1. Jak to się stało, że został Pan szefem toruńskiego sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?
Za sprawą mamy, która oglądała programy w telewizji zachęcające wolontariuszy do pracy przy Orkiestrze. Powiedziała: Masz gitarę, band, zacznij działać! To za jej namową chwyciłem za telefon, wtedy jeszcze stacjonarny, umówiłem kolegów, no i zagraliśmy razem z Orkiestrą.
2. To prawda, że rok później sztab był u Pana w domu?
Tak, dokładnie przy ulicy Chełmińskiej 4. Byłem niepełnoletni, ale mogłem liczyć na pomoc mojego polonisty i wychowawcy z IV LO Artura Nowaka. Mama szykowała jedzenie i częstowała herbatą wszystkich, którzy przynosili nie tylko banknoty i monety, ale też różnego rodzaju pierścionki, medaliki itp. To, że ten poryw serca przyniósł taki efekt, było niesamowite.
3. Spodziewał się Pan wtedy, że Orkiestra będzie grała tak długo?
Miałem taką nadzieję. Wartością Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy było to, że można było występować w czyimś imieniu po to, żeby czynić dobro. To była czysta idea, która nie ma nic wspólnego z dzisiejszym szkalowaniem ze strony niektórych środowisk. Jutro ja i moja rodzina po raz kolejny wesprzemy Orkiestrę, by grała do końca świata i jeden dzień dłużej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?