Kolejni eksperci wyliczają błędy w podręczniku, wskazują rzekome plagiaty. Wszystko to w efekcie ma zrobić wodę z mózgów bezbronnych pierwszoklasistów.
A ja stawiam takie pytanie: co tak naprawdę można zepsuć w elementarzu, który z założenia jest jedynie instrumentem do nauki czytania i pisania? Co można w nim takiego zamieścić, że biedni uczniowie nie posiądą tych podstawowych umiejętności? Wszystko to bicie piany sterowane przez wydawnictwa, które w tym roku sporo mniej zarobią.
Darmowy podręcznik to realny gest państwa skierowany do rodzin. To coś, co rodzice naprawdę odczują w swoich portfelach. I wszelkie słowa krytyki - czasem nawet uzasadnionej - trzeba tu specjalnie ważyć.
Do tej pory bowiem żadna inna opcja polityczna będąca u władzy nie dała rodzicom bezpłatnych podręczników. Nikt też wcześniej nie przeforsował przedszkoli, gdzie godzina opieki kosztuje zaledwie złotówkę.
Dziś chyba nikt nie potrafi powiedzieć, czy elementarz rzeczywiście będzie na tyle mocny, by przetrwać w rękach maluchów aż trzy lata. Trudno też stwierdzić, czy kolejne roczniki pierwszoklasistów go polubią, skoro nie będzie nowy i pachnący farbą drukarską. Nie sądzę jednak, by mogło mieć to realny wpływ na to, jak dzieci będą się uczyć.
Wsparcie mądrych rodziców i wykwalifikowanych nauczycieli jest stokroć ważniejsze od każdego, nawet najdroższego i najpiękniejszego elementarza. I w całej tej dyskusji właśnie o tym powinniśmy pamiętać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?