Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół to nie supermarket

Ryszard Warta, Mariusz Załuski
„Palikot startuje z czymś zupełnie innym. To postawa antychrześcijańska - zupełne wyrugowanie Kościoła ze sfery życia publicznego. To na pewno najmocniejsze uderzenie w strukturę kościelną, bo Kościół przestaje być postrzegany jako element życia publicznego. Ściąganie krzyży, wycofywanie religii ze szkół, straszenie agentami kościelnymi, związanymi z Opus Dei....”

„Palikot startuje z czymś zupełnie innym. To postawa antychrześcijańska - zupełne wyrugowanie Kościoła ze sfery życia publicznego. To na pewno najmocniejsze uderzenie w strukturę kościelną, bo Kościół przestaje być postrzegany jako element życia publicznego. Ściąganie krzyży, wycofywanie religii ze szkół, straszenie agentami kościelnymi, związanymi z Opus Dei....”

Rozmowa z ks. KAZIMIERZEM SOWĄ

<!** Image 2 align=none alt="Image 188700" >

Często śni się księdzu Janusz Palikot?

Nigdy mi się nie śnił. Kiedyś wydawał mi się osobą ciekawą, robił wrażenie fantastycznego człowieka, który osiągnął sukces finansowy i ma pewną wizję, chce mówić chociażby o etyce w biznesie. Później dowiedziałem się, że funduje stypendia arcybiskupowi Życińskiemu, był też tygodnik „Ozon”. Dziś jednak do tej beczki miodu muszę dodać nie łyżkę, ale chochlę - albo wiadro - dziegciu. Jednym wielkim rozczarowaniem jest to, co stworzył w polityce.<!** reklama>

Odniósł jednak sukces wyborczy, zdobył 10 proc. głosów. Pojawienie się partii deklarującej antyklerykalizm to znak czasu, czy po prostu wyrównanie pewnego deficytu? Bo antyklerykałowie zawsze w Polsce byli, tylko dotąd nie mieli takiej reprezentacji.

Tendencje antyklerykalne rzeczywiście były u nas od dawna, jeszcze przed wojną. O czasach komunistycznych nie ma co wspominać. Postkomuniści mieli swoistego „kaca” z powodu działania na szkodę Kościoła, a ponieważ jednocześnie wielu działaczy PZPR-owskich wywodziło się z tradycyjnych, często wiejskich i małomiasteczkowych środowisk, to powodowało, że już po 1989 roku, choć czasem demonstrowali symbolicznie swój antyklerykalizm ideologiczny, to w praktyce uwielbiali spotkania i rozmowy z księżmi czy biskupami. I kiedy do władzy dochodziło SLD, nie groziło Kościołowi nic więcej, poza paroma pustymi i złośliwymi hasłami.

Palikot startuje z czymś zupełnie innym. To postawa antychrześcijańska - zupełne wyrugowanie Kościoła ze sfery życia publicznego. To na pewno najmocniejsze uderzenie w strukturę kościelną, bo Kościół przestaje być postrzegany jako element życia publicznego. Ściąganie krzyży, wycofywanie religii ze szkół, straszenie agentami kościelnymi, związanymi z Opus Dei... Niebezpieczeństwo polega na tym, że ta retoryka antykościelna musi być napędzana coraz to nowymi oparami absurdu. I nie wiem, gdzie jest sufit tego antykościelnego neofityzmu Janusza Palikota.

Zróbmy analogię ze światem biznesu - Kościół to koncern, który z roku na rok traci klientów. Produkt jest nie do zmiany, to oczywiste. W takiej sytuacji stosuje się jakiś program naprawczy. „Koncern” nastawi się na ekskluzywną mniejszość jako grupę docelową?

Ryzykowne porównanie, ale na użytek tej rozmowy przyjmijmy je. Papież Benedykt XVI od dawna mówił, że Kościół może być mniejszością w zlaicyzowanym społeczeństwie. Ma jednak swój unikatowy produkt - jak panowie powiedzieli - i najważniejsze jest zachowanie właśnie tej unikatowości. I oferowanie tego produktu jako czegoś, co wymaga pewnego poświęcenia. To jest o wiele ważniejsze niż pewien wymiar masowości. Tymczasem w Polsce jakakolwiek sugestia o utracie tej masowości w Kościele jest traktowana jak koniec świata. Cały czas spora część księży i biskupów widzi Kościół tylko przez pryzmat „zapełnionej świątyni” i liczby działających w parafii kółek. A przecież już wiadomo, że odrodzenie przedwojennej aktywności świeckich poprzez reaktywacje różnych organizacji czy nawet ruchów religijnych sukcesem się nie okazało. Akcja Katolicka? W wielu diecezjach jest fikcją, choć miał to być ruch, będący forpocztą aktywności świeckich, ale tak się nie stało. Oazy, które w latach 80. były najlepszym sposobem spajania młodych ludzi z Kościołem? Dziś już praktycznie nie funkcjonują. Powiem coś wręcz przeciwko sobie, ale dziś także tzw. media ewangelizacyjne nie są chyba najlepszym sposobem na ewangelizowanie. Ludzie szukają raczej osobistego spotkania. Media należące do Kościoła lub związane z nim mogą spulchniać ziemię, ale zasiew musi być zupełnie gdzie indziej.

Głośno ostatnio o protestach w sprawie telewizji Trwam, wcześniej emocje budziła sprawa ks. Adama Bonieckiego. Nie zauważył ksiądz pewnej hipokryzji, zwłaszcza przy tej drugiej sprawie? Ci wszyscy, którzy tak bardzo protestowali przeciwko zamykaniu ust byłemu naczelnemu „Tygodnika Powszechnego”, zapewne chętnie by przyjęli taki zakaz, gdyby miał on dotyczyć o. Rydzyka. I odwrotnie, ci którzy tak głośno przeciwstawiają się „kneblowaniu ust” szefa Radia Maryja, nie kryją satysfakcji z powodu nakazu milczenia dla Bonieckiego.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeśli ktoś siedzi z uchem przy Radio Maryja, to, oczywiście, cieszy się, że Boniecki dostał zakaz i odwrotnie, może niejeden czytelnik „Tygodnika Powszechnego” z radością by przyjął jakieś ograniczenia, nałożone na o. Rydzyka. Zgoda, to hipokryzja. Ja z tym nie mam żadnego problemu, bo choć bywałem uznawany niemal za jakiegoś osobistego wroga ojca dyrektora i czasem krytykuję konkretne jego działania, to uważam także, że trzeba mu oddać sprawiedliwość, ponieważ działania, których się podjął, udały się.

Jako księża głoszący kazania, rekolekcje, nauczający religii musimy być wszyscy głosem jednego Kościoła. Ksiądz nie może mrugać do ludzi i mówić, że biskupi mówią jedno, ale wy róbcie to, co wam się podoba. W ten sposób zaprzeczałoby się swemu powołaniu. Ale jest jeszcze przestrzeń refleksji ogólnej, udziału w życiu publicznym. Dlatego dziwię się tym, którzy chcieliby zadekretować jednakowe myślenie w każdej sprawie. Ksiądz jest człowiekiem wolnym, może wypowiedzieć swoje zdanie, nawet zakładając, że może się pomylić, zabłądzić. Nie może być tak, że zadekretujemy tylko jakąś jedną obowiązującą wersję. Czasami dostaję listy, w których ludzie piszą, że Kościół musi być jednością i nie wolno mi wypowiadać się krytycznie w takim czy innym temacie. Dodam, że nigdy autorom takich zarzutów nie chodzi o kwestie doktrynalne czy teologiczne, ale sprawy z bieżącej debaty. Chrześcijaństwo jednak nie polega na tym, że Kościół wytyczy szlak i otoczy go drutem kolczastym, żebyś broń Boże, nie zbłądził z tej drogi. Chrześcijaństwo to religia wolności. Dlatego przy tej prawdziwej drodze, która prowadzi do Boga, są i bezdroża. Jest wiele odgałęzień, na które niektórzy ludzie wchodzą, czasem zobaczą, gdzie to prowadzi i zawrócą, ale można też pobłądzić. To jest wpisane w koszt bycia człowiekiem wolnym.

Nie przeszkadza ta łatka „Sowa, ten ksiądz z TVN”? Dla części mediów katolickich nie brzmi to dobrze.

Parę razy miałem taką sytuację, że ktoś mnie publicznie wywoływał do odpowiedzi pytaniem, czy za pracę w TVN dostaję pieniądze. Odpowiadam wtedy, że pracuję w Religia TV, a to nie do końca to samo co TVN, choć związków z całą grupą nigdy się nie wypieram. Co do zarabiania, to w Polsce jest zasada, że jeśli ktoś jest zatrudniony, to musi za swą pracę dostawać pieniądze. Więc jeśli to komuś w czymś pomoże, to potwierdzam: za pracę płacą mi. Ale, oczywiście, takich podejrzeń wobec mnie czy samego kanału jest wiele, czasem już nie wiem, czy śmiać się z nich czy płakać.

Robiliśmy kiedyś film o Rosjance, byłej modelce i dziennikarce, która nawróciła się na katolicyzm, dziś jest w jednym z polskich zakonów. Jeździliśmy jej śladami, chcieliśmy pokazać, jak to jest, że niektórzy Rosjanie przyjmują Kościół katolicki jak swój. Pojechałem do klasztoru i pierwszą rzecz, którą usłyszałem od przełożonej, to tę o „mocodawcach księdza”. Zapytałem, że pewnie chodzi o TVN, siostra odpowiedziała, że nawet nie chce głośno wymawiać tej nazwy. No więc ci „mocodawcy będą mieli pewne oczekiwania”. Zapytałem, czy ona rzeczywiście wierzy, że owi „mocodawcy” w TVN zbierają się o ósmej rano i decydują: dziś dowalamy temu, a jutro tamtemu? Innym razem pewnego proboszcza musiałem długo przekonywać, że w naszej stacji nie bierze się żadnych pieniędzy za zorganizowanie transmisji z jego kościoła, po prostu, jak chcemy pokazać coś ciekawego i ważnego, to robimy to z własnego budżetu, a nie dlatego, że ktoś zapłaci. Jeszcze inny ksiądz prosił nas o zakrycie logo TVN na wozie transmisyjnym, „bo co ludzie powiedzą”. Powiedziałem, żeby się nie wygłupiał, a jak chce, to niech sprawdzi, co jego parafianie robią w domach. Okaże się, że siedzą i oglądają „Taniec z gwiazdami”, a on mi na to: ja tam wolę „Mam talent”.

Dziękujemy za rozmowę.

Ksiądz, dziennikarz, dyrektor Religia.tv

  • Ks. Kazimierz Sowa (ur. 1965) święcenia kapłańskie przyjął 19 maja 1990 r. Jest absolwentem Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (1990), podyplomowych studiów na kierunku dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (1996) oraz zarządzania w Wyższej Szkole Biznesu National Louis University w Nowym Sączu (2001).
  • Od 1990 związany z mediami. Współpracuje jako publicysta z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Gazetą Wyborczą”, „Życiem Warszawy”, „Wprost” i „Newsweekiem Polska”. Dawniej publikował także na łamach „Gościa Niedzielnego” i „Rzeczpospolitej”.
  • W latach 1995–2005 dziennikarz Radia Plus. W latach 2001–2005 prezes ogólnopolskiej sieci Rozgłośni Radiowych Radia Plus. Od 2007 dyrektor telewizji Religia.tv. Występuje w programach publicystycznych stacji TVN i TVN24.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska