<!** Image 1 align=left alt="Image 213236" >Jaki jest sens zaglądania do kieszeni samorządowej władzy?
Zwolennicy jawności twierdzą, że tam, gdzie są publiczne pieniądze, tam publiczność ma prawo wiedzieć i jeśli komuś to nie odpowiada, to w końcu nikt nikogo na różne wysokie stołki siłą nie sadza. Jest to też jakiś sposób na korupcję. <!** reklama>
Przeciwnicy z kolei dowodzą, że jeśli samorządowiec Iksiński ma lepkie rączki i bierze pod stołem, to istnieje multum sposobów, by brudne pieniądze ukryć, i to o wiele bardziej sprytnych niż banalne konto w zagranicznym banku czy majątek zapisany na szwagra. Tu racja i tam słuszność. Jednak sens ujawniania oświadczeń jest też i taki, że tylko dzięki niemu mamy wdzięczny materiał do porównań.
Oto na przykład wójt Obrowa, który odpowiada za budżet w wysokości 40 mln zł, zarabia o marne 200 zł miesięcznie mniej niż prezydent Torunia, który odpowiada z budżet prawie 30 razy wyższy. Podobnych dysproporcji jest więcej, np. w liczbie podległych instytucji czy wartości majątku. Czy z tego wynika, że Wieczyński zarabia o wiele za dużo, a może Zaleski o wiele za mało, albo też tak być powinno, że wójtowie, burmistrzowie i prezydenci biorą mniej więcej tyle samo?
A jeśli jednak nie, to od czego uzależnić ich pobory, od stanu gminnej kasy? Tylko, jak np. uniknąć wtedy premiowania tych, którzy zmniejszają zadłużenie i deficyt mrożąc inwestycje, co też nie jest dobre? Gdy ktoś wymyśli kiedyś system sensownego, realnie motywującego wynagradzania w samorządach, zasłuży na medal. I nienawiść dużej części samorządowego lobby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?