Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzielnica pełna sprzeczności - współczesna bieda i dawny prestiż

Justyna Wojciechowska-Narloch
Infografika - Kamil Mójta
Najwięcej bezrobotnych, eksmisji i przestępstw, do tego ponad 3 tys. osób na garnuszku MOPR - taki obraz Bydgoskiego wyłania się ze statystyk. Miasto i UE przeznaczyły na ratowanie dzielnicy 32 mln zł.

Gorącą dyskusję na temat siermiężnych realiów zachodniej części Torunia wywołała planowana przez samorząd likwidacja jednego z dwóch działających tam gimnazjów. Chodzi o szkołę przy ulicy Fałata, która od lat boryka się z problemami z naborem, ale

pełni ważną funkcję społeczną.
- Działalność dydaktyczna to tylko fragment naszej pracy. Nasi specjaliści nie służą tylko uczniom, pomagają całym rodzinom. Czasem trzeba tych ludzi prowadzić za rękę, bo sami sobie nie poradzą. Likwidacja szkoły negatywnie odbije się na mieszkańcach całej dzielnicy - przekonuje Mariola Magdzińska, dyrektorka Zespołu Szkół nr 22.

O trudnym środowisku, przestępstwach, które popełniają coraz młodsi, alkoholu, rozpadzie rodzin i skrajnej biedzie mówi też Zbigniew Masłoń, od ponad dwudziestu lat dyrektor Szkoły Podstawowej nr 13 przy ul. Krasińskiego. Nie ukrywa, że zdarzało mu się wzywać policję do rodziców, którzy przychodzili po swoje dzieci pijani.

- Na Bydgoskim Przedmieściu niczym w soczewce skupiają się wszystkie problemy. I choć robimy wiele, by je przezwyciężyć, pokazać uczniom inną drogę, to lekko nie jest - opowiada dyrektor. - Punkt ciężkości w dzielnicy przesuwa się w stronę biedy i bezradności. Co trzeci uczeń w mojej szkole je obiady finansowane przez MOPR, a ponad 80 dzieci korzysta ze stypendiów dla najuboższych. Jeszcze 3 lata temu było ich o połowę mniej.

Ze smutnym obliczem Bydgoskiego Przedmieścia na co dzień styka się ks. Józef Winiarski, od ośmiu lat dyrektor Oratorium na Rybakach.

- Mamy dziennie ok. 80-100 dzieci. Przychodzą, żeby się najeść, pobawić i uzyskać pomoc w lekcjach. Czasem rozpaczliwie potrzebują akceptacji, są zepchnięte nie tylko na margines społeczeństwa, ale również własnej rodziny - mówi ks. Winiarski.
Pan Andrzej, emerytowany tramwajarz i od lat mieszkaniec ul. Reja, widzi, że na Bydgoskim wiele się zmienia. Ale to tylko budynki i ulice, nie ludzie.

- Mówi się, że to dzielnica pijaków i płonących kamienic. I sporo w tym prawdy, bo wielu mieszkańców wcale nie chce nic zmieniać. Nie widzą sensu w pracy, bo mają zasiłki. Tak żyli ich rodzice, tak oni żyją i tak żyć będą ich dzieci - mówi
mężczyzna.
W 2007 roku rozpoczął się program rewitalizacji Bydgoskiego Przedmieścia. Jego wartość to prawie 32 mln zł, z czego 14,5 mln zł pochodzi z funduszy unijnych.
- Miasto stara się, w miarę możliwości i posiadanych środków, przywrócić Bydgoskiemu Przedmieściu dawny blask - zapewnia Aleksandra Iżycka, rzeczniczka prezydenta. - Program rewitalizacji ma na celu odbudowę więzi społecznych na obszarach problemowych oraz przywrócenie ładu przestrzennego.
To ostatnie założenie mocno krytykuje Paweł Kołacz, szef Stowarzyszenia Bydgoskie Przedmieście.

- Działania samorządu idą w złym kierunku. Planowana likwidacja gimnazjum tylko to potwierdza. W dzielnicy, gdzie jest deficyt działań oświatowych, władze zamykają szkołę - tłumaczy. - To, co dotychczas zrobiono, dotyczy tylko przestrzeni - parku, zoo czy ul. Mickiewicza. Nie dotyczy ludzi. A to oni właśnie wymagają długofalowej polityki. I to nie takiej, by ich wykwaterować w inne rejony miasta. Chodzi o to, by zmieniać ich mentalność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska