Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem jednym z trybików

Redakcja
Andrzej Makowski uważa, że mistrzostwo Polski to także spora zasługa dwóch innych trenerów: Piotra Żółtowskiego i Zbigniewa Kulpy
Andrzej Makowski uważa, że mistrzostwo Polski to także spora zasługa dwóch innych trenerów: Piotra Żółtowskiego i Zbigniewa Kulpy Sławomir Kowalski
Rozmowa z Andrzejem Makowskim, szkoleniowcem drużyny hokeistów na trawie Pomorzanina Toruń, która wywalczyła mistrzostwo Polski.

Od kilku sezonów prowadzi Pan naszą drużynę laskarzy. W tym czasie, ile razy chciał Pan opuścić zespół?
[break]

Trudno powiedzieć, nie przywiązuje wagi do takich spraw. Fakt, że były takie epizody.

Co Pana przekonało, aby zostać w Pomorzaninie?

Mieszkam w Toruniu. Od dziecka grałem w hokeja na trawie w tym mieście. Po raz pierwszy pracowałem jako trener w Pomorzaninie. Wcześniej mój ojciec grał i pracował dla tego klubu. Synowie także reprezentują toruński zespół. Dodatkowo Marcin jest szkoleniowcem w Łubiance. Wszystko się na to złożyło. To chyba trzeba nazwać przywiązaniem.

Patrząc na sukces, jaki wywalczyli hokeiści, to chyba warto było zostać?

Z pewnością. Każdy w ciemno za wywalczenie mistrzostwa Polski, oddałby wiele trudnych chwil. Przyjemne jest to, że drużyna, którą prowadzisz zdobywa to, co jest najważniejsze w kraju. Trudno nie być zadowolonym.

Wcześniej był Pan trenerem współpracującym w reprezentacji kraju. Która praca w klubie czy kadrze przynosi więcej satysfakcji?

To są nieporównywalne rzeczy. W reprezentacji są inne warunki. W kadrze szkoleniowcy przygotowują plan pracy na rok. Trenerzy otrzymują na to pieniądze i realizują swoje założenia. W zespole ligowym jest zupełnie inaczej. W takim klubie, jak Pomorzanin, realizacja planów nie jest zawsze możliwa. Nie ma mowy o zgrupowaniach i sparingach, a zawodnicy muszą chodzić do pracy. W toruńskim zespole mam jeden handicap. Pracuję z wychowankami klubu. To naprawdę wielka przyjemność.

Pomorzanin mistrzostwo Polski wywalczył mając w składzie tylko wychowanków klubu. To musi być budujące?

Hokeiści są wychowani przez naszych trenerów. Mamy wielką satysfakcję. To pokazuje, że w Toruniu zawsze była dobra praca z młodzieżą.

O następców złotej drużyny nie musimy się martwić?

I tak, i nie. Praca z młodzieżą nie idzie najgorzej, a chciałoby się żeby było jeszcze lepiej. Bardzo fajnie uzupełniamy z drużyną z Łubianki. Treningi prowadzimy także w Warszewicach i Wybczu. Jeżeli nie zrobimy jakiegoś błędu, a ryzyko jego popełnienia zawsze istnieje, to nie powinno być źle. Wtedy będziemy mieli dopływ „świeżej krwi”. Z drugiej strony nie możemy dopuścić do „wypływu” na zewnątrz utalentowanej młodzieży, bo to się źle kończy.

Patrząc na metryki niektórych zawodników Waszego najgroźniejszego rywala, Grunwaldu Poznań, można dojść do wniosku, że nadchodzi złota era Pomorzanina?

Nie możemy oglądać się na inne drużyny, ale faktycznie można pokusić się o takie stwierdzenie. Mamy w Toruniu grupę młodych i utalentowanych hokeistów. Jeżeli uda ich się zatrzymać w klubie, to nie ma co się martwić. Niestety, po meczu finałowym usłyszałem, że Bartosz Żywiczka chce wyjechać do Anglii. Zawodnik jeszcze nie podpisał umowy, ale na 99 procent nas opuści. Nie możemy pozwolić, aby inni hokeiści wyjechali, bo wtedy będzie źle. Należy pamiętać, że w przyszłym sezonie będziemy bronić mistrzowskiego tytułu i grać w Eurolidze.

Jak wkład na wynik Pomorzanina w tym sezonie mieli Piotr Żółtowski i Zbigniew Kulpa?

Bardzo duży. Piotr Żółtowski był kiedyś najlepszym technikiem w kraju. Drużyna darzy go wielkim szacunkiem. Zbyszek rozegrał ponad 100 meczów w reprezentacji. To samo o nim mówi. Zresztą w 1990 roku, wraz Wacławem Łukaszewskim, wywalczył pierwsze mistrzostwo kraju dla Pomorzanina. Sprawdził się także jako szkoleniowiec młodzieży. Ostatnio prowadził specjalistyczne zajęcia z bramkarzami. Paweł Murszewski i Michał Śliwiński byli bardzo zadowoleni z zajęć. W sztabie szkoleniowym jestem jednym z trybików. Nie przeceniam swojej roli. Bardzo fajnie się pracowało z Piotrem i Zbyszkiem.

Na drużynę spadła ostatnio lawina pochował.

Powiem nieskromnie. Moi podopieczni zasłużyli na to. Nie tylko talent pozwolił nam na wywalczenie złota. Spore znaczenie miał ich upór i złość sportowa. Mimo wielu przeciwności w poprzednich latach, a bywało czasami ciężko, to zawodnicy chcieli grać w hokeja na najwyższym poziomie. Laskarze musieli z pewnością przeprowadzać w domu ciężkie rozmowy. Taki wynik pozwala się teraz cieszyć. Można stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: „Opłacało się - wreszcie jesteśmy mistrzami Polski”. Chciałbym, aby ta radość w chłopakach została, jak najdłużej. Wielu z nich jest młodymi ludźmi i przez wiele lat mogą reprezentować Toruń. Nie możemy pozwolić na jakieś zaniedbania i rozsypanie zespołu. Jestem przekonany, że tak nie będzie.

W niedzielę na stadionie przy Szosie Chełmińskiej było wielu kibiców.
Przypomina Pan sobie tak wysoką frekwencję na meczu laskarzy?

Ostatni raz tyle osób było na otwarciu naszego boiska ze sztuczną trawą. Ludzie przychodzili popatrzeć, jak wyglądają spotkania na nowej nawierzchni. Wtedy także Pomorzanin rozegrał świetny mecz z Grunwaldem Poznań. Spotkanie zakończyło się remisem. Niestety, w tamtym czasie nie byliśmy w stanie rywalizować na tak wysokim poziomie, dlatego ta frekwencja spadła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska