Drożyzna w czasie epidemii. Winni? Koronawirus, susza, afrykański pomór świń, spekulacje...
To, co boli konsumentów najbardziej, to codzienne zakupy w sklepach. - Kupuję u rzeźnika czy na targowisku to, co zawsze. Pierś z kurczaka, kiełbasę śląską, ser żółty gouda, jaja, pomidory... Wydaję zdecydowanie więcej niż w styczniu czy lutym, choć przecież już wtedy wszyscy narzekaliśmy głośno na rosnące ceny. Wtedy mówiło się o inflacji, a dziś o epidemii, suszy i czort wie o czym jeszcze! - denerwuje się pani Beata, gospodyni domowa z Jakubskiego Przedmieścia.
Rzeczywiście, na galopujące ceny Polacy narzekali już kilka miesięcy temu. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2020 roku wzrosły rok do roku o 4,7 procent, a w porównaniu z poprzednim miesiącem o 0,7 procent - podał Główny Urząd Statystyczny. Odnotowano największą inflację od 8 lat. Na to zjawisko w marcu nałożyła się panika i robienie zapasów. Sytuację zdawali się wykorzystywać niektórzy handlowcy, szczególnie w mniejszych sklepach, choć oficjalnie rozkładali ręce i mówili: "Takie ceny dyktuje hurtownia".