Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Faworyt rozgrywek? GKS "žKryzys"!

Michał Żurowski
To bardzo skuteczny klub. I interdyscyplinarny. Do światowego sportu - od NBA i Formuły 1 po polską siatkówkę i żużel - ten wielosekcyjny twór wdarł się niedawno, a już boją się go wszyscy. Narodowe reprezentacje, związki sportowe i organizatorzy wielkich imprez. Globalny Klub Sportowy „Kryzys”.

To bardzo skuteczny klub. I interdyscyplinarny. Do światowego sportu - od NBA i Formuły 1 po polską siatkówkę i żużel - ten wielosekcyjny twór wdarł się niedawno, a już boją się go wszyscy. Narodowe reprezentacje, związki sportowe i organizatorzy wielkich imprez. Globalny Klub Sportowy „Kryzys”.

<!** Image 2 align=right alt="Image 112898" sub="Damian Celmer, junior Unibaksu Toruń, będzie miał w tym roku jeszcze mniej okazji do startów - z powodu oszczędności związanych z kryzysem, zawieszono żużlową ligę juniorów / Fot. Łukasz Trzeszczkowski">NBA - najbogatsza liga świata zaciąga kredyt w wysokości 175 mln dolarów na ratowanie najbardziej zagrożonych klubów. Londyńska Chelsea robi ukłon w stronę kibiców, zamrażając na cztery lata ceny biletów. W Norwegii - jednym z najbogatszych krajów Europy - nie ma pieniędzy na olimpijskie przygotowania hokeistów i łyżwiarzy. W Niemczech bankrutują kluby piłki ręcznej. Szkoci i Walijczycy, jeszcze niedawno planujący wspólną organizację Euro 2016, już zrezygnowali. W Polsce jeden z hojniejszych dobrodziejów sportu - Lotos - zapowiedział ograniczenie sponsoringu. Ryzyko krachu ligi żużlowej rośnie wraz z kursem funta, a coraz droższe euro grozi bankructwem klubom siatkarskim. Kryzys? Mało powiedziane! Skraj przepaści…

To była kwestia czasu

Mydlana bańka finansów światowego sportu (w tym, zachowując wszelkie proporcje, także naszego) musiała pęknąć. Jeśli to już od lat biznes, jak wiele innych, bessa nie moga go ominąć. Jeśli padają wielkie firmy, jeśli larum grają na giełdzie i w bankach, to sport nie mógł pozostać wyspą niezmąconej szczęśliwości. Zwłaszcza że…

<!** reklama>W światowym sporcie (w tym wielkim, najbogatszym) już od dawna dało się zaobserwować przeinwestowanie. Podpisywane bez umiaru kontrakty - choćby w NBA i NHL, w piłkarskiej lidze Anglii, w Formule 1, ale i w uchodzącej za najlepiej płacącą na świecie żużlową ligę w Polsce - wyciskały budżety klubów jak cytryny. A wydatki coraz bardziej rozjeżdżały się z przychodami.

<!** Image 3 align=left alt="Image 112898" sub="O niepewnej sytuacji mówią siatkarze AZS Politechnika Warszawska, których nie sponsoruje już firma J.W. Construction / Fot.Tadeusz Pawłowski">Pod koniec lutego amerykański koszykarz Stephon Marbury dostał pracę w Boston Celtics tylko dlatego, że zgodził się zarabiać rocznie 1,3 mln dolarów, czyli… 20 milionów dolarów mniej (tak, tu nie ma błędu w druku) niż w poprzednim swoim klubie New York Knicks. Nowojorczycy podpisując kiedyś tak gigantyczny kontrakt z Marburym mocno się przeliczyli (gwiazdor częściej się leczył i kłócił niż grał, a drużyna stawała się pośmiewiskiem ligi), za to w Bostonie nauczyli się liczyć. Inne kluby NBA przechodzą teraz przyspieszony kurs rachunkowości. Dla 15 najbardziej zagrożonych władze ligi - po zaciągnięciu kredytu - przygotowały po 12 milionów dolarów.

W Polsce nie ma pewnie banku, który odważyłby się kredytować na taką skalę np. żużel, ale czy sytuacja nie jest podobna? Najpierw latami nakręcano spiralę płacowych kaprysów zawodników (teraz łatwiej zwalić wszystko na zwyżkujący kurs funta i euro), a dziś płacz - liga zagrożona! I zaczęły się cięcia…

Podobno jest do kupienia Nicki Pedersen. Niedrogo. Za symboliczną złotówkę. Prezes częstochowskiego Włókniarza wprawdzie temu zaprzecza, ale dziennikarze upierają się, że to dla klubu jedyny ratunek przed bankructwem. I nie jest w tej historyjce najważniejsze, czy to kaczka dziennikarska, czy prawdziwa (tyle że tajna) oferta prezesa Maślanki. Bo nie o skutki chodzi, ale o przyczyny. A te już nie są wymysłem dziennikarzy. Nie oni brali udział w licytacjach najbogatszych klubów, które doprowadziły np. do kwoty 500 tys. euro rocznie w kontrakcie Pedersena czy 550 tys. w umowie Golloba.

<!** Image 4 align=right alt="Image 112898" sub="Koszykarki Lotosu Gdynia nie narzekały na zarobki. Czy to się zmieni? Lotos zapowiedział ograniczenie sponsoringu. / Fot. Jacek Smarz">Winni i ofiary

Przykład Golloba jest o tyle ciekawy, że już wiemy o zgodzie zawodnika na obniżenie zarobków o 30 procent. Tomek jest wystarczająco inteligentny, by rozumieć, że lepiej mieć skromniejszy kontrakt z pracodawcą wypłacalnym niż wirtualnego „maksa” wylicytowanego z potencjalnym bankrutem.

Niestety, nie wszystkie wyjścia awaryjne w polskim żużlu są tak chwalebne. Decyzję o zawieszeniu ligi juniorów trzeba nazwać skandalem. Klubowi działacze wzięli fatalny przykład z… prezesów amerykańskich banków, którzy najpierw doprowadzili do krachu, a w obliczu bankructw przyznawali sobie premie i odprawy. Za kryzys zaś płacą ciułacze i inwestorzy. Do skraju przepaści doprowadzili polski speedway działacze i dyktujący im warunki najlepsi (najczęściej zagraniczni) zawodnicy, ale to nie ich dotykają dziś najbardziej radykalne cięcia. Pierwszymi ofiarami kryzysu są juniorzy. Oni do kryzysu nie doprowadzili, ale kto by tam ich bronił…

Kryzys atakuje nawet tam, gdzie sport wydawał się mlekiem i miodem płynący - np. w Rosji. Tam też jedni drenują sportowe finanse bez opamiętania, a inni są już odstawiani od koryta. Z jednej strony, jeszcze w zeszłym roku, wielkopańskie życie: klub naszego Macieja Lampego - Chimki Moskwa kupił z NBA gwiazdy formatu Garbajosy i Delfino (obaj Toronto Raptors), przyznając im po 13 mln dolarów za trzy lata gry. Z drugiej strony, już w tym roku pierwsze sygnały o finansowym fiasku projektu pt. „Grand Prix Rosji Formuły 1” planowanego na następny sezon. I, co gorsza, drastyczne cięcia budżetu Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2014 roku w Soczi. Minister rozwoju regionalnego Rosji, Wiktor Basagrin, poinformował niedawno premiera Putina, że „w porozumieniu z ministrem finansów i po przeanalizowaniu realnej sytuacji” budżet prac budowlanych na obiektach olimpijskich w Soczi będzie w tym roku obcięty o dwie trzecie - z 1,4 mld dolarów do 916 mln. Co na to Putin? Przyznał, że „ekonomia kraju przechodzi trudny okres” i wezwał szefów prywatnego biznesu, by dotrzymali obietnic dotyczących inwestycji w Soczi.

Tyle że „ekonomia” tych biznesmenów też pewnie właśnie przechodzi trudny okres. Tym bardziej, kiedy płaci się takie kontrakty, jak koszykarzy Chimki albo spełnia kaprysy piłkarzy i hokeistów. Futbol w Spartaku Moskwa (sponsor - Łukoil) kosztuje rocznie 52 mln dolarów. Ale na przykład hokej w Kazaniu (sponsor Tatnieft, czyli ropa naftowa Tatarstanu) aż 65 mln dolarów. Na ubogiego krewnego wygląda przy nich piłkarski Lokomotiv Moskwa z 30 mln dolarów. I tu zagadka na czasie: jak długo Państwowe Koleje Rosyjskie - niemal w całości finansujące Lokomotiv - będą w stanie wypełniać sponsorskie zobowiązania?

Kryzys na zdrowie

W Polsce wciąż najbogatsze są kluby finansowane przez spółki skarbu państwa - w piłce nożnej i siatkówce Bełchatów (ale i futboliści miedziowego Lubina, nawet po degradacji z ekstraklasy, biedy nie klepią), a w koszykówce Zgorzelec. Minister Grad zapowiadał wprawdzie, że zrobi w tym Eldorado porządek (a można to zrobić wyłącznie systemowo), lecz na słowach się do tej pory kończyło. Pieniądze były i są wydawane jak prywatne - lekką ręką i jakby bez właścicielskiej kontroli państwa. To zaś skutkuje takim absurdem, jak na przykład przypadek niejakiego Chałbińskiego - piłkarza Zagłębia Lubin, który nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych, ale ruszać się ze sportowego folwarku KGHM nie ma zamiaru, bo zarabia - nie grając! - 20 tys. miesięcznie. Ktoś po prostu podpisał z nim kiedyś taki kontrakt.

Ale kudy tam Chałbińskiemu do gwiazdy GKS Bełchatów. Myślicie pewnie, drodzy Czytelnicy, że chodzi o Gargułę, który w Wiśle Kraków zarabiać ma 350 tys. euro rocznie? Otóż nie. Ciekawszym przykładem jest dużo mniej znany pomocnik Bełchatowa - niejaki Pietrasiak. Otóż piłkarz Pietrasiak zarabia rocznie 170 tys. euro. Czyli, przekładając to na złotówki, ma 67 tysięcy złotych miesięcznej pensji. Dla porównania - dwaj najlepsi obecnie, reprezentacyjni, napastnicy Brożek i Lewandowski zarabiają odpowiednio 180 tys. i 120 tys. euro rocznie. No, ale im płacą sponsorzy prywatni, a Pietrasiak gra w klubie utrzymywanym przez państwową - mającą wyraźnie nadmiar pieniędzy - Polską Grupę Energetyczną. Skoro minister nie jest w stanie zmusić dysponentów tych pieniędzy do zdroworozsądkowych przemyśleń, to może… kryzys?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska