Dreszczowiec jednak dla rywali. Heroiczna walka nie dała wygranej

Pierwszy set pierwszego finałowego meczu skutecznie rozpoczął Patryk Chojnowski. Potem jednak do głosu doszedł Daniel Górak. Obaj pingpongiści zaprezentowali wiele ciekawych akcji. Świetnie odbierali serwis rywala, bardziej nerwowo prezentując się właśnie w tym elemencie gry. Zawodnik Dartomu Bogorii wygrał dopiero w piątym secie i to minimalnie - 11:9.

Po chwili 37. rakieta świata - Koreańczyk Oh Sang Eun - gładko rozprawił się z Chorwatem Tomislavem Kolarkiem i było już 2:0. Wydawało się, że Azjata gra na pół gwizdka, natomiast kapitana ASTS Olimpii-Unii stać było tylko na pojedyncze dobre zagrania.

Wiarę w końcowy sukces przywrócił miejscowym 17-latek Patryk Zatówka, pokonując reprezentanta Polski Roberta Florasa. Przedstawiciel gospodarzy wygrał 3:1, prezentując inteligentną grę i skuteczność w ataku. Rzadko też się mylił. Starcie numer cztery, w którym zmierzyli się Chojnowski i Oh, było prawdziwą ozdobą tej potyczki.

Obaj prezentowali się kapitalnie. Zawodnik miejscowych popisywał się znakomitą grą w obronie, radząc sobie z trudnymi technicznie zagraniami rywala. W czwartym secie obronił dwie piłki meczowe przy stanie 8:10, ale i tak przegrał. Emocje sięgnęły zenitu w piątej, decydującej partii. Chojnowski pokazał w niej akcję meczu, kiedy wyszedł w kapitalny sposób z głębokiej defensywy przy piłce meczowej dla rywala. Ten wykorzystał dopiero siódmego meczbola.

- Mój zawodnik potrzebował wielu prób, by być gotowym, aby tę wygraną wziąć - skomentował Tomasz Redzimski, trener grodziszczan. - Powtórzyła się stara prawda - ostatnie uderzenie, dające zwycięstwo, trzeba po prostu zadać. Cieszę się, że Oh zachował spokój i cierpliwość w tej bardzo nerwowej sytuacji. Gospodarze byli bliscy wyrównania i ten mecz mógł mieć więcej dramaturgii.

Grudziądzanie zebrali zasłużone brawa od publiczności i pochwały - także z obozu rywala.

- Dziękuję zawodnikom, że podjęli walkę z przeciwnikiem, który ma w składzie same gwiazdy - powiedział Piotr Szafranek, opiekun ASTS Olimpii-Unii. - Dla nas sukcesem jest już to, że w ogóle dostaliśmy się do finału. Pokazaliśmy wszystkim, że mając najmłodszą drużynę w superlidze postawiliśmy się bardzo mocno faworytowi. Niewiele brakowało, a byłaby wielka niespodzianka. Oba mecze Patryka Chojnowskiego mogły skończyć się inaczej.

Dartom Bogoria prowadzi w finale 1:0 i jeśli wygra w sobotę u siebie, zgarnie tytuł. Jeśli stanie się inaczej, o wszystkim zdecyduje niedzielna konfrontacja również w Grodzisku Mazowieckim.

Zawodników ASTS Olimpii-Unii czeka trudna droga do obrony mistrzowskich tytułów, ale zespół zapowiada, że łatwo broni nie złoży.

- Zrobimy wszystko, by się odbudować. Pojedziemy do Grodziska Mazowieckiego walczyć - zapewnia Piotr Szafranek, trener ASTS Olimpii-Unii - Finał to jest dla moich zawodników wielka przygoda. Na pewno jeszcze się nie poddajemy, a do meczów przygotujemy się najlepiej jak potrafimy.

Żądni rewanżu z faworyzowanym rywalem są także sami gracze.

- Pojedziemy tam jeszcze bardziej zmotywowani i w lepszej formie - dodaje młody Patryk Zatówka.

Dartomowi Bogorii do złota mistrzostw Polski brakuje jednej wygranej. Ekipa z Mazowsza sprawę może załatwić już jutro lub w niedzielę.

- Motywacji nam nie brakuje, potrzebna jest czujność - przekonuje Tomasz Redzimski, szkoleniowiec ekipy z Grodziska Mazowieckiego. - Jej utrata od razu powoduje przejęcie inicjatywy przy stole przez rywala. A tu cały czas toczy się niesamowita i zawzięta walka właśnie o inicjatywę. O to, by narzucić przeciwnikowi swoją grę i wydrzeć zwycięstwo.