<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/kowalski_radoslaw.jpg" >Czasem wielkich mistrzów poznaje się po tym, jak odchodzą ze sportu...
Dlatego wielki szacunek wzbudził u mnie Janne Ahonen, który po bardzo udanym dla siebie sezonie postanowił zakończyć karierę sportową.
Janne wielkim sportowcem był - tu nie ma nawet cienia wątpliwości. I to przez kilkanaście lat. Karierę zaczął bowiem w 1992 roku i niemal od razu wskoczył do światowej czołówki.
Fin nie pasował na... fińskiego reprezentanta. Mówiono o nim „człowiek w żelaznej masce”. Cichy, małomówny, skryty w sobie, rzadko się uśmiechający - jakże różnił się od wielu swoich rodaków, którzy szturmem wdzierali się do światowej czołówki, aby później, równie szybko i najczęściej w atmosferze alkoholowego skandalu, ją opuścić. Janne były inny, a przynajmniej nic nie było słychać o jego pozasportowych wyczynach. Prasa nie rozpisywała się o tym, aby jeździł samochodem po pijanemu, aby bił żonę, kiedy był w stanie „wskazującym”. Nie skakał wreszcie, jak ostatnio jego krajan Harri Olli, na kacu. Zupełnie, jak nie Fin.
<!** reklama>A co najważniejsze - nie chciał odcinać kuponów od swoich sukcesów i dlatego postanowił zakończyć karierę kilka miesięcy po tym, kiedy osiągnął historyczny wynik - jako pierwszy zawodnik w historii po raz piąty wygrał prestiżowy Turniej Czterech Skoczni.
Uważałem i nadal uważam Ahonena za jednego z najwybitniejszych skoczków narciarskich świata. I na pewno będzie mi brakowało widoku jego nieuśmiechniętej twarzy podczas kolejnych sezonów w Pucharze Świata.
Ale pozostanie dla mnie wzorem sportowca, który był wielkim mistrzem i odszedł ze sportu jak wielki mistrz. Z podniesioną twarzą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?