Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta, która przełamuje najgrubsze lody

Małgorzata Oberlan, Fot. Grzegorz Olkowski
Do aktywności zawodowej przekonać trzeba obie strony. I osobę niepełnosprawną, która ma swoje obawy, i pracodawcę, który zwykle boi się chorób i problemów.

Do aktywności zawodowej przekonać trzeba obie strony. I osobę niepełnosprawną, która ma swoje obawy, i pracodawcę, który zwykle boi się chorób i problemów.

<!** Image 2 align=none alt="Image 196682" >

Rozmowa z doktor EWĄ ŚLÓSAREK, kierowniczką Wydziału Instrumentów Rynku Pracy PUP w Toruniu.

We wrześniu odebrała Pani nagrodę w kategorii „Lodołamacz Specjalny 2012”. Rehabilitacją zawodową osób niepełnosprawnych zajmuje się Pani od lat. Świadomie wybrała Pani taką drogę, czy zdecydował przypadek?

Z wykształcenia jestem ekonomistką. Pochodzę z Bydgoszczy, a „za mężem” trafiłam najpierw do Chełmży. Mąż pracował jako trener wioślarzy, ja dostałam pracę w tamtejszym urzędzie. Potem był Toruń i „Woziron”, czyli Wojewódzki Oddział Zatrudnienia i Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, działający przy Wojewódzkim Urzędzie Pracy. Można powiedzieć, że tam nabierałam doświadczenia. Od 2002 roku pracuję w toruńskim Powiatowym Urzędzie Pracy.<!** reklama>

Na co stawia Pani w pracy z niepełnosprawnymi?

Jestem zwolenniczką stażów dla osób niepełnosprawnych, szczególnie tych młodych. Niewiele osób orientuje się, że barierą przy aktywizowaniu takich ludzi często bywają rodzice - boją się, że kiedy dziecko podejmie pracę, bezpowrotnie straci zasiłki, których wypłata jest na ten czas zawieszona. Zdarzało mi się już znaleźć miejsce w firmie na odbycie stażu przez młodą niepełnosprawną osobę i polec na skutek sprzeciwu jej rodziny. Z drugiej strony jednak, niepełnosprawni od dziecka są zazwyczaj jakoś pogodzeni ze swoim schorzeniem.

A ludzie, którzy tracą sprawność w wieku dojrzałym?

Z nimi bywa ciężko. Nierzadko załamują się, zamykają w czterech ścianach i są przekonani, że dla nich aktywność zawodowa to już tylko wspomnienie, że praca w ich przypadku w ogóle nie wchodzi w grę. Co, oczywiście, nie musi być prawdą. Mogą wrócić do aktywności zawodowej, ale innej niż przed wypadkiem czy chorobą. Takie osoby często potrzebują pomocy psychologicznej. W naszym urzędzie ją otrzymają.

Z pewnością niełatwo też jest przekonywać samych pracodawców...

Tak, szczególnie tych, którzy mają dać szansę osobie niepełnosprawnej po raz pierwszy. Inaczej rozmawia się z zakładami pracy chronionej czy firmami, które już miały u siebie niepełnosprawnych pracowników, a inaczej z debiutantami. Zawsze odczuwam głęboką satysfakcję, gdy uda mi się takiego pracodawcę przekonać do dania szansy osobie niepełnosprawnej.

Czego boją się pracodawcy?

Chorób takiego pracownika, a także zmieniających się przepisów, co w Polsce faktycznie ma miejsce. Laika na wstępie może wręcz przerazić obowiązująca od kilku lat ZUS-owska nomenklatura. Nazewnictwo stopni niepełnosprawności Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma naprawdę niefortunne. Odpowiednikiem dawnej „pierwszej grupy” jest dziś „całkowita niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji”. Prawda, że brzmi strasznie? Pracodawca, który styka się pierwszy raz z takim terminem, jest przekonany, że ktoś z takim orzeczeniem w żadnym przypadku do żadnej pracy się nie nadaje. I ja mu się nie dziwię. Prawda jednak jest taka, że i takie osoby, w określonych warunkach, mogą świadczyć pracę. Odpowiednik dawnej „drugiej grupy” też brzmi niezachęcająco: „całkowita niezdolność do pracy”. Dotyczy osób z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności.

Mimo wszystko udaje się Wam organizować staże nawet dla osób ciężko pokrzywdzonych przez los.

Tak, dla osób niesłyszących, niemówiących. Jest to bardzo trudne, ale się udaje. Zachęcamy osoby niepełnosprawne również do korzystania ze szkoleń, chociaż się do tego nie garną. Podam przykład niedowidzącego mężczyzny (nawiasem mówiąc, bardzo samodzielnego, poruszającego się bez laski), który wyspecjalizował się w masażu. Znalazł pracę w sanatorium w Ciechocinku, ale postanowił też wyjść naprzeciw klientom z zagranicy, którzy odwiedzają przecież to uzdrowisko. Dlatego zdecydował się na szkolenie z języka angielskiego.

Mówi Pani o wielkiej satysfakcji, gdy uda się zorganizować staż czy wręcz znaleźć zatrudnienie dla osoby niepełnosprawnej. A kiedy się nie udaje?

To są trudne sytuacje, obciążające psychicznie. Zresztą, samo oczekiwanie ze strony osób niepełnosprawnych, które chcą pracować, też jakoś obciąża psychikę. Pomaga mi ruch. Pracę zaczynam o godzinie 7.30. Wstaję 20, 30 minut po piątej. Przed godziną 7.00 wyruszam z domu przy ul. Kozackiej i marszem zmierzam do pracy. Pół godziny mi wystarcza. Powrót z pracy? Też na piechotę. To pozwala się zrelaksować. W ogóle jestem zwolenniczką aktywnego wypoczynku. Lubię jazdę na rowerze, wakacyjne marszruty. No, i działkę. Taką, na której naprawdę jest co robić, bo to nie tylko sama trawa i kwiatki, ale i owoce i warzywa.

Rodzina wspiera?

Oczywiście. Mamy z mężem dwóch dorosłych już synów: psychologa i kulturoznawcę. Jestem w takim okresie życia, że sił na pracę zawodową jeszcze wystarcza, doświadczenie jakoś procentuje, a dzieci nie absorbują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska