Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zostać Małyszem?

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Tak naprawdę tylko Małysz Adam mógł z nimi konkurować. I to w latach, kiedy latał że hej, a komentatorzy piszczeli na antenie o Polskim Orle. Na co dzień szans z nimi nie ma jednak nikt. Polskie seriale i telenowele to pewniaki i samograje, zapewniające każdej stacji oglądalność jak marzenie. Chociaż to trochę inna oglądalność niż kiedyś.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Tak naprawdę tylko Małysz Adam mógł z nimi konkurować. I to w latach, kiedy latał że hej, a komentatorzy piszczeli na antenie o Polskim Orle. Na co dzień szans z nimi nie ma jednak nikt. Polskie seriale i telenowele to pewniaki i samograje, zapewniające każdej stacji oglądalność jak marzenie. Chociaż to trochę inna oglądalność niż kiedyś.

W okresie telewizyjnej prehistorii była to przecież oglądalność totalna - jak leciały „Dom”, „Polskie drogi” czy nawet lekturowa „Lalka” świat się zatrzymywał, dzieci przestawały się rodzić, a starcy umierać. Tak samo było zresztą z produkcjami innego kalibru - jak komediowe „Alternatywy 4” czy kryminalne „07 zgłoś się”. Dlaczego? Raz, że telewizja, jak wszystko, funkcjonowała wtedy w ramach gospodarki niedoboru, więc filmowych produkcji też ciągle brakowało, a dwa, że ówczesne seriale były po prostu przyzwoitymi produkcjami, nawet bardziej o kinowym niż telewizyjnym szlifie, bez oszczędzania na wszystkim, z najlepszymi aktorami i reżyserami.

<!** reklama>Od początku telewizyjnej wolności klasyczne seriale zaczęły dostawać łomot w konfrontacji z telenowelami, bo, jak mawiają uczeni ludzie, gorsza moneta zawsze wypiera lepszą. Zgodnie ze zmianami na rynku, widzów zaczęły zalewać i własne odcinkowce, i „formaty” z wielkiego świata. Ale dziwić się nie ma czemu, stada konkurujących ze sobą telewizji potrzebują wciąż nowego towaru, żeby zadowolić Polaków, przesiadujących przed coraz większymi telewizorami. A aktorskie gwiazdy zastępowane są przez tancerki, pieśniarki i modelki na zasadach mielenia celebrytów do upadłego. Przecież można taką gwiazdkę opchnąć w konkursie tańca albo sprzedać na okładkę przewodnika TV. Oczywiście, serialo-telenowele też mają swój szczyt - jak „M jak miłość”. I pewnie twórcy wielu innych debatują po nocach, jak to zrobić, żeby również zająć miejsce Małysza w rankingach. Tyle że zwykle więcej w tym marketingowych chwytów niż solidnego rzemiosła.

Zdarzało mi się trafiać na plan i klasycznych seriali, i telenowel. Parę dni temu podglądałem pracę na planie „Doręczyciela” Macieja Wojtyszki, gdzie gwiazdą największą jest Artur Barciś. Pan Artur to taki aktor, którego wszyscy kochają. I poważają - ale jednocześnie nikt nie wymienia go jednym tchem z Januszem Gajosem czy Markiem Kondratem. Jak już, to raczej z Cezarym Żakiem. Bo choć dorobek Artura Barcisia jest ogromny, to mówi się głównie o jego rolach w serialach komediowych. Sądząc zaś z jego aktywności pozaaktorskiej - pisze felietony w gazetach, udziela się w Internecie - ma on wyraźnie ochotę na coś więcej. Nie wiem, jaki będzie „Doręczyciel” - ciepła opowieść o nie do końca sprawnym umysłowo człowieczku, który pragnie odnaleźć się w dzisiejszym świecie. Ale na pierwszy rzut oka i ucha jest nieźle. Na planie czasami debatowano o scenach czy kwestiach do znudzenia. Jak przy starych polskich serialach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska