- To wyjątkowy medal dla mnie - mówi kapitan drużyny Łukasz Wiśniewski. - Jestem rodowitym torunianinem. Przez wiele lat tutaj nie grałem. Dwa lata temu spotkałem się z prezesem Maciejem Wiśniewskim i wyznaczyliśmy sobie jakiś cel, do którego chcielibyśmy dążyć. Nie spodziewaliśmy się jednak, że już w drugim roku naszej współpracy zagramy w finale i otrzemy się o złoto. Wprawdzie zdobyliśmy srebro, ale traktujemy je jak złoto.
To był udany sezon dla kapitana zespołu, choć w końcówce nie był w najwyższej formie.
- Dużo czynników złożyło się na moją formę w finałowej serii. Przed samym play off wypadłem na kilka tygodni z gry. W ostatniej chwili udało mi się wrócić na parkiet w drugim etapie, ale nie wiedzieliśmy czego będziemy mogli się spodziewać. Pierwsze mecze na świeżości i adrenalinie zagrałem tak, że wszystko wychodziło. Kryzys przyszedł na finały. Nie rozpamiętuję już tego. Tyle ile mogłem, to zrobiłem. Myślę, że w ostatnim meczu drużyna nie ma sobie nic do zarzucenia. Włożyliśmy w to spotkanie tyle, ile mogliśmy. Nie udało się - wyjaśnia Wiśniewski.
ZOBACZ TAKŻE:
Szkoleniowiec torunian podkreśla z kolei to, że jeszcze niedawno nikt nie marzył o takim sukcesie.
- Zawsze pozostaje sportowy niedosyt, ale trzeba spojrzeć realnie na pewne rzeczy - wyjaśnia Jacek Winnicki. - W jakim miejscu byliśmy jeszcze kilka miesięcy temu czy w poprzednim sezonie. Bardzo się cieszę, że jestem w Toruniu drugi sezon. Przez te dwa lata zrobiliśmy wielką rzecz. Chodzi mi tu zwłaszcza o kibiców. Dla mnie to wyjątkowy rok, bo odszedł mój ojciec. Mój najgorętszy kibic. Człowiek, który obserwował moje mecze od momentu, gdy byłem jeszcze juniorem i sam grałem na boisku. Jemu dedykuję ten medal.
Trener Polskiego Cukru uważa też, że jego zespół nie odstawał od rywala.
- Nie możemy powiedzieć, że sportowo odstawaliśmy - twierdzi Winnicki. - W dwóch pierwszych meczach, a szczególnie w pierwszym, może faktycznie była większa różnica. W trzech ostatnich raz wygraliśmy, a w dwa pozostałe mogły się potoczyć zupełnie inaczej. Uważam, że koszykarsko i sportowo postawiliśmy się najsilniejszemu zespołowi w lidze.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Nie żyje kibic, który zasłabł na meczu żużla na stadionie [ZDJĘCIA]
O tym, że była szansa przynajmniej na przedłużenie serii, mówi też Tomasz Śnieg.
- Powiem szczerze, że mam duży niedosyt - dodaje toruński rozgrywający. - W trzech meczach pokazaliśmy, że jesteśmy równorzędną drużyną. Ta seria mogła się potoczyć inaczej. Wyszło jednak tak, jak wyszło. Wróciliśmy z podniesionymi głowami, a srebrny medal na pewno jest sukcesem dla Torunia i nas samych. Mam za sobą całkiem niezły sezon. Miałem swoją rolę w drużynie. To, co ode mnie wymagał trener Jacek Winnicki, starałem się wykonywać. Myślę, że zarówno drużynowo, jak i indywidualnie ten sezon mogę zapisać na plus.
Warto dodać, że zawodnicy mieli tak skonstruowane kontrakty, że już dzisiaj rozjeżdżają się w rodzinne strony. Włodarze klubu z kolei już myślą o nowym sezonie.
POLUB NAS NA FACEBOOKU:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?