. Kierując się sercem, intuicją, empatią i dobrą wolą. Wszystkim zaangażowanym we wsparcie rodziny po tragedii powiedzieć można jedno: pomagajcie dalej i nie zapominajcie. A pomocą jest też sama gotowość do jej udzielenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
