Z praktyką może być jednak różnie, bo do dwóch ważnych resortów premier Ewa Kopacz wprowadza właśnie swoje pełnomocniczki, koleżanki z sejmowych ław: Beatę Małecką-Liberę do Ministerstwa Zdrowia i Urszulę Augustyn do Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Interpretować to można na różne sposoby. Tak np. że premier jest politycznie zbyt słaba, by dokonać rekonstrukcji gabinetu, wprowadzić tam swoich ludzi, usuwając tych, którzy znaleźli się w rządzie wcale nie dlatego, że pani premier miała do nich zaufanie, tylko z tego powodu, że tak, a nie inaczej ułożyła się wewnętrzna układanka frakcyjnych sił w PO.
I stąd właśnie to pachnące z daleka prowizorką rozwiązanie z pełnomocniczkami. Nie wiem, czy tak właśnie należy to posunięcie odczytywać. Jednak bez względu na to, czy pełnomocniczki, których zresztą ma być więcej, są oznaką słabości czy odwrotnie - siły szefowej rządu, rozwiązanie to dziwaczne i podające w wątpliwość spójność tego rządu i kompetencje premier jak politycznego lidera.
Kto wie, może po kilku kolejnych tego typu nominacjach stopień sfeminizowania polskiego rządu zwiększy się do tego stopnia, że staniemy się w tej kategorii europejskim liderem. Obawiam się tylko, że będzie to jedyny sukces
tego rządu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?