Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniak Pędzony Nocą pod Grunwaldem

Krzysztof Bażejewski
Wbrew pozorom tytuł powyższy wcale nie jest nielogiczny. Najpopularniejszą recepturę na Koniak Pędzony Nocą, czyli w skrócie KPN, przyjęło się określać liczbą 1410 (data bitwy pod Grunwaldem). Dlaczego? To proste: 1 kg cukru, 4 l wody i 10 dag drożdży.

Wbrew pozorom tytuł powyższy wcale nie jest nielogiczny. Najpopularniejszą recepturę na Koniak Pędzony Nocą, czyli w skrócie KPN, przyjęło się określać liczbą 1410 (data bitwy pod Grunwaldem). Dlaczego? To proste: 1 kg cukru, 4 l wody i 10 dag drożdży.

<!** Image 2 align=none alt="Image 183165" sub="Przypadki nielegalnego pędzenia wódki wielokrotnie pokazywała polska kinematografia, m.in. w filmach „Jak rozpętałem II wojnę światową”, „Wiosna, panie sierżancie”. My prezentujemy kadr z „Poszukiwanego, poszukiwanej”. ">Każdego roku policja wykrywa kilkadziesiąt nielegalnych bimbrowni. Tylko te największe, z produkcją sięgającą setek litrów, trafiają do serwisów informacyjnych.

Domowy wyrób alkoholu i w dzisiejszej Polsce nie stanowi rzadkości. I to nie tylko we wschodniej cześci kraju, jak tradycja nakazuje. W myśl obowiązującego prawa z... 1959 r. można za to trafić nawet na rok do więzienia. Nie dziwią w tej sytuacji próby legalizacji produkcji spirytusu na własny użytek. M.in. do Sejmu ma trafić projekt tzw. ustawy bimbrowej autorstwa klubu Ruchu Palikota. Projekt zakłada, że rolnicy mogliby legalnie sprzedawać własne wyroby alkoholowe jako produkty regionalne.<!** reklama>

Wszystkiemu winien... car

Wódkę znano i powszechnie pędzono już w średniowieczu, w Polsce głównie z żyta, a od XIX w. z ziemniaków. Pojęcie potajemnego gorzelnictwa zrodziło się jednak dopiero w zaborze rosyjskim podczas I wojny światowej, kiedy car wprowadził powszechną prohibicję. Miała ona pomóc w szybkim zwycięstwie na froncie, zamiast tego spowodowała, że kto tylko mógł, produkował alkohol ze wszystkiego, co się do tego celu nadawało.

Sytuację próbowała uratować drakońska ustawa antyalkoholowa z 1920 r. W jej myśl napojów o zawartości powyżej 2,5 proc. alkoholu, a zatem i zwykłego piwa, nie sprzedawano np. osobom poniżej 21 roku życia, a także w niedziele i święta i to od godz. 15.00 w sobotę aż do 10.00 rano w poniedziałek. Efektem ustawy był jednak, jak podawała prasa: „Zastój w handlu wódczanym” i straty skarbu państwa, mimo rychłego wprowadzenia monopolu państwowego na handel i produkcję alkoholu. Kolejna ustawa przyniosła zwrot: „nabywanie pod jakąkolwiek nazwą przyrządów lub urządzeń, które mogą służyć do pędzenia spisytusu w małych ilościach (domowych, tajnych gorzelni) tudzież udzielanie wskazówek o wyrobie takich przedmiotów i urządzeń lub o sposobie pędzenia w nich spirytusu - są wzbronione”.

<!** Image 3 align=right alt="Image 183165" sub="Oryginalna aparatura zabezpieczona przez milicję Fot. „Kryminalistyka”">Stopniowo skala bimbrownictwa malała, choć zanotowano jej zwyżkę w czasie kryzysu gospodarczego na przełomie lat 20. i 30. XX w.

Wszystko zmieniło się podczas II wojny. Pędzono wówczas na potęgę, a okupanci niemieccy specjalnie temu nie przeszkadzali, widząc w tym własne korzyści. Z chwilą wyzwolenia problem dla nowej władzy wyglądał bardzo poważnie.

Latem 1945 r. rozpoczęto na szeroką skalę „akcję zwalczania potajemnego gorzelnictwa i handlu tzw. bimbrem”.

Zarząd Miasta Grudziądza pisał do wojewody pomorskiego, że „w ciągu pół roku władzy ludowej zlikwidowano w mieście 14 potajemnych gorzelni”. Wszystkie sprawy trafiły do sądu. „Surowiec służący do wyrobu alkoholu (zacier) został zniszczony na miejscu komisyjnie, a urządzenia służące do wyrobu alkoholu przekazano do dyspozycji prokuratury”.

Zdolność nabywcza szerokich mas

Z raportu Komendy MO w Bydgoszczy z 10.10.1945 r. do Zarządu Miejskiego: wykryto 7 tajnych gorzelni: trzy na berlinkach stojących na Brdzie, w domu przy Wełnianym Rynku i w kilku innych miejscach poza centrum. W Toruniu w sierpniu i wrześniu skonfiskowano 32,35 litra samogonu u jego producentów i 133,9 l u osób postronnych (nabywców). 7 grudnia podobną akcję podjęto w całym regionie na polecenie wojewody, usiłowano wówczas zorganizować „wiejską służbę porządkową”, której „zakres działania obejmuje obowiązek współdziałania z organami bezpieczeństwa i władzami skarbowymi w walce z nielegalnym gorzelnictwem”.

22 października 1945 r. Sąd Okręgowy w Bydgoszczy rozpatrzył szereg spraw „o potajemny wyrób wódki”. Orzekano przeważnie kilkutygodniowe areszty, grzywny i przepadek surowców, aparatury i - co zapewne bolało najbardziej - gotowych wyrobów.

Uniewinniono tylko Henryka F. z Solca Kujawskiego. Mężczyzna skutecznie obronił się przed zarzutem produkcji nielegalnego alkoholu. Przed sądem stanął dlatego, że sąsiedzi powiadomili milicję, iż u Henryka F. pijane są nawet konie... Oskarżony stanowczo twierdził, że zacier, który znaleziono w jego w piwnicy, znalazł w lesie, podobnie jak aparaturę do produkcji samogonu. Jako dobry obywatel załadował to wszystko na wóz i miał zamiar oddać wszystko władzom. Tyle że konie zjadły zacier. Jeden z nich nawet zdechł.

Zwalczaniu „tajnego gorzelnictwa” towarzyszyła prasowa akcja straszenia obywateli konsekwencjami spożywania alkoholu domowego wyrobu. W „Ziemi Pomorskiej” grożono np. chronicznymi dolegliwościami żołądka, chorobą wątroby, otłuszczeniem serca, zwapnieniem żył, wreszcie obłąkaniem.

Starosta powiatowy z Szubina pozwolił sobie wówczas na wyjątkowo celny komentarz: „Na marginesie zaznaczyć należy, iż akcja zwalczania potajemnego gorzelnictwa nigdy nie da wyników zadowalających, dopóki nie będzie chciażby w przybliżeniu przywrócona równowaga między ceną alkoholu konsumpcyjnego a zdolnością nabywczą szerokich mas”.

To też się wkrótce stało. „Obniżenie ceny wódki monopolowej wydatnie przyczyniło się do zmniejszenia komsumpcji samogonu” - obwieściła rok później pomorska prasa.

Zapach zacieru na klatce

Raz jeszcze w dziejach Polski produkcja domowej wódki znacząco wzrosła. Było to w latach 1981-83, kiedy alkohol sprzedawano na kartki, po pół litra na głowę miesięcznie. Kiedy w lipcu 1982 r. wprowadzono możliwość zakupu dodatkowej, niereglamentowanej wódki, kolejki stały od otwarcia do zamknięcia sklepu. Za to w ciągu paru miesięcy po zniesieniu kartek aż o 50 proc. spadła skala tzw. bimbrownictwa. Komunikaty MO o zatrzymaniu działaczy podziemnej „Solidarności” i jednoczesnym odnalezieniu w ich piwnicy zacieru stały się rzadsze.

- To był czas, kiedy pędzono nie tylko na wsi i w domkach, ale nawet w blokach. I to na każdej klatce. Gdy interwencyjnie pojawialiśmy się na bydgoskim Błoniu, nie było praktycznie wejścia, w którym nie czułoby się charakterystycznego zapachu zacieru - wspomina Piotr Makowski, emerytowany milicjant. - Wcześniej milicja głównie walczyła z tzw. babciami, czyli siecią mieszkań, zwanych melinami, których właścicielki (przeważnie starsze panie) sprzedawały późnym wieczorem i nocą wódkę z „monopolu”, tyle że znacznie drożej, bo w tamtych czasach nocnych sklepów nie było. Kiedy wprowadzono kartki, ruszyła porodukcja własna.

Makowski zapamiętał, że skala tego zjawiska była powszechna. - Na bydgoskich Wyżynach, gdzie wówczas mieszkałem, mało kto się z tym krył. W wielu mieszkaniach łazienka była wyłączona z użytku, bo w nich najczęściej „nastawiano”. Wraz z sąsiadami pożyczaliśmy sobie nawet aparaturę: najlepsze były ocynkowane duże kanki na mleko, czajniki i miedziane rurki. Sam też pędziłem. Tylko za pierwszym razem użyłem drożdży i cukru. Wyszedł mleczny płyn z fuzlami, nieprzyjemnie cuchnął. Potem robiłem wódkę z domowego wina. Była dużo lepsza.

Ule najlepszą kryjówką

Ewa Michalska miała w tamtym czasie rodzinę na wsi pod Toruniem: - Tam, w czasie stanu wojennego, Księżycówkę robili chyba wszyscy. Na strychach, w piwnicach, szopach, komórkach, a nawet w leśnych zagajnikach. Najczęściej nocą, stąd ta nazwa. Trudno było sobie poradzić z przykrym zapachem. Ponieważ wychodził z zacieru spirytus, trzeba było go do picia rozcieńczać. Zwykle robiono to czymś w rodzaju karmelu, syropem z przypalonego na patelni cukru, tzw. przypalanką, dodawano rodzynki i skórkę pomarańczową, co maskowało smak i zapach. Dziadek mówił, że najlepsza jest okowita z malin, bo i dobrze smakuje, i zapachu prawie nie ma. Z kolei dziadek mojej koleżanki miał rewelacyjną skrytkę na bimber. Butelki z tym ekiksirem przechowywał w... ulach, prowadził bowiem pasiekę. Nikt poza nim nie śmiał tam zajrzeć, mógł więc być spokojny o swój dobytek, nawet podczas niezapowiedzianej wizyty milicji...


Ciekawostki

Łzy Sołtysa nad Czarem PGR-u

Wśród regionalnych nazw nadawanych wódce własnego wyrobu można spotkać i takie jak: Boża Zorza, Chłopska Droga, Czar PGR-u, Deptanka, Jagodzianka, Krzakówka, Likier Błotny, Łzy Sołtysa.

Nie ma wiarygodnych danych statystycznych, obrazujących nielegalną produkcję alkoholu w naszym kraju. Według szacunków różnych autorów, w okresie międzywojennym w ten sposób wytwarzano ok. 20 proc. całej krajowej produkcji alkoholu. Po II wojnie liczba ta miała skoczyć nawet do 50 proc., by spaść w latach 50. XX w. do 5-10 proc. Ten trend utrzymuje się ponoć do dziś.

Najwięcej przypadków wykrycia nielegalnego gorzelnictwa w PRL ujawniono w 1946 r. - milicja zanotowała ich ponad 30 tys. Dla porównania - w 1962 r. MO wykryła niecały tysiąc bimbrowni.

W aktach sądowych zachowały się niezwykłe pomysły producentów bimbru na skrytki dla aparatury: wał wokół strzelnicy wojskowej, w nagrobku na cmentarzu, w kostnicy, na strychu nieczynnej świątyni, w punkcie skupu butelek, itd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska