Czy ostatecznie wygrali z wiatrakami?

 W ubiegłym tygodniu firma planująca budowę elektrowni wiatrowych w podgrudziądzkich Mątawach powiadomiła mieszkańców o wycofaniu się z inwestycji. Ci jednak nie wierzą, że to ostateczna decyzja.

Przypomnijmy - sprawą zajęliśmy się kilka tygodni temu, kiedy do naszej redakcji zgłosili się mątawianie zaniepokojeni planami budowy w ich miejscowości 13 elektrowni wiatrowych. Miały to być urządzenia najnowszej generacji, wyprodukowane w Danii, każde o mocy trzech megawatów i 119 metrów wysokości.

Za inwestycją stoi firma Eko-Tank z Osia, jedna z wielu spółek, w której Mirosław Gzella, potentat na rynku mięsnym, jest twórcą i udziałowcem. Cała sprawa zaczęła się w lutym ubiegłego roku, kiedy przedsiębiorca złożył w Urzędzie Gminy Nowe wniosek o wydanie warunków zabudowy dla swojego projektu. Wówczas wyglądało na to, że istnieją niewielkie szanse na jego realizację, gdyż działki, na których miały stanąć urządzenia znajdują się na terenie Zespołu Parków Krajobrazowych Chełmińskiego i Nadwiślańskiego, dodatkowo objętego programem "Natura 2000". Na pierwsze protesty nie trzeba było więc długo czekać. Głos w sprawie zajęli zarówno mieszkańcy, jak i ekolodzy. I gdy wszyscy spodziewali się zakończenia sprawy, kilka tygodni temu do domów mieszkańców zostało wystosowane oficjalne pismo, w którym burmistrz gminy Nowe poinformował o ponownym podjęciu postępowania administracyjnego dotyczącego budowy elektrowni.

Nic więc dziwnego, że i tym razem, kiedy okazało się, że Eko-Tank wycofuje się ze swoich planów, mątawianie nie odetchnęli z ulgą i już nie wierzą, że to ostateczna decyzja.