Musiała uznać wyższość silniejszej fizycznie i mniej zmęczonej Dominiki Cibulkovej. Isia nigdy nie była (i nie będzie) umięśnionym gladiatorem kortów. Jej siłą są inne elementy tenisowego rzemiosła. Ale to czasami nie wystarcza. Mimo tego nie można deprecjonować jej osiągnięcia. W tych dniach oczy (i media) całego tenisowego świata skierowane były na Australię. A wśród najjaśniejszych gwiazd imprezy znalazła się też Radwańska. I chociaż za to, za ten półfinał, należą jej się słowa podziękowania.
Drugim naszym rodakiem, który - przyznajmy to, dość niespodziewanie - znalazł się na czołówkach gazet był Łukasz Kubot. Zawodnik już doświadczony, ale bez jakichś oszałamiających sukcesów. Lepiej spisuje się w grze deblowej, choć w pamięci mamy jeszcze ubiegłoroczny ćwierćfinał Wimbledonu, gdzie z turnieju wyrzucił go... Jerzy Janowicz.
Wszyscy szybko obliczyli, że jest pierwszy triumf po 36 latach, czyli od prehistorycznych czasów Wojciecha Fibaka. Nie łudźmy się jednak. Prestiż debla jest o wiele niższy niż singla. Wystarczy spojrzeć na nagrody. W tym pierwszym przypadku tenisiści dostaną do podziału 520 tysięcy dolarów australijskich (1,42 mln zł), w tym drugim triumfator skasuje 2,65 mln dol. aus. (7,26 mln zł). Wymowne, prawda?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
