Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Golą się bez przerwy od dwudziestu lat

Jacek Kiełpiński
- Tak mi jakoś szumi, trzeszczy, jakby powietrze drżało. Głowa boli. Zapomnieć toto o sobie nie daje, oj nie... - Stefania Drużyńska zaczyna opowieść o linii wysokiego napięcia, pod którą mieszka od 20 lat.

- Tak mi jakoś szumi, trzeszczy, jakby powietrze drżało. Głowa boli. Zapomnieć toto o sobie nie daje, oj nie... - Stefania Drużyńska zaczyna opowieść o linii wysokiego napięcia, pod którą mieszka od 20 lat.

<!** Image 2 align=middle alt="Image 26536" >To wszystko przesądy światłoćmiące. Tylko ludzie wsteczni i ciemni mogą mieć wątpliwości i obawy. Linia 110 kV (sto dziesięć tysięcy wolt) nikomu nie szkodzi! Można się pod nią budować, mieszkać i żyć w zdrowiu i urodzie. Takie wnioski wynikają z badań naukowych i opinii specjalistów.

Wieś Wygoda koło Ciechocinka należy do miejsc uroczych nie tylko dzięki nazwie. Uważała też tak przez lata rodzina Drużyńskich. Nie przeszkadzała jej nawet świadomość, że w polu, kilkadziesiąt metrów od domu, biegnie w ziemi gazociąg. Rury nie widać, więc można o inwazji industrialu zapomnieć. Gorzej zrobiło się w 1987 r., gdy władze dawnego województwa włocławskiego na polu obok domu Drużyńskich postanowiły wybudować oczyszczalnię ścieków dla Aleksandrowa Kujawskiego i Ciechocinka. - Wyszło im, że nasz dom znajdzie się między właściwą oczyszczalnią a zbiornikami z tym całym gównem, które pasowały im na naszej łączce - wspomina Piotr Drużyński. - Nachodzili nas. Zapewniali, że wykupią, obiecywali piękne mieszkania w bloku. Zgodziliśmy się. Jak inwestycja, to inwestycja - duża sprawa, wtedy człowiek niewiele miał do gadania.

<!** reklama right>Z dawnego pomysłu zrealizowano tylko etap pierwszy. Przestawiono 4 słupy linii wysokiego napięcia, biegnącej przez pole sąsiadujące z domem Drużyńskich, łączącej Ciechocinek z południowym skrajem Torunia. Linia kolidowałaby bowiem z oczyszczalnią. Poprowadzono więc ją nad zabudowaniami Drużyńskich. - Nic się martwcie - mówili - zaraz się stąd wyprowadzicie. Więc coś tam pewnie podpisalim. Trzeba było... - gospodarz aż zaciska dłonie na kuli, o której chodzi. Jego żona, Stefania Drużyńska, ma totalny żal do rządzących, którzy potrafią tylko człowieka oszukać. Nie chce jej się nawet odróżniać tych z czasów komuny i rzekomej demokracji: - Oszukują cały czas - powtarza. - Powiesili nam to nad głowami, zmarnowali życie. Mój słaby słuch jest od tego szumu. A bo to dlaczego słyszę coraz większy szum? I te nerwy. Niby nie mam się czym denerwować, a cała taka aż... chodzę. Głowa prawie stale boli.

To wszystko urojenia - przekonują specjaliści: - Bada się dwie składowe: elektryczną i magnetyczną pola - wyjaśnia Tomasz Kulesza, kierownik oddziału higieny radiacyjnej bydgoskiego Sanepidu. - Dopuszczalne jest natężenie 10000 wolt na metr. Pod linią tego typu może być 500 do 4000 V/m. A maszynka do golenia daje 700 V/m, suszarka 800. Podobnie ze składową magnetyczną. Dopuszczalne jest 60 amperów na metr. Pod taką linią może być 15-16 A/m. A maszynka do golenia wywołuje natężenie 12-20 A/m. Zresztą o czym my mówimy! To przecież teoretyczne rozważania, bo takich domów pod liniami tego typu na naszym terenie nie ma.

Tomasz Kulesza nie krył zaskoczenia, gdy przekonywaliśmy go, że jest inaczej. Mało tego, jego koleżanka z innego działu Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy robiła koło takiego domu badania. Wynik: normy nie zostały przekroczone.

- No widzi pan, wszystko jest w porządku - uspokaja Tomasz Kulesza. - Domów pod liniami ogólnie się nie stawia, bo przyjmuje się zasadę ograniczonego zaufania. Chodzi o awarię, np. zerwanie linii, choć to bardzo nieprawdopodobne.

Danuta Grącka, podpisana pod badaniami u Drużyńskich, zastrzega, że nie może oceniać sensowności istnienia linii 110 kV nad zabudowaniami: - Zajmuję się tylko pomiarami - podkreśla i zarazem przyznaje, że o podobnym przypadku jak u Drużyńskich nie słyszała w naszym województwie. - Wyniki wyszły pozytywnie...

- A zamieszkałaby pani pod tą linią?

- Mogłabym mieszkać - pada lekko niepewna odpowiedź. Po chwili jednak pracownica Sanepidu nie ma wątpliwości - zamieszkałaby bez obaw! Przecież wyniki są w najlepszym porządku!

Dla Tomasza Niejadlika, kierownika wydziału zarządzania majątkiem sieciowym toruńskiego oddziału koncernu „Energa”, przechodzenie linii nad obejściem Drużyńskich to nic nadzwyczajnego: - Wszystko jest w porządku. Bardziej szkodzi telewizor i telefon niż ta linia - podkreśla. - W tym przypadku zresztą nie mamy do czynienia z krzyżowaniem, czyli nałożeniem się rzutów linii i domu. Linia przechodzi nad podwórzem i nad domem gospodarczym. Jest to przypadek przybliżenia do skrajnego przewodu. Projektant zastosował zgodne z normą zabezpieczenia, izolatory. Chodzi o to, by linia nie spadła na podwórze. A nawet jeśli by tak się stało, to zadziałałyby zabezpieczenia. No, chyba żeby przewód spadł komuś na głowę... To by zabił. Ale to nieprawdopodobne.

Tak jak cała ta sytuacja - nie ma wątpliwości Paweł Drużyński, syn gospodarzy mieszkający z rodziną w domu obok, położonym jeszcze bliżej linii przecinającej niebo: - Zerwanie kabla jest tak samo mało prawdopodobne jak to, że ktoś komuś może takie świństwo zrobić i taki kabel nad głową powiesić. A jednak tak się stało - mówi. - Przyjdzie jakaś wichura i... bęc.

Tomasz Niejadlik wychodzi z założenia, że energetyka prąd nie tyka, więc nie ma wątpliwości, że pod liniami 110 kV żyje się świetnie: - Z naszego punktu widzenia przenoszenie tej linii jest nieuzasadnione. Znałem z góry wyniki badań Sanepidu, nie mogły być inne. Robi się je dla uspokojenia obywateli. Polskie przepisy mówią o tym, co można budować pod taką linią. Praktycznie każdy obiekt, nawet szpital. Jeśli ci państwo naprawdę nie chcą tej linii, mógłbym im pomóc, ale musiałbym być przymuszony np. wyrokiem sądowym. Proszę zrozumieć, przestawienie 4 słupów tego typu to ogromny koszt, cena jednego to 150-200 tys. zł. Jeśli ktoś obiecywał tym ludziom, że zostaną wykupieni, a tak się nie stało, powinni dochodzić tego przez sąd.

Piotr Drużyński przypomina sobie dokładnie rozmowy z nachodzącymi jego obejście przed laty urzędnikami. - Za wykupienie tego gospodarstwa oferowali nam 2 mieszkania. Jedno dla syna w Ciechocinku, drugie dla nas z żoną w Aleksandrowie. Zdenerwowałem się! Dlaczego chcą nas oddzielać od siebie?! A potem nie odpowiadali na pisma i tak już zostało. Ostatnio pociągnęli drugą nitkę gazociągu z drugiej strony domu, przez łąkę. Teraz mamy dwie rury po obu stronach i energię nad głową. Jeszcze czymś nas będą męczyć? Czy wreszcie wystarczy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska