<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/szczepanski_artur.jpg" >Dzisiaj chciałbym zabrać moich Czytelników za granicę. Pojedziemy do Serbii, serca dawnej Jugosławii. Wiem, wiem, większość z Państwa wolałaby do Paryża na ślub Carli Bruni i prezydenta Sarkozy’ego. Nie tylko ciekawscy woleliby zajrzeć do sypialni nowożeńców niż do serbskiej urny wyborczej. Jesteśmy jednak w Belgradzie, gdzie swój triumf w wyborach święci proeuropejski Boris Tadić. Serbowie wybrali Europę, czy jednak Europejczycy wybiorą Serbię? Wiele wskazuje na to, że nie. To dziwne, ale część europejskich polityków to zdecydowani i bezkrytyczni zwolennicy albańskiej niepodległości Kosowa, jak na razie, ze stolicą w Belgradzie. Kosowo to kolebka serbskości, a Kosowe Pole zostało uświęcone krwią tysięcy walczących o niepodległość Serbów.
Owszem, ponad 90 procent mieszkańców Kosowa to obecnie Albańczycy, z drugiej jednak strony, odebrać Serbom Kosowo to tak, jakby Polakom powiedzieć, że od jutra pozbywamy się Gniezna lub Częstochowy wraz z przyległościami. Każdy przyzna, że nie byłoby miło.
Po co o tym piszę? Głównie po to, aby pamiętać nie tylko o tym, że Serbowie to nasi południowi bracia Słowianie, ale także po to, byśmy w swojej pełną gębą europejskości widzieli coś poza czubkiem nosa zjednoczonej Europy i paryskim łóżkiem Carli oraz Nicolasa. W niedzielę obywatele Serbii, postawieni zapewne przed dramatycznym wyborem, zdecydowali o niepewnym losie Kosowa i postawili na Europę, do której teraz należy następny ruch.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
