Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Darcy Ward - typ niepokorny

Piotr Bednarczyk
Darcy Ward (z lewej) ze swoim przyjacielem Chrisem Holderem (w środku) i Ryanem Sullivanem, który opiekował się swoim rodakiem na początku jego kariery
Darcy Ward (z lewej) ze swoim przyjacielem Chrisem Holderem (w środku) i Ryanem Sullivanem, który opiekował się swoim rodakiem na początku jego kariery Łukasz Trzeszczkowski
Im częściej Darcy Ward pakował się w jakieś kłopoty, kibice kochali go coraz bardziej. Był jak syn marnotrawny, któremu wybaczano praktycznie wszystko.

[break]
Bo Darcy odwdzięczał się cudowną, niezwykle widowiskową jazdą. Był najefektowniej jeżdżącym żużlowcem na świecie. Do minionej niedzieli, kiedy to w spotkaniu Falubazu z GKM-em złamał kręgosłup i został sparaliżowany...
Ward jako niespełna 17-letni chłopak trafił do polskiej ligi w 2009 roku. Rodaka „wypatrzyli” Australijczycy Ryan Sullivan i Chris Holder, zawodnicy Unibaksu Toruń i polecili go menedżerowi Jackowi Gajewskiemu. Ten nie musiał się długo przyglądać Darcy’emu - szybko stwierdził, że chłopak ma niebywały talent i ściągnął do Torunia.
- Rzeczywiście, Ryan i Chris go „odnaleźli” w Australii, a sprawę popilotował menedżer Jacek Gajewski - mówił krótko po jego pierwszych startach w Polsce ówczesny prezes Unibaksu Wojciech Stępniewski. - A ja, skoro dostałem za darmo talent do klubu, nie widziałem przeszkód, by podpisać umowę.

Obiecujący debiut

Debiut w ekstralidze Ward miał bardzo obiecujący. 19 kwietnia 2009 roku w Bydgoszczy zdobył 7+1 punktów. Co ciekawe - w pierwszym wyścigu zaliczył upadek z Emilem Sajfutdinowem (bieg powtórzono w pełnym składzie). Z goryczą można więc zauważyć, że Ward przygodę z polską ligą rozpoczął i skończył upadkiem...
Pierwszy sezon w Unibaksie miał bardzo obiecujący, wszyscy mówili o wschodzącej gwieździe światowego żużla. Niestety, w drugim było nieco gorzej. Zauroczony „dorosłym” życiem często był widywany w towarzystwie starszego kolegi, a później - przyjaciela Chrisa Holdera (przylgnęło do nich określenie bracia - bliźniacy) w toruńskich pubach. Tak bardzo lubił Holdera, że jeździł z nim na turnieje Grand Prix, zamiast trenować na toruńskim torze, a to odbijało się na wynikach.

Karnie do Gdańska

- W miarę możliwości mieliśmy kontrolę nad tym wszystkim, ale, niestety, nie ma możliwości, żeby postawić policjanta przy ich pokoju hotelowym - twierdził po sezonie 2010 menedżer Jacek Gajewski. - Na pewno powinniśmy zareagować wcześniej. Było kilka rozmów, kary finansowe, odsunięcie Warda od składu, ale nie przynosiło to skutku. Namawiałem go, żeby nie podpisywał kontraktu w Poole, gdzie jeździ Holder. Powiedziałem mu - „wiem, że jesteście dobrymi kumplami, ale jeśli jeździcie razem w Polsce, Anglii i chcecie razem jeździć też na Grand Prix, to nie jest to dobrą rzeczą”. Powtarzałem mu, żeby zajął się swoją karierą, swoją jazdą, przygotowaniem do meczów. Niestety, muszę to powiedzieć - w przypadku Darcy’ego i Chrisa obaj są dla siebie problemem.
Chcąc rozdzielić „bliźniaków” działacze z Torunia postanowili wypożyczyć Warda na sezon 2011 do pierwszoligowego Wybrzeża Gdańsk. Junior na zapleczu ekstraligi jeździł jak natchniony i szybko, bo już po roku, wrócił do Unibaksu.
Z czasem zaczął się pakować w kolejne tarapaty. Najgłośniej o nim zrobiło się przy okazji procesu sądowego. Młoda Brytyjka oskarżyła jego i innego młodego żużlowca z Australii, Nicka Morrisa, o gwałt w pokoju hotelowym. Obaj zostali uniewinnieni, podobno dzięki temu, że całe zajście nagrali aparatem komórkowym.
W 2012 roku, na dwa dni przed decydującym meczem o brązowy medal w Zielonej Górze został pobity, gdy wychodził z pubu w miejscowości Dorset, w którym raczył się drinkami po odwołanym spotkaniu finału Elite League. Pobicie było tak dotkliwe, że Ward trafił do szpitala i do Polski już nie dotarł.
Jeszcze tego samego roku, pod koniec grudnia, został zaś przyłapany w rodzinnej Australii, gdy jechał motocyklem pod wpływem alkoholu i miękkich narkotyków, a do tego uciekał przed policją.
„Przede wszystkim, chciałbym szczerze przeprosić i złożyć wyjaśnienia na ręce moich kibiców, pracowników i pracodaw­ców. Rozczarowałem Was swoim zachowaniem i doprowadziłem do utraty zaufa­nia do mojej osoby. Teraz zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby odzyskać to zaufanie z powrotem. (...) To był jednorazowy wybryk” - napisał wówczas w oświadczeniu Australijczyk.

„Byłem głupi”

Wytrzymał w swoim postanowieniu kilkanaście miesięcy. 17 sierpnia 2014 roku znów zrobiło się o nim głośno, gdy wpadł na badaniu alkomatem przed turniejem Grand Prix Łotwy w Daugavpils. Zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu była niewielka, ale o jakiejkolwiek taryfie ulgowej nie mogło być mowy, bo alkohol w żużlu traktowany jest jak niedozwolony doping.
- Byłem bardzo głupi - stwierdził po całym zajściu. - Miałem trudny moment, spowodowany złą osobistą wiadomością. W sobotę nic nie zjadłem z tego powodu na kolację, za to wypiłem kilka drinków. W związku z tym nie byłem nawodniony i wyszedł mi dodatni test alkoholowy. To najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy to już się nie powtórzy.
Krótko później Ward został tymczasowo zawieszony przez federację FIM. Długo czekał na ostateczny wyrok. Poznał go dopiero... pod koniec lutego. Zarządzono 10-miesięczną dyskwalifikację, która płynęła od 28 sierpnia ub. r. do 28 czerwca 2015.

Wrócił jeszcze lepszy

Zastanawiano się, jak ta przerwa wpłynie na formę zawodnika, choć ci, którzy go znali twierdzili, że wróci na tor jeszcze lepszy. I - jak się później okazało - mieli rację.
Wcześniej Ward podpisał list intencyjny z klubem z Torunia i wszystko wskazywało na to, że wróci na stare śmieci. Gdy jednak otworzyło się w Polsce okienko transferowe nieoczekiwanie wylądował w Falubazie Zielona Góra. Dlaczego nie w KS-ie Toruń? Ward chciał być fair wobec swojego przyjaciela, Chrisa Holdera. Wiele wskazywało bowiem na to, że to właśnie „brata - bliźniaka” wygryzie ze składu „Aniołów”.
W rozmowie z prezesem Przemysławem Termińskim zażyczył sobie pewnego miejsca w składzie zarówno dla siebie, jak i Holdera. Na to torunianie zgodzić się nie mogli. Kilka godzin później Ward był już zawodnikiem ekipy z Zielonej Góry.
Kibole Falubazu nie przyjęli tego z aprobatą, bo pamiętali, że Darcy podeptał (oczywiście... do spółki z Holderem) po finale w 2009 roku w Toruniu szalik ich klubu. Mimo że Darcy za to przeprosił, już na pierwszym spotkaniu w barwach zielonogórzan pojawiły się obraźliwe transparenty skierowane do Australijczyka. W największym skrócie - miał „wyp...” z ich klubu.
Część „normalnych kibiców” Falubazu jednak szybko go pokochała. Bo Darcy jeździł skutecznie i efektownie, tak, jakby nie miał żadnej przerwy w startach. Aż do nieszczęsnego meczu z GKM-em w minioną niedzielę...
Spotkanie było już rozstrzygnięte. To był ostatni wyścig zawodów, ostatni w sezonie w polskiej lidze - tak dla Falubazu, jak i Warda. Na drugim łuku drugiego okrążenia nagle motocykl Darcy’ego złapał przyczepność. Przednim kołem Australijczyk potrącił tylne koło motocykla prowadzącego Artioma Łaguty i upadając na pełnej prędkości uderzył głową i górną partią kręgosłupa w bandę. Nie stracił przytomności, ale od razu nie czuł nóg. Gdy powiedział to lekarzowi, ten próbował go pocieszać, że to może efekt szoku. Ward jednak odparł mu, że ten kłamie i się rozpłakał. Już wtedy zapewne zdawał sobie sprawę z tego, że doszło do tragedii.

Dramatyczne doniesienia

Pierwsze doniesienia ze szpitala były dramatyczne. Lekarze twierdzili, że rdzeń kręgowy został zgilotynowany. A to oznaczało, że paraliż jest nieuchronny. Powstawało jedynie pytanie - jak rozległy? Później docierały ze szpitala już tylko plotki. Ta pesymistyczna mówiła o tym, że Ward ma sparaliżowane nogi i ręce, optymistyczna - że jednak rusza trochę rękoma, potrafi zgiąć je w łokciu i nadgarstku. Jak jest naprawdę, tego się nie dowiemy, bo zarówno sam Darcy, jak i jego tata George nie życzą sobie informowania o stanie zdrowia żużlowca i trzeba to uszanować.

Słowa otuchy

Oprócz części kiboli z Zielonej Góry, która po upadku Warda skandowała na stadionie ucieszona „koniec kariery” (wygwizdanej przez „normalnych”, pozostałych, prawdziwych kibiców), reszta żużlowego świata doznała szoku. Jak choćby Ryan Sullivan, który dowiedział się o wypadku od żony Pauliny, która akurat w tym czasie przebywała u rodziny w Toruniu. Kibice z Zielonej Góry w sporej liczbie udali się pod szpital, by dodać otuchy swojemu ulubieńcowi, w Toruniu została odprawiona msza święta w intencji zdrowia żużlowca (kościół Michalitów był pełen), niemal wszyscy zawodnicy na swoich profilach zapowiedzieli modlitwy o zdrowie kolegi. Pomału powstają różne akcje sprzedaży koszulek lub rozegrania turniejów, z których dochód będzie przeznaczony dla Darcy’ego. Od początku przy jego łóżku czuwali Chris Holder (odwołał swoje występy w meczach w tym tygodniu) i mechanicy, szybko dojechali do nich menedżer Poole Neil Middleditch, żużlowiec Davey Watt oraz ojciec. Wspólnie zadecydowali, że przeniosą Warda do kliniki w Anglii, gdzie będzie bliżej przyjaciół i przejdzie rehabilitację psychiczną i fizyczną. Z Polski wyleciał w czwartek.
Darcy - czekamy na dobre wieści z Anglii i trzymamy kciuki!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska