Dwie historie jednej awantury

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Dziewięćdziesiąt pięć tysięcy. Tylu jest w Polsce policjantów. W tak wielkiej armii uzbrojonych ludzi - nie ma siły - musi być margines osobników kompletnie się do tej roboty nienadających, którzy nie potrafią zapanować nad własnymi emocjami i rączkami świerzbiącymi do bicia. Czasami ich policyjna kariera kończy przed sądem. I słusznie, bo społeczeństwo musi się bronić przed nadużywaniem władzy.

<!** reklama>Czy sprawa toruńskiej policjantki Eweliny K. to jeszcze jeden taki przypadek? Na pierwszy rzut oka ta historia świetna się wpisuje w ten dobrze znany schemat: mamy oto brutalnego policjanta - cóż z tego, że w spódnicy - i jego ofiarę, biednego pan Darka, który w wyniku tej brutalności stracił nerkę.

Jednak na drugi rzut oka sprawa się komplikuje, bo policjantka była nagradzana, chwalona i cieszy się dobrą opinią. Gorszą opinię ma za to mieszkanie w którym dojść miało do pobicia - tylko w zeszłym roku, o czym piszemy na stronie 1., policja interweniowała tam 11 razy, wzywana albo przez gospodynię, albo umęczonych awanturami sąsiadów.

Jasne, że największe nawet zasługi nie zwalniają z odpowiedzialności za bezprawną przemoc. I oczywiste jest też, że prawo do nietykalności przysługuje każdemu, choćby i był stałym klientem „wytrzeźwiałki”. Ale warto też pamiętać o tym, że oprócz historii o złych policjantach bijących niewinnych ludzi, zdarzają się też historie zupełnie inne - porządnych policjantów najbezczelniej wrabianych przez ludzi, którym nie warto podawać ręki. Mam nadzieję, że trwający przed toruńskim sądem proces dokładnie wyjaśni, z jaką historią mamy tu do czynienia.